To kardynaÅ‚ Bertrand krÄ™ciÅ‚ siÄ™ na swoim stoÅ‚ku. W gruncie rzeczy — pomyÅ›laÅ‚em — Jorge postÄ™puje jak wielki kaznodzieja i chÅ‚oszczÄ…c swoich konfratrów, nie oszczÄ™­dza i goÅ›ci. I daÅ‚bym sam nie wiem co, by wiedzieć, co dzieje siÄ™ w tym momencie w gÅ‚owie Bernarda albo w gÅ‚owach tÅ‚ustych awinioÅ„czyków.
— I wÅ‚aÅ›nie to bÄ™dzie moment, kiedy — grzmiaÅ‚ Jorge — Antychryst dokona swojej bluźnierczej paruzji, maÅ‚pa, która chce być Panem Naszym. W tych czasach (a wÅ‚aÅ›nie sÄ… teraz) obalone bÄ™dÄ… wszystkie królestwa, zapanuje niedostatek, nÄ™dza i brak Å›rodków do życia, a zimy bÄ™dÄ… niezwykle mroźne. Dzieci tych czasów (a wÅ‚aÅ›nie sÄ… teraz) nie bÄ™dÄ… miaÅ‚y nikogo, by zarzÄ…dzaÅ‚ ich dobrami i przechowaÅ‚ w spiżarniach pożywienie, i bÄ™dÄ… nÄ™kane na targu kupna i sprzedaży. BÅ‚ogosÅ‚awieni, którzy już nie bÄ™dÄ… żyli albo, żyjÄ…c, zdoÅ‚ajÄ… przeżyć! Przyjdzie wówczas syn zguby, przeciwnik, który pyszni siÄ™ i nadyma, ukazujÄ…c liczne cnoty, by wciÄ…gnąć w pu­Å‚apkÄ™ caÅ‚Ä… ziemiÄ™ i wziąć górÄ™ nad sprawiedliwymi. Syria legnie i bÄ™dzie opÅ‚akiwać synów swoich. Cylicja podniesie gÅ‚owÄ™, póki nie ukaże siÄ™ ten, który jest powoÅ‚any, by jÄ… osÄ…dzić. Córa Babilonu wstanie z tronu swojego splendoru, by wypić kielich goryczy. Kapadocja, Licja i Likaonia skÅ‚oniÄ… grzbiety, albowiem caÅ‚e tÅ‚umy bÄ™dÄ… zniszczone w zepsuciu swych niegodziwoÅ›ci. Obozy barbarzyÅ„ców i wozy bojowe ukażą siÄ™ wszÄ™dzie, by zająć caÅ‚Ä… ziemiÄ™. W Armenii, Poncie i Bitynii mÅ‚odzieÅ„cy zginÄ… od miecza, dziewczÄ…tka trafiÄ… do wiÄ™zieÅ„, synowie i córy dokonywać bÄ™dÄ… kazirodztwa, Pizydia, która wynosi siÄ™ w swojej chwale, bÄ™dzie powalona na ziemiÄ™, miecz przejdzie przez Å›rodek Fenicji, Judea odzieje siÄ™ w żaÅ‚obÄ™ i bÄ™dzie przygotowywać siÄ™ na dzieÅ„ zguby z powodu swojej nieczystoÅ›ci. Ze wszystkich stron pojawi siÄ™ wówczas obrzydliwość i strapienie. Antychryst weźmie szturmem zachód i zniszczy drogi handlowe, bÄ™dzie miaÅ‚ w dÅ‚oniach miecz i pÅ‚onÄ…cy ogieÅ„, a w szaleÅ„stwie gwaÅ‚tu bÄ™dzie paliÅ‚ pÅ‚omieniem; jego siÅ‚Ä… bÄ™dzie bluźnierstwo, oszustwo jego dÅ‚oniÄ…, prawica ruinÄ…, lewica nosicielkÄ… mroków. Te rysy wyróżniÄ… go: jego gÅ‚owa bÄ™dzie z roz­palonego ognia, oko prawe nabiegÅ‚e krwiÄ…, lewe zielone jak u kota i z dwoma źrenicami, a jego powieki bÄ™dÄ… biaÅ‚e, dolna warga olbrzymia, bÄ™dzie miaÅ‚ sÅ‚abe lÄ™dźwie, wielkie stopy, kciuk zmiażdżony i wydÅ‚użony!
— WyglÄ…da na jego wÅ‚asny portret — zadrwiÅ‚ Wilhelm szeptem lekkim jak tchnienie. ByÅ‚o to zdanie bardzo bezbożne, ale byÅ‚em mu wdziÄ™czny, bo wÅ‚osy stawaÅ‚y mi na gÅ‚owie. Z trudem powstrzymaÅ‚em wybuch Å›miechu, nadymajÄ…c jagody i wypuszczajÄ…c powietrze powoli przez zamkniÄ™te wargi. OdgÅ‚os ten, w ciszy, jaka nastÄ…piÅ‚a po ostatnich sÅ‚owach starego, daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć doskonale, ale na szczęście każdy pomyÅ›laÅ‚, że ktoÅ› odkaszlnÄ…Å‚ albo pÅ‚akaÅ‚, albo zadrżaÅ‚, a wszyscy mieli ku temu powód.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  W przerwie, jaka nastÄ…piÅ‚a, daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć szelest...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.