. . W naszych warunkach zewnętrzna postać nie odgrywa tak wielkiej roli jak u ludzi. U nas nie do pomyślenia jest, by ktokolwiek zyskiwał
przewagę nad innym tylko dlatego, że. . . ładniej wygląda. Zresztą, stosując wasze kryteria, jesteśmy niezbyt piękni. Sama to stwierdzam, i może dlatego właśnie ro-la ładnej dziewczyny tak bardzo spodobała mi się, że z żalem rozstawałabym się z tą postacią. . .
— Przecież nie jesteś kobietą, nawet psychicznie! Nie mogłaś ani przez chwilę odczuwać i myśleć tak jak prawdziwa kobieta!
— Nie rozumiesz tego. . . U nas te sprawy wyglądają zupełnie inaczej, nie
potrafię ci wytłumaczyć. Ale musisz mi uwierzyć, że to, co łączyło mnie z to-bą, było co najmniej szczerą sympatią. Zastanów się: przecież myślałeś o mnie, jak o prawdziwej dziewczynie. Podobałam ci się. To, że nie byłam „prawdziwa”, nie przeszkadzało ci dotychczas. Nigdy nie odkryłbyś mistyfikacji, fałszerstwa. . .
Jeżeli pozwolisz nam odejść, dam ci dowód mojej szczerej sympatii i przyjaźni. . .
— Jaki mianowicie?
— Pozostawię nieco z mojej osobowości dziewczynie, będącej prawdziwą
właścicielką ciała, którego używam. Potrafię to zrobić, przekonasz się. Będzie 129
cię lubiła tak jak ja. Nie mogę wprawdzie zostawić jej części mojej wiedzy i dlatego nie będziesz mógł rozmawiać z nią o tym, o czym rozmawiałeś ze mną.
Ona obudzi się jakby z głębokiego snu, zachowując osobowość czternastoletniej dziewczyny. Pozostanie taka, jaka była w chwili, gdy znalazła się we wnętrzu wehikułu, który wylądował na leśnej polanie. Ale w jej podświadomości tkwić
będzie moja sympatia do ciebie. . .
„To mi przypomina dawne historie o kuszeniu świętych przez diabła wcielo-
nego w kobietę” — pomyślał Kamil, lecz jego zawziętość stopniała nagle. Poczuł
zupełnie niespodziewanie współczucie dla tej istoty, której prawdziwego wyglą-
du nawet się nie domyślał. Teraz, gdy sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy jej pewność zwycięstwa w tym pojedynku ustąpiła miejsca zwątpieniu, Kamil zaczął
zastanawiać się nad kompromisem, nad jakimś rozsądnym rozwikłaniem niezwy-
kłej sytuacji. . .
— Czego spodziewasz się ode mnie? — spytał nagle, wstając i zbliżając się
do Idy.
— Chcę prosić, abyś pozwolił odnaleźć naszą stację kosmiczną. Ona musi być
gdzieś niedaleko. . . No, w każdym razie, w promieniu roku świetlnego. . . Jeśli jej urządzenia będą sprawne, nawiążemy łączność z naszą planetą. Na stacji znajdują się specjalne „zastępcze ciała”, rodzaj przetrwalników dla osobowości. Po prostu
„przepiszemy” nasze osobowości do tych urządzeń i zwolnimy ciała, w których
obecnie przebywamy. Innego wyjścia dla nas nie ma. . . W naszych „sztucznych ciałach” możemy oczekiwać dość długo na przybycie ekspedycji ratunkowej, któ-
ra nas stamtąd zabierze. . .
— Co proponujesz w zamian za spełnienie tej prośby?
— Ożywimy przed odlotem wszystkich, których uśpiliśmy. Poza tym — zwró-
cimy tych dwoje, Piotra i Idę. . .
— Jak to zrobicie?
— Po prostu. Polecimy rakietą patrolową na naszą stację, a potem oni powrócą tą samą rakietą w stanie lekkiej hipnozy, by powrót do rzeczywistości nie był
dla nich wstrząsem. . . Musiałbyś jednak obiecać mi, że później nie będziesz sam próbował dotrzeć do stacji. Mógłbyś niechcący uszkodzić przetrwalniki i zabić nas.
Jeśli interesują cię nasze urządzenia przetrwalnikowe, znajdziesz takie same na planecie Kappa, w grocie skalnej, w pobliżu miejsca, gdzie znaleziono uśpio-nego Enrica. Wprawdzie Piotr wyłączył reaktor jądrowy i wokół groty nie ma już promieniowania neutronowego, ale Enrico wskaże wam to miejsce. Trzeba tylko usunąć cienką skalną płytę maskującą otwór jaskini. Chcieliśmy pozostać na Kappie, przenieść się do tamtych przetrwalników, taki był nasz pierwotny plan, ale Piotr nie miał pewności, czy urządzenia łącznościowe działają sprawnie. Nie mogliśmy ryzykować. Gdyby wiadomość od nas nie dotarła do naszych braci,
czekalibyśmy zbyt długo. . . albo może w ogóle nikt by po nas nie przybył. . .
130
— A jeśli okaże się, że i tu, na waszej stacji, urządzenia nie działają?
Idą spuściła wzrok. Spod powiek pociekły jej dwie duże łzy.
— Rozumiem. Wówczas będziesz mnie namawiała, byśmy polecieli jeszcze
dalej. . .
— Na to nie liczę. . . Musiałabym postawić nowe warunki, których na pewno
nie zechciałbyś przyjąć. . . Nie możemy wskazać ci drogi — kierunku, w którym należy szukać naszej planety. Bracia nie upoważnili nas do tego.
— Dlaczego? Czy po to wyruszyliście do nas, by wciąż ukrywać się przed
nami? Dlaczego, wytłumacz mi to!
— Pytasz, dlaczego. . . To skomplikowana sprawa, ale spróbuję wyjaśnić ci
pokrótce. . .
Nasza wyprawa nie była pierwszą, która dotarła do układu waszego słoń-
ca. . . Byli tam nasi podróżnicy już kilkakrotnie. Niektórzy nawet wszczepiali się w ludzkie ciała. . . Smutne jednak doświadczenia wynieśliśmy z kolejnych pobytów na waszej planecie.
Pierwszy z nas, który żył w ludzkiej postaci między wami, z trudem, w ostat-
niej chwili przeniósł się w ciało innego człowieka, kiedy umierał, skazany na okrutną torturę. Inny — spłonął na stosie, gdy nieopatrznie wygłosił kilka prawd, sprzecznych z obowiązującą wówczas doktryną. Jeszcze inny — trafił na czas
wojny i zginął, zanim zdążył wycofać się z tego koszmaru.
Wszystko to spotykało ich, gdy występowali w ludzkich postaciach! Czy mo-



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  mi, na mojej planecie...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.