Jęcząc odrzuciła głowę do tyłu.
Przywarła do niego, gdyż cały świat zawirował wokół.
Oderwał wargi od jej piersi. T L R
- Zaczekaj - rzekł władczym tonem.
Podniósł ją wyżej, a ona zarzuciła mu ramiona na szyję, wciąż obejmując nogami
jego biodra. Zanim się zorientowała, Jack położył ją na stole. Leżała na plecach, wpatru-
jąc się w niego. Powiódł dłońmi wzdłuż jej nóg i ściągnął jej błyszczące czarne buty, a
potem dżinsy i majtki.
Przez chwilę tylko wpatrywał się w nią oczami płonącymi pożądaniem. Larissę
przebiegł dreszcz rozkosznego oczekiwania. Miała wrażenie, że ostatnie pięć lat od po-
przedniej miłosnej nocy z Jackiem spędziła w letargu i dopiero teraz znów zbudził ją do
życia. Wstrząsnęła nią siła i głębia własnego pragnienia, potężnego jak fala oceanicznego
przypływu. Czuła lęk, ale też fascynację, i nie chciała przestać. Usiadła i nie odrywając
od niego wzroku, rozpięła guzik i suwak jego dżinsów. Za oknami szalała burza, lecz
Larissa słyszała tylko ich nierówne, przyspieszone oddechy.
- Nie teraz - powstrzymał ją zachrypniętym głosem, gdy zaczęła pieścić jego pobu-
dzoną męskość.
Pochylił się i znów pocałował ją namiętnie. Jego dłoń musnęła jej pępek, a potem
przesunęła się niżej, między uda.
Nareszcie! Larissę ogarnął ogień, gdy jego palce cudownie penetrowały jej sekret-
ny zakamarek.
- Jack... - wydyszała.
W głowie miała zamęt, gdy zalewały ją fale erotycznych doznań. Resztką rozsądku
pojmowała, że pożądanie tego mężczyzny jest jak trucizna w jej żyłach, gdyż im bardziej
go pragnie, tym bardziej on jej zagraża. Ale nie chciała przerwać tego, co teraz robił.
Rozkosz, jaką odczuwała, była niemal nie do zniesienia, a jednocześnie wiedziała, że
nigdy w pełni się nią nie nasyci. Rozłożyła nogi i wygięła ku niemu biodra.
Jack wszedł w nią, pewnie i zdecydowanie. Zaczekał, aż Larissa znów otworzy
oczy, i dopiero wtedy zaczął się poruszać, wciąż się w nią wpatrując. Była jeszcze pięk-
niejsza, niż ją pamiętał i wymarzył sobie przez wszystkie te lata. Tak straszliwie jej pra-
gnął...
Zaczęła cicho jęczeć. Przyspieszył rytm, aż wreszcie wykrzyknęła jego imię. Wy-
prężył się i oboje stoczyli się w przepaść nieświadomości, gdy eksplodowała w nich
T L R
oślepiająca rozkosz.
Kiedy Jack odzyskał oddech, wycofał się, by móc znów przyglądać się Larissie.
Boże, była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał! Znów poczuł przypływ
pożądania.
Odsunął się nieco i zapiął spodnie, których wcześniej do końca nie zdjął. Larissa
włożyła majtki, a wtedy wziął ją na ręce i zaniósł po schodach na górę.
- Nie próbuj się sprzeciwiać - rzucił szorstko w połowie drogi. - Zostajesz.
W jej zielonych oczach zamigotał niepokój, ale tylko przygryzła wargę i nic nie
powiedziała.
Zaniósł ją do swojego ulubionego obszernego apartamentu na piętrze, którego trzy
wykuszowe okna wychodziły na ocean. Położył ją na wielkim łóżku z baldachimem
wspartym na czterech kolumienkach. Znów zamknęła oczy i przeciągnęła się jak kotka.
„Ona jest moja". Ta myśl, głęboka i prawdziwa, przeniknęła Jacka niczym niski,
głęboki dźwięk dzwonów starego kościoła na wyspie.
Usiadł obok i bez wahania wyjął z szuflady komódki ciężkie stalowe kajdanki.
Zamknął jedną obręcz na przegubie Larissy, a drugą na żelaznym wezgłowiu łóżka.
Larissa wolno otworzyła oczy, lecz nie okazała szczególnego zaniepokojenia.
- Perwersyjne - skomentowała cicho.
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków - odparł.
- Powiedział człowiek, który przykuł mnie do łóżka - rzuciła sucho.
- Nie chcę, żebyś odeszła bez słowa. - Spojrzał jej przenikliwie w oczy. - Tak jak
ostatnim razem.
Wyraz twarzy Larissy nie zmienił się, ale Jack wyczuł w niej lekkie napięcie. Poru-
szyła ręką i kajdanki brzęknęły o żelazną ramę.
- Większość mężczyzn po prostu by poprosiła - powiedziała.
- Ale ja jestem inny - mruknął. - A ty też nie jesteś zwykłą kobietą.
- A jaka jestem? - spytała spokojnie, jakby nieraz leżała naga i przykuta do łóżka.
Nie chciał się nad tym zastanawiać.
Poślubi kobietę, którą zaaprobuje jego dziadek: przewidywalną, rzetelną i nudną.
Będzie wiódł z nią życie wypełnione obowiązkami i poczuciem odpowiedzialności i już
T L R
nigdy nie doświadczy takiej gwałtownej namiętności jak dzisiejszej nocy. Wmawiał w
siebie, że właśnie takiego życia pragnie ponad wszystko.
Teraz ta perspektywa dojrzałości wydawała mu się szalenie odległa. Istniała dla
niego jedynie Larissa, leżąca nago w jego łóżku i czekająca na niego.
- W tym momencie jesteś moja - odpowiedział.
Te słowa zabrzmiały jak obietnica, której nie zamierzał dotrzymać... ani w ogóle
składać.
ROZDZIAŁ SIÓDMY

Tamtej długiej, namiętnej nocy Jack wreszcie rozkuł Larissę z kajdanek. Jednak
wiele dni później, wciąż przebywając na wyspie i wciąż będąc pod jego urokiem, pomy-
ślała, że więzy, jakimi ją do siebie przywiązał, okazały się znacznie trudniejsze do ze-
rwania.
Wtedy nazajutrz rano obudziła się ożywiona i tryskająca energią, lecz emocjonal-
nie zdezorientowana. Pragnęła jak najszybciej wrócić do swojego pokoiku w gospodzie i
wziąć kojącą kąpiel. Musiała przemyśleć tyle spraw. Nie była pewna, czy upojna noc
spędzona z Jackiem nie zmieniła jej w inną osobę.
Wyśliznęła się z jego objęć i przesunęła na skraj łóżka, choć kusiło ją, by ponow-
nie wtulić się w niego i zapomnieć o całym świecie. Przyjdzie na to czas później, obieca-
ła sobie. Kiedy minie burza uczuć, a płomień namiętności nieco przygaśnie.
Lecz w tym momencie Jack wyciągnął rękę i przygarnął ją z powrotem do siebie.
- Mam znowu przykuć cię do łóżka? - wymamrotał głosem jeszcze zaspanym, a



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Potem Jack pieścił jej sutki wargami i językiem...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.