Byli fizycznie, emocjonalnie, intelektualnie i psychicznie połącze-
ni, stopieni w jedną istotę, znacznie potężniejszą od sumy ich dwóch połów i w mo-
342
343
mencie owego fenomenalnego synergizmu, którego żadne z nich nie doświadczyło do-
tychczas z innymi kochankami, Hilary wiedziała, że to, co ich łączy, jest tak wyjątkowe,
ważne i silne, że będzie trwało tak długo, jak będą żyli. Kiedy wołała jego imię i uno-
siła się do góry, aby przyjmować jego pchnięcia i znowu szczytowała i kiedy zaczął try-
skać w ciemnej otchłani jej ciała, wiedziała, tak samo jak wtedy, gdy kochali się po raz
pierwszy, że może mu ufać i polegać na nim tak, jak nigdy nie mogła ufać ani polegać
na nikim innym; i, co najważniejsze, wiedziała, że już nigdy nie będzie samotna.
Potem, kiedy leżeli przykryci obok siebie, zapytał:
— Czy opowiesz mi o tej bliźnie na twoim boku?
— Tak, teraz opowiem.
— Wygląda jak rana od kuli.
— Bo tak jest. Miałam dziewiętnaście lat, mieszkałam w Chicago. Studiowałam już
od roku na uniwersytecie. Pracowałam jako maszynistka, próbując zaoszczędzić pienią-
dze na wynajęcie własnego mieszkania. Płaciłam Earlowi i Emmie czynsz za pokój.
— Earl i Emma?
— Moi rodzice.
— Nazywałaś ich po imieniu?
— Nigdy o nich nie myślałam jako o ojcu i matce.
— Musieli cię mocno skrzywdzić — powiedział współczująco.
— Nie przepuszczali żadnej okazji.
— Jeśli nie chcesz o tym teraz rozmawiać...
— Chcę — powiedziała. — Nagle, po raz pierwszy w życiu, chcę o tym rozmawiać.
Mówienie o tym nie boli. Bo mam teraz ciebie i to jest rekompensata za tamte złe dni.
— Moja rodzina była biedna — powiedział Tony — ale w naszym domu była mi-
łość.
— Miałeś szczęście.
— Tak mi przykro, Hilary.
— Już po wszystkim — powiedziała. — Oni od dawna nie żyją i trzeba było odpra-
wić nad nimi egzorcyzmy wiele lat temu.
— Opowiedz mi.
— Płaciłam im kilka dolarów czynszu co tydzień, które przeznaczali na alkohol,
a ja odkładałam do skarpety wszystko, co zarobiłam jako maszynistka. Każdy grosz.
Niewiele, ale to rosło w banku. Nie wydawałam niczego na lunch; obywałam się bez
niego. Nie obchodziło mnie nawet, czy to będzie inna obskurna nora z małymi ciem-
nymi pokoikami, złymi instalacjami sanitarnymi i karaluchami — tylko żeby tam nie
było Earla i Emmy.
Tony pocałował ją w policzek i w kącik jej ust.
— Wreszcie zaoszczędziłam tyle, że mogłam się wyprowadzić. Jeszcze jeden dzień,
jeszcze jedna wypłata i miałam pójść własną drogą — powiedziała Hilary.
344
345
Zadrżała.
Tony objął ją mocno.
— Wracam tamtego dnia do domu z pracy — ciągnęła Hilary — wchodzę do kuch-
ni, a tam Earl przytrzymuje Emmę przy lodówce. Miał broń. Lufa była wepchnięta mie-
dzy jej zęby.
— Mój Boże.
— Przechodził bardzo silny atak... Czy wiesz, co to jest delirium tremens?
— Oczywiście. To halucynacje. Bezprzyczynowe napady lęku. To jest coś, co się zda-
rza naprawdę nałogowym alkoholikom. Miałem do czynienia z ludźmi opanowanymi
przez delirium tremens. Potrafią być gwałtowni i nieobliczalni.
— Earl trzymał broń przy jej zaciśniętych zębach i zaczął coś bełkotliwie krzyczeć
o gigantycznych robakach, które według niego przechodziły przez ściany. Oskarżał
Emmę o wpuszczanie robaków przez ściany i chciał, żeby je powstrzymała. Próbowałam
z nim rozmawiać, ale nie reagował. I wtedy robaki zaczęły przechodzić przez ściany
i wić się pod jego stopami; wściekł się na Emmę i pociągnął za spust.
— O Jezus.
— Widziałam, jak rozerwało jej twarz.
— Hilary...
— Muszę o tym powiedzieć.
— W porządku.
— Nigdy wcześniej o tym nie mówiłam.
— Ja słucham.
— Wybiegłam z kuchni, kiedy ją zastrzelił — mówiła Hilary. — Wiedziałam, że nie
zdążę wybiec z mieszkania i dopaść korytarza, zanim strzeli mi w plecy, więc wymknę-
łam się inną drogą do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, ale on odstrzelił
zamek. Wtedy był już przekonany, że to przeze mnie robaki wyłażą ze ścian. Strzelił do
mnie. To nie była żadna śmiertelna rana, ale cholernie bolała, jakbym miała rozpalony
do białości pogrzebacz w boku i mocno krwawiła.
— Dlaczego nie strzelił ponownie? Co cię uratowało?
— Pchnęłam go nożem.
— Pchnęłaś nożem? Skąd miałaś nóż?
— Trzymałam nóż w swoim pokoju. Miałam go zawsze, odkąd skończyłam osiem lat.
Nigdy go przedtem nie użyłam. Ale zawsze myślałam, że jeśli posuną się za daleko w bi-
ciu mnie i będzie wyglądało na to, że mnie chcą wykończyć, to ich potnę, żeby się ura-
tować. Więc przebiłam Earla w momencie, w którym pociągał za spust. Nie zraniłam go
mocniej, niż on mnie, ale był zaszokowany, przerażony widokiem własnej krwi. Wybiegł
z pokoju, z powrotem do kuchni. Zaczął znowu krzyczeć na Emmę, nakazując jej spra-
wić, by robaki odeszły, zanim wyczują jego krew i go zaatakują. Potem wypróżnił w nią
344
345
swoją broń, ponieważ nie przepędziła robaków. Rana w boku strasznie mnie bolała i byłam przerażona, ale starałam się liczyć strzały. Kiedy myślałam, że wyczerpała mu
się amunicja, wykuśtykałam z pokoju i próbowałam się dostać do drzwi wejściowych.
Ale on miał kilka zapasowych magazynków. Załadował ponownie. Zobaczył mnie
i strzelił do mnie z kuchni, więc wbiegłam z powrotem do pokoju. Zabarykadowałam
drzwi toaletką i miałam nadzieję, że nadejdzie pomoc, zanim się wykrwawię na śmierć.
Earl ciągle wrzeszczał w kuchni na robaki i potem na ogromne kraby w oknach i cią-



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  jąco głęboką więź...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.