Najwyższe ich drzewa mają około siedmiu stóp wysokości. Mam na myśli niektóre drzewa
w parku królewskim, których wierzchołków z trudem mogłem dosięgnąć swoją zwartą pię-
ścią. Inne rośliny są podobnej proporcji, lecz to pozostawiam fantazji czytelnika. O naukach,
które od wieków u nich kwitną, nie chcę tu mówić, wspomnę tylko o dziwnym rodzaju pisa-
nia. Mają litery i pismo, ale sposób ich pisania godny jest uwagi. Pismo ich nie jest ani ze
strony lewej ku prawej jak europejskie, ani z prawej ku lewej jak arabskie, ani z góry na dół
jak chińskie, ani z dołu do góry jak kaskalieneńskie, ale ukośne od jednego rogu papieru ku
drugiemu, jak piszą damy angielskie.
Umarłych grzebią prosto, głową w dół, ponieważ utrzymują, że po jedenastu tysiącach
księżyców wszyscy umarli mają zmartwychwstać, że wówczas ziemia, którą wyobrażają so-
bie płaską, przewróci się na drugą stronę i tym sposobem w czasie swego zmartwychwstania
wszyscy będą stać jak należy. Uczeni między nimi uznali od dawna niedorzeczność tego
mniemania, ale zwyczaj trwa, ponieważ jest dawny i na przesądach pospólstwa oparty.
Mają swoje prawa i zwyczaje osobliwsze, które bym może przedsięwziął usprawiedliwić,
gdyby prawom i zwyczajom mojej kochanej ojczyzny nie były nazbyt przeciwne. Trzeba by
tylko sobie życzyć, by były wszędzie wykonywane. Pierwsze prawo, o którym nadmienię,
mówi o donosicielach. Wszystkie zbrodnie przeciw stanowi w tym kraju z osobliwszą karzą
surowością, ale jeżeli oskarżony okaże swoją niewinność, oskarżyciela karzą natychmiast
31
śmiercią haniebną i z jego majątku i posiadłości uniewinniony dostaje poczwórne odszkodo-
wanie za czas stracony, za niebezpieczeństwo, na jakie był narażony, za udrękę swego uwię-
zienia i wszystkie koszta, które poniósł w swej obronie. Kiedy fałszywy oskarżyciel nie ma
majątku, korona niewinnego nagradza, a Cesarz publicznie okazuje mu swoje uznanie i pro-
klamację jego niewinności ogłasza po całym mieście.
Oszustwo mają za obrzydliwszą zbrodnię niżeli kradzież i dlatego je zawsze niemal karzą
śmiercią, ponieważ utrzymują, że przy zwyczajnym rozsądku, staraniu i ostrożności można
się od złodziei uchronić, gdy tymczasem uczciwość przeciw zdradom i oszukaniem żadnej nie
znajdzie obrony. Ponieważ nieustannie odbywa się wymiana i operacje kredytowe, gdzie
oszustwo jest dozwolone, pobłażliwie traktowane lub żadnym prawem nie regulowane, przeto
uczciwy przegrywa, a złodziej ciągnie korzyści. Prosiłem raz Cesarza o przebaczenie dla
pewnego winowajcy, który znaczną sumę, powierzoną mu przez jego pana, dla siebie zatrzy-
mał i z nią uciekł. Gdy przy prośbie mojej Cesarzowi przypadkiem napomknąłem, że to jest
tylko nadużycie zaufania, odpowiedział mi z oburzeniem, że jest szkaradzieństwem chcieć
bronić zbrodni najniegodziwszej. Nie mogłem na to znaleźć innej odpowiedzi, jak tylko po-
wszechnie znane przysłowie: „Co kraj − to obyczaj”, i przyznaję, żem był mocno zawstydzo-
ny.
Aczkolwiek kary i nagrody mamy za największe rządu podpory, mogę atoli mówić, że
ustawy karania i nagradzania nie są tak w żadnym narodzie mądrze zachowane jak w pań-
stwie Lilliputu. Ktokolwiek może dostateczne okazać dowody, że przez siedemdziesiąt i trzy
księżyce narodowe ustawy dokładnie zachowywał, ma prawo upomnienia się o niektóre
przywileje, podług swego urodzenia i stanu, i o pewną sumę pieniężną z dóbr umyślnie na to
przeznaczonych; a nadto zyskuje tytuł snilpall czyli prawomyślny, który się przydaje do jego
nazwiska, ale nie przechodzi na potomstwo.
Naród tamtejszy poczytuje za straszny błąd polityki naszej, że wszystkie nasze prawa są
tak groźne i że złamanie ich surowo bywa karane, gdy tymczasem zachowanie onych nie ma
żadnej dla siebie naznaczonej nagrody. Dla tej przyczyny wyobrażają oni Sprawiedliwość z
sześciorgiem oczu, dwoje na przedzie, dwoje z tyłu, a po jednym z jednej i z drugiej strony
(dla wyobrażenia baczności), trzymającą otwarty worek złota w ręce prawej, a miecz w po-
chwie w lewej, dając przez to poznać, że prędsza jest do nagrody jak do karania.
W obieraniu osób na urzędy więcej uważają na poczciwość niżeli na wysoką zdatność.
Rząd potrzebny jest narodowi ludzkiemu, mówią oni, a zatem każdy człowiek zwyczajnym
rozumem obdarzony do jakiegoś urzędu się nadaje, a Opatrzność nie miała zamiaru zawiady-
wania interesami publicznymi uczynić umiejętnością trudną i mało komu dostępną, którą by
tylko rzadkie umysły mogły posiadać, jakich dwa lub trzy ledwo cały wiek wydaje. Uważają
oni, że rzetelność, sprawiedliwość, trzeźwość i inne cnoty dla wszystkich ludzi nie są trudne i
ćwiczenie się w tych cnotach, z doświadczeniem i dobrą chęcią złączone, każdego może
uczynić zdolnym do służenia swej ojczyźnie, pominąwszy urzędy, gdzie specjalne nauki są
wymagane. Tak są dalecy od mniemania, że niedostatek cnót moralnych mogą zastąpić wiel-
kie przymioty rozumu, iż raczej sądzą, że nie można urzędu w ręce niebezpieczniejsze powie-
rzać, jak w ręce tych rozumów, które nie mają żadnej cnoty, a dalej, że błędy z nieświadomo-
ści człowieka poczciwego pochodzące nigdy nie będą mieć dla dobra publicznego skutków
tak nieszczęśliwych jak czynności człowieka, którego skłonności są zepsute, którego zamiary
są niegodziwe i który w dowcipie swoim znajduje sposoby czynienia złego bezkarnie.
Ktokolwiek między Lillipucjanami nie wierzy boskiej Opatrzności, wyłączony zostaje od
sprawowania jakiegokolwiek urzędu publicznego. Lillipucjanie utrzymują, że nie ma nic



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  chy, albo gdy panienka jedna na niewidoczną igiełkę nawlekała równie niewidoczną nić je- dwabną...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.