- Miał może z tyłu spięty koński ogon?
- Nie wiem - jęczał tamten. - Miał czapkę, więc nie zauważyłem. Znał hasło, więc
wpuściłem.
Swada wyjął z teczki jakieś zdjęcia. Wyjaśnił, że są to fotografie Patryka Cienia i
Stefana K..
- Czy rozpoznaje pan na tym zdjęciu włamywacza?
- Nie za bardzo. Podobieństwo jest, ale głowy nie dam.
- To za mało.
- Niesłychane - stęknął dyrektor. - Niesłychane. I co teraz będzie?
- Niech no tylko dowie się o tym prasa - mruknął komisarz. - Włamywacz dokonujący
kradzieży w obecności policji. Wstyd.
- Moja wina - nie ustawał w samopotępieńczych jękach dyżurujący bibliotekarz.
- Lupin sprytnie wykorzystał dzisiejsze zamieszanie - odezwała się Niemka. - Alarm
jest wyłączony... drzwi pootwierane... kamery wyłączone...
- Bo nikt nie spodziewał się, że złodziej spróbuje jeszcze raz kradzieży - pokiwał z
niezadowoleniem głową dyrektor.
- Tylko, że to nie był Lupin - oświadczyłem. - Przecież ten mógł wynieść “Biblia
latina” w dniu, w którym ukradł “Statuty synodalne”.
- Pan Paweł ma rację - poparł mnie komisarz. - To nie wygląda na Lupina.
- Jeśli nie Lupin, to kto? - twardo broniła swojego zdania Niemka.
- Nie wiem, jakim cudem ten ktoś znał hasło, ale to nie Lupin. Nasz Arsen włamuje
się tylko raz i kradnie tylko jeden inkunabuł. I zawsze zostawia wizytówki.
- Widać zmienił metodę - denerwowała się Niemka.
I tak rozmawialiśmy do pomocy, przekonując się wzajemnie do swoich racji, ale ani
na jotę nie przybliżało to nas do rozwikłania zagadki.
- Jak to się stało, że Studenci są na wolności, komisarzu? - zapytałem nieoczekiwanie,
gdyż ostatnia kradzież nasunęła mi natychmiastowe skojarzenie z Patrykiem Cieniem i jego
kolegą Stefanem. - Zdawało nam się, że siedzą w areszcie.
- Niestety - zrobił nietęgą minę. - Udało nam się złapać na gorącym uczynku tylko
bandę Mafiosa i de Góreckiego. Studenci byli sprytniejsi. Batura wyszedł za kaucją. Myśli
pan, że to studenci ukradli “Biblia latina”?
- Przypuszczenia.
Przed pierwszą w nocy odkryto kolejne brakujące inkunabuły. Były to: “Sermones de
tempore et de sanctis” Vincentiusa z 1487 roku z oficyny Henricusa Quentella w Kolonii,
“Ivo, episcopus carnothensis: Liber decretorum” z 1499 roku z warsztatu Michaela Furtera w
Bazylei oraz “Parochiale curatorum” Michaela Lochmeyera z 1499 roku z drukarni przez
Melchiora Lottera w Lipsku.
Zmęczeni poszliśmy oblodzoną ulicą do hotelu. Chwycił lekki mróz i stopniały za dnia
śnieg zamienił się teraz w ślizgawicę. Po stokroć wolałem jednak mroźne, suche powietrze od
wilgotnej, zimowej pluchy.
Postanowiłem opowiedzieć o mojej przygodzie na balkonie panny Kruger.
- Jakiś osobnik w moim pokoju? - zdziwiła się i aż przystanęła z wrażenia. - Co też
pan opowiada?
- Ale to prawda.
- Muszę zawiadomić komisariat - stanowczo oświadczył komisarz i popatrzył na mnie
z wyrzutem. - I teraz pan to mówi?
- Złodziej dawno uciekł - rzekłem zmęczonym głosem. - I moim zdaniem, to nie był
zwykły złodziej. Wiedział, kiedy wejść do pokoju, bo pewnie widział, jak poruszeni
wiadomością o włamaniu do archiwum, opuszczacie w pośpiechu hotel. Facet jest silny i
zwinny jak pantera. Pachnie, jak to się mówi, śmiercią. Gdyby to był złodziejaszek, uciekłby
przez drzwi, a nie próbował wyrzucić mnie z drugiego piętra.
Miałem rację. Niemka pobieżnie sprawdziła swoje rzeczy i oświadczyła, że nic nie
zginęło.
- Proszę nie zgłaszać tego na posterunku - poprosiła komisarza. - Jestem zmęczona i
mam dość niebieskich mundurów na dzisiaj. Poza tym polska policja nic nie zrobi w tej
sprawie. Ostrzegano mnie, że często jesteście bezradni.
Swada chrząknął speszony jej tonem.
- Och, przepraszam - poklepała go po ramieniu. - Nie chciałam pana obrazić. Pan to co
innego.
Komisarz nieco się rozchmurzył.
- Ma pani rację - powiedział. - Dość przykrości na dzisiaj. Skoro nic nie zginęło, a pan
Paweł jest cały i zdrów, to idziemy spać! Jutro złapiemy złodziei.
Pożegnałem ich i wszedłem do pokoju.
Pierwszy zareagował zmysł powonienia. Zapach. Wyczułem w pokoju czyjąś
obecność. Zapaliłem światło i błyskawicznie uskoczyłem w bok. Ale ten manewr okazał się



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Lupina
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.