Spędził trochę czasu, przeglądając ich zawartość, żeby odświeżyć pamięć, a potem zmienił pierwotny zamiar.
Wiele dziwnych rzeczy odnotowano w aktach Nielsa Sverenssena, Szweda, urodzonego rzekomo w Malmo w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym roku. Nie miał jeszcze dwudziestu lat, kiedy zatrudnił się w Afryce jako najemnik i pojawił się dziesięć lat później w Europie ze sprzecznymi relacjami na temat tego, gdzie był i co robił. W jaki sposób nagle wyłonił się z nicości jako człowiek ze sporym majątkiem i wysoką pozycją społeczną, ale nie mogący udokumentować swojej dotychczasowej działalności? W jaki sposób nawiązał w tajemnicy międzynarodowe stosunki?
Lista jego podbojów przedstawiała się imponująco. Ciekawa była historia z żoną niemieckiego finansisty... i rywala, który publicznie poprzysiągł zemstę, a niecały miesiąc później w podejrzanych okolicznościach uległ wypadkowi na nartach. Wiele wskazywało na to, że przekupiono pewne osoby, by zamknąć śledztwo. Tak, Sverenssen miał kontakty, których wolałby nie ujawniać, i potrafił je bezwzględnie wykorzystać w razie potrzeby, pomyślał Sobroskin.
A dlaczego ostatnio – konkretnie w ciÄ…gu zeszÅ‚ego miesiÄ…ca – Szwed regularnie i w tajemnicy kontaktowaÅ‚ siÄ™ z Verikoffem, specjalistÄ… od telekomunikacji kosmicznej z Akademii Nauk w Moskwie? Verikoff byÅ‚ Å›ciÅ›le zwiÄ…zany ze sprawÄ… tajnego kanaÅ‚u Å‚Ä…cznoÅ›ci z GwiazdÄ… Gigantów. RzÄ…d radziecki nie rozumiaÅ‚ polityki ONZ, choć mu odpowiadaÅ‚a, a to oznaczaÅ‚o konieczność ukrywania niezależnego kanaÅ‚u. Amerykanie bez wÄ…tpienia domyÅ›lili siÄ™ wszystkiego, ale nie byli w stanie niczego dowieść. Ich strata. JeÅ›li upierali siÄ™ przy swoich wyobrażeniach o czystej grze, to już ich zmartwienie. Ale dlaczego Verikoff rozmawiaÅ‚ ze Sverenssenem?
I wreszcie, w minionych latach Sverenssen zawsze energicznie popierał dążenia do strategicznego rozbrojenia, a także ogólnoświatową współpracę i zwiększenie potencjału gospodarczego. Dlaczego więc teraz zgadzał się z polityką ONZ, która zdawała się nie sprzyjać wykorzystaniu największej okazji, jaka kiedykolwiek nadarzyła się ludzkiej rasie? Wydawało się to dziwne. Wszystko, co miało związek ze Sverenssenem, wydawało się dziwne.
Co jednak miał zrobić z asystentką Malliuska? Malliusk powiedział, że to Amerykanka. Może istniał sposób, by załatwić tę irytującą sprawę, nie zwracając uwagi Sverenssena; akurat teraz Sobroskinowi szczególnie na tym zależało. Odkładając na bok lojalność, podziwiał sposób, w jaki Pacey bronił stanowiska swojego kraju po wyjeździe Heller, i dosyć dobrze poznał Amerykanina na gruncie towarzyskim. Prawdę mówiąc, to wstyd, że w tej szczególnej sprawie ZSRR i USA nie znajdowały się po tej samej stronie stołu. Ich przedstawiciele wydawali się mieć więcej wspólnego ze sobą niż z resztą delegacji. Tak czy inaczej, przyznał sam przed sobą, na dłuższą metę nie będzie to miało większego znaczenia. Jak przy pewnej okazji powiedziała Karen Heller, powinni myśleć o przyszłości ludzkiej rasy. Trudno było się z nim nie zgodzić. Jeśli właściwie oceniał kontakt z Gwiazdą Gigantów, za pięćdziesiąt lat nie będzie problemu różnic narodowych, może nawet nie będzie narodów. Ale tak uważał jako człowiek. Tymczasem, jako Rosjanin, miał zadanie do wykonania.
Pokiwał głową, zamknął akta i schował je do sejfu. Spotka się z Normanem Paceyem i zapyta go, czy nie mógłby dyskretnie porozmawiać z dziewczyną. Przy odrobinie szczęście sprawa sama się rozwiąże, pozostawiając po sobie zaledwie parę zmarszczek, które wkrótce się wygładzą.
 
Rozdział trzynasty



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Sobroskin rozmyÅ›laÅ‚ przez chwilÄ™, potem otworzyÅ‚ sejf i wyjÄ…Å‚ z niego akta, które na jego proÅ›bÄ™ przysÅ‚aÅ‚ mu nieoficjalnie stary przyjaciel z radzieckiego...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.