|
Stanisława, oddają nowe pismo wszystkich prałatów Kościoła polskiego,
przedkładają dowody, a dla ich szerszego udokumentowania także żywych...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Stanisława, albo widzieli i znali ludzi wyleczonych z wielu dolegających im cierpień przez udzielone [łaski]. Już posłowie krakowscy
spędzili wiele dni na zabieganiu o tę sprawę i ponieważ mieli już za sobą
wszystkie trudności i przeszkody, oczekiwali z radością, że lada dzień zobaczą chlubny owoc swoich trudów, o czym ich zapewniał komisarz kardynał Jan z
Gaety, kiedy nagle od tegoż samego kardynała Jana z Gaety otrzymują
wiadomość, że sprawa pewna, jasna i nie budząca cienia wątpliwości, spełzła na niczym i okazała się niemal beznadziejna, co samego kardynała wprawiło w
głębokie
1 Zob. przyp. 8 do 1251 r. Długosz nawiązuje tu do opowiadania z 1251 r. Kronikarz oparł
się na zapisce z 1253 r. w R. kapit. krak., na Żywocie większym i na dokumentach (MPH, t. II, s. 805, t. IV, s. 434-438) — z tym, że tekst poszerzył i opowiedział własnymi słowami.
2 Mgr Gostwin (Gozvinus wg R. kapit. krak., zapewne Goświn), syn Zegrama z Wiktorowie, kustosz katedry krak. 1259-1263.
zdziwienie i oburzenie. Ponieważ Reginald, kardynał-biskup Ostii3, mąż wielkiej powagi i roztropności — jego zdanie podzielali także niektórzy kardynałowie, kierując się jego powagą, a nie własnym sądem — sprzeciwiał się uporczywie
kanonizacji męża Bożego Stanisława z powodu upływu długiego okresu czasu od dnia jego męczeństwa i uważał za rzecz niegodziwą i nieprawdopodobną, aby
sława tak chwalebnego męczeństwa i tak niezwykłej świętości, gdyby była
prawdziwa, a nie zmyślona, przez tak długi czas ukryła się przed Stolicą
Apostolską i całym Kościołem. Kiedy więc posłowie katedry krakowskiej pytają swego komisarza kardynała Jana z Gaety, co należy czynić, ten w natchnieniu, choć później mówił zwykle, iż był przekonany, że mówi tak przypadkiem,
odpowiedział: „Święty Stanisław po tylu cudach, których, jak wiadomo, dokonał, musi jeszcze zdziałać jeden, końcowy cud, jeżeli chce, by doprowadzono do
skutku jego kanonizację i żeby niezgodnych skłonił do jednomyślnej i zgodnej decyzji. Tych bowiem, którzy się sprzeciwiają, można nakłonić do zezwolenia jedynie nowym znakiem, ponieważ podają w wątpliwość wszystkie inne, jakby
straciły wartość wskutek dawności". Posłowie katedry krakowskiej i prokuratorzy kanonizacji męża Bożego Stanisława nie wiedzieli, co mają czynić, dokąd się udać, do kogo się zwrócić jako do opiekuna, który im pomoże w ich zadaniu, co jeszcze mają podjąć celem dokończenia dzieła, aby papież i kardynałowie dali się nakłonić do kanonizacji. Pozostawało im jedno: jak najwytrwalej ufać, że nie może ich opuścić Chrystus i święty mąż Stanisław, który cierpiał za jego Kościół
i prawdę. Chrystus dlatego dopuścił, aby sława kanonizacji jego znakomitego męczennika św. Stanisława napotykała trudności, aby ją bardziej rozgłosić
poświadczoną nowymi cudami. Kiedy więc sprawa kanonizacji posuwała się
leniwie i niemal nie dokładano do niej żadnych starań, wspomniany kardynał-
biskup Ostii, Reginald, największy wróg i przeciwnik kanonizacji męża Bożego Stanisława, do którego decyzji i rad odwoływał się także papież Innocenty z powodu jego znanej, wnikliwej znajomości obu nauk4 oraz prawości, zapadł na tak ciężką chorobę, że jak on sam i lekarze sądzili, groziła mu bliska śmierć.
Kiedy zmagał się z nią przez kilka dni, podczas bezsennej nocy, w samotności swego prywatnego mieszkania, ukazał mu się św. Stanisław w wiel-3 Reginald (Raynald), Rinaldo di Conti, bp Ostii i Velletri w 1227 r., kardynał, nepot poprzedniego papieża, sam wybrany papieżem 12 XII 1254 r., zm. w Viterbo 25 V 1261 r.
Uchodził za bardzo interesownego i chciwego na pieniądze.
4 Tj. prawa rzymskiego i kanonicznego.
kiej światłości, w szatach pontyfikalnych. Do leżącego na śmiertelnym łożu i zdziwionego widokiem nieznajomej osoby oraz niezwykłym blaskiem, rzecze
mąż Boży Stanisław: „Czy poznajesz mnie?" Ten przejęty trwogą i zdziwieniem z trudem dobywając głosu odpowiada: „Nie poznaję. Proszę cię jednak, powiedz, kim jesteś, ty, który wszedłeś do mojej sypialni w takim blasku, choć drzwi były zamknięte". Na co tamten: „Jam jest biskup krakowski Stanisław, skazany przez króla polskiego Bolesława na chlubne męczeństwo dla Imienia Jezusa Chrystusa, Jego Kościoła i prawdy, którego ty stałeś się przeciwnikiem, nie oceniając właściwie mego życia, męczeństwa i cudów zdziałanych przeze mnie za łaską Bożą".
Odzyskawszy odwagę, kardynał Reginald powiada do niego: „Daruj mi, najświętszy biskupie, moją nieświadomość i racz mi przebaczyć mój błąd, a będziesz miał
gorętszego zwolennika kanonizacji, niż przeciwnika, którego znosiłeś". Odpowiedział mu mąż Boży Stanisław: „Żebyś uznał, że ja w oczach Boga i świętych
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- mickiewicz adam, powrót taty
Adam Mickiewicz , Powrót taty
Powrót taty
"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem Za miasto, pod słup na...
- — Oczywiście to wszystko na nic w obliczu prawdziwego ataku — mówił
Kurik — ale spowolni ludzi na tyle, że kusznicy i łucznicy będą mogli...
- Calvin Hali, który zebrał relacje wielu tysięcy snów, powiada nam, że
około dwie trzecie wszystkich snów są czarno-białe...
- Mistrz Wiedzy, obserwujący to wszystko zza kolumny, gdzie ukrył się przezornie w ogólnym zamieszaniu, pochwycił międzywymiarowe echo teorii, jaka w tej właśnie...
- Entreri wiedział o tym, wiedział również, że jest tu mile widziany przez Dwahvel i wszystkich jej wspólników...
- — Chodźcie tu! Już po wszystkim! — krzyknął Koordynator...
- tłumiły wszystko: obłąkany z trwogi tłum nie słyszał
jęku własnych ofiar!
Najszczęśliwsi dotarli wprawdzie do mostu, lecz
dotarli dlatego...
- cały czas rejsu robił wszystko, aby at-mosfera na jachcie była miła i nie byłozdarzyło mi się być na naszych pol-stało zrobione dobrze, co źle, a...
- Nie było to zbyt grzeczne zaproszenie, gdyż wyłączało wszystkich poza dwiema osobami i bezceremonialnie odbierało gościa gospodarzowi, którego nawet nie...
- lem, rozszerzała się w nieskończoność, a wstrząs wywołany ciosem obudził wszystkie nerwy:wokół rany zadanej stratą ukochanego towarzysza, zbiegły...
|
|