Kanclerz i hetman, mający komendę nad wojskiem, atakowany był bezpardonowo na sejmikach, gdzie dochodzili do głosu jego przeciwnicy; w Wielkopolsce przewodził im Stanisław Górka. Nieszczęsna sprawa Samuela teraz dopiero przynosić zaczęła gorzkie owoce. Znów groziła wojna domowa, zanim jeszcze zaczęto wymieniać kandydatów do tronu. W tej sytuacji prymas Karn-kowski, choć dobiegał już siedemdziesiątki, co oznaczało wówczas wiek sędziwy, wziął sprawę w swe ręce. Nie miał wyboru: nawet Opaliński, dotąd zawsze człowiek kompromisu, trzymał się z boku, widząc, jak w jego stronach rodzinnych zwolennicy
253
Dzieje Polski i Litwy -
kunktatorska postawa prymasa Karnkowskiego
polemiki wokół
dzieła
Heidensteina
Górki zdobywają zdecydowaną przewagę. Nawet królowa Anna, królowa przecież z własnego prawa, mogąca teoretycznie nie zgodzić się na bezkrólewie i objąć sama rządy, również zresztą schorowana, nie chciała na razie odsłaniać swoich planów. Na szczęście chorował też początkowo Andrzej Zborowski, najpopularniejszy, najlepszy mówca z braci Samuela.
Karnkowski nie lubił nigdy wysuwać się na plan pierwszy; wolał działać, ale działać skutecznie, za kulisami wielkiej polityki. I teraz wybrał rolę pozornie bierną, ucieczkę w chorobę. Doradził Zamoyskiemu, by postępował podobnie, by zlekceważył warszawską konwokację, gdzie zbyt silni będą jego przeciwnicy. Zamoyski zżymał się i dąsał na prymasa, nie lubił takiej gry pozorów i podejrzewał, że Karnkowski jest wobec niego nieszczery. Ale posłuchał - i zachował władzę hetmańską, której go chciał pozbawić wcześniej Jazłowiecki, a na konwokacji Stanisław Sędziwój Czarn-kowski; zachował też kontrolę nad wojskiem. Do Warszawy przesłał list, w którym usprawiedliwiał się, że wraz z wojewodą kijowskim Konstantym Ostrogskim i brac-ławskim - Januszem Zbaraskim musi strzec granic i prosi o pomoc finansową na zapłacenie żołnierza. Obaj wojewodowie cieszyli się dużym mirem wśród szlachty, nawet hetmanowi nieprzyjaznej, list ten więc, odczytany z początkiem sejmu, niemało dopomógł w uspokojeniu nastrojów.
Konwokacja rozpoczęła się 2 lutego 1587 roku - ale bez Litwinów. Jednych zatrzymały w domu siarczyste mrozy i nieprzejezdne drogi, inni grali obrażonych na Koro-niarzy o poprzednie elekcje, niekiedy nawet przebąkiwali o zerwaniu unii. Zdecydowania u nich na ogół nie było, walczyła raczej obawa przed Moskwą z niechęcią do ewentualnego koronnego kandydata. Stąd najwcześniej pojawiły się tu wzmianki o Fiodorze, co, zdaniem niektórych, zabezpieczyłoby płonącą moskiewską granicę, albo o Habsburgu, popieranym przez Radziwiłłów. W tej sytuacji Karnkowski zwlekał. A aktorem był znakomitym. Gdy oskarżono go o zaniedbywanie obowiązków, wybuchnął w Senacie płaczem. Oskarżyciele ucichli, "bo - jak zapisał anonimowy autor diariusza pisanego dla Marcina Kromera - i kogo by ten miły staruszek... nie poruszył?"
Pod koniec lutego stawiła sięjuż w Warszawie znaczna część Litwinów, co ożywiło debaty sejmowe. Zaczęło się od osądu świeżej historii. Ukazała się mianowicie książka Andrzeja Rzeczyckiego Actiones tres, relacjonująca sprawę Zborowskich w duchu prokanclerskim, oraz dzieło Heidensteina De bello Moscovitico commentariorum libri sex. Rozgoryczenie Zborowskich było zrozumiałe, dołączyło się jednak do tego i rozgoryczenie Litwinów. Heidenstein mianowicie całą zasługę zwycięstwa przypisał Batoremu, Zamoyskiemu i Koroniarzom, bagatelizując zwłaszcza słynną "jezdę do Moskwy" Krzysztofa Radziwiłła Pioruna. Długo jeszcze toczyć się będą dyskusje na ten temat. Zwłaszcza Zamoyski stanął do gorącej obrony dzieła, którego był przecież współtwórcą. Przyznał więc, że jednostronność jego jest wynikiem wzorowania się na pamiętnikarskich Komentarzach Juliusza Cezara. Dodawał, że każdy przecież może przedstawić taką wersję wydarzeń, jaka mu odpowiada. Debata w interesujący do dziś sposób ukazała problemy pisarstwa historycznego, błądzącego między Scyllą prawdy obiektywnej a Charybdą prawa do własnego zdania, prawa do wolności słowa. Przypomnieć zaś trzeba słuszny osąd Henryka Barycza, że dzieło Heidensteina, o charakterze "zarówno dokumentalno-informacyjnym, jak propagandowym", było
254
Zygmunt
starszego
awantury sejmowe
zarazem "dziełem o wyraźnej tendencji osobisto--panegirycznej" i że tym samym było wyrazem "przesilenia" i zmiany dawnego modelu historiografii renesansowej, przesunięcia akcentu z dziejów państwa na "wybitne jednostki historyczne".
Największe oburzenie budziło oczywiście przedstawienie przez Heidensteina sprawy Samuela i Krzysztofa Zborowskich. Zabrał głos w tej sprawie zdrów wreszcie Andrzej Zborowski. Przeciwstawił się tendencjom wyłącznie panegirycznym, przyznał, że "co słusznie w paniech ma być chwalone, to chwalić, co też zganione, zganić". Ale równocześnie stwierdził, że obowiązkiem każdego, również i dzie-jopisa, jest "oponować Panu o wolności i dobra pospolite". I właśnie z tej analizy wywiódł wniosek, w gruncie rzeczy kompromisowy, że nie tyle domagać się trzeba zemsty, co wynagrodzenia krzywd, "ratowania niewinności" rodu i utrzymania praw szlacheckich.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Sytuacja stawała się niebezpieczna...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.