Muszę iść do toalety. Niech pan sobie zrobi herbaty i proszę mi nalać whisky. Widzę, że nie rozstaje się pan ze swoją butelką.
Po powrocie do salonu, gdy Lucjan krzątał się po kuchni, Iwan zauważył, że jego papiery są w nieporządku. Bez wątpienia szperał w nich jego gość. Najwyraźniej to myszkujące bóstwo miało słabość do intymnych spraw swoich stworzeń.
- Jak widzę, kolejny raz nie uszanował pan mojej nieobecności - odezwał się Iwan, gdy Lucjan przyniósł imbryk z herbatą i szklanki. - Czyżby moje zapiski aż tak bardzo pana interesowały?
- Mój drogi, nie interesuje mnie ich treść, ale styl. Treść znam od dawna. Przejrzałem je, żeby zobaczyć, czy masz szansę zostać pisarzem z prawdziwego zdarzenia. Nie zapominaj, że twoje historie to coś innego niż metafizyka. To w dalszym ciągu fikcja, choć środki są odmienne; opowieści pisze się, żeby ktoś je przeczytał; do tego potrzebne są środki artystyczne. No więc dlaczego nie pomyślałeś o Chrystusie?
- Pomyślałem, ale nie wspomniałem o nim przez wstydliwość - odparł Iwan.
- Wstydliwość?
- Tak, Lucjanie, ze wstydu. Udało się panu przekonać mnie o tak wielu sprawach z taką łatwością, że ciągle wątpię: zastanawiam się, czy to ja sam siebie nie przekonałem, posługując się pana słowami jak lustrem. Ale to pan sprawił, że powstrzymałem się od pytań o Chrystusa. Całkowicie zgadzam się z panem, że Jahwe jest krwawym dyktatorem. Jednakże obawiałem się wulgarnych dykteryjek o Chrystusie, których zapewne by mi pan nie oszczędził, więc wolałem ich nie wysłuchiwać. Nie rozumie pan? To na pewno dlatego, Lucjanie, że jest pan mistrzem gry, nie pionkiem. Nam pionkom zależy na pięknie naszych opowiastek, na naszych bajeczkach, jeśli pan woli. Chrystus jest dla ludzi paradygmatem nie jako Syn Boży, ale jako ofiara możnych. Fascynuje nas i uspokaja jego pokora i niewinność, kontrast tego, kim był, z barbarzyństwem panów i dyktatorów. Niewątpliwie przypomina pan sobie, co powiedział o dziewiątej, gdy wszystko zmroczniało: Éli, Éli, lema sabachtani? W tym momencie był jednym z nas, Lucjanie. Każda ofiara zawsze wykrzykiwała to samo zdanie, nigdy nie otrzymując odpowiedzi. Rozumie pan? Chociaż to prawda, iż wiara w to, że miałby być synem Boga, zawsze psuła mi przyjemność myślenia o nim. Mimo to nie chciałem, żeby zbrukał go pan swoimi słowami.
- Dobrze powiedziane - westchnął Lucjan. - Twoje słowa ukazują mi, że nabierasz odwagi. I mądrości. Nie wspominałem o postaci Chrystusa, ponieważ ja również nie gardzę nim jako jednostką. Pogardzam tylko tym, czym stał się później, tym, czym uczynił go ten parszywy demagog Paweł z Tarsu. Mogę cię zapewnić, że pomimo swego szaleństwa Chrystus był nawet dosyć sympatyczny, a prawie wszyscy członkowie jego grupy byli wesołymi kompanami. Gdybyś tylko mógł sobie wyobrazić, co tak naprawdę wyprawiali w tym czasie ci młodzi Esseńczycy trochę na bakier z prawem, ty również polubiłbyś go jeszcze bardziej. Jednakże cóż chcesz, historię piszą zwycięzcy, a prawdziwe włóczęgi rzadko pozostawiają po sobie ślady. Judasz, jego najlepszy kumpel, przeszedł do historii jako zdrajca; Jezus został odcieleśnionym aniołem, jego koleżkowie - hordą nawiedzonych oszołomów i nikt nie wielbi Maryi i jej kumpelek za ich prawdziwe wdzięki. Szkoda, że nie zażyczyłeś sobie poznać ich prawdziwej historii. Może którejś nocy ześlę ci sen; to będzie spóźniony prezent w podzięce za twoją kolaborację.
- Nie kolaborowałem - zaprotestował Iwan. - Ograniczyłem się do słuchania pana. Jest pan całkowicie odpowiedzialny za swoje słowa, Lucjanie. Proszę sobie przypomnieć nasz układ: każdy pozostaje na swoich pozycjach, bez uwielbienia.
- Oczywiście, oczywiście. Pamiętam. Ale nie musisz się unosić, mój drogi. Dzisiaj wieczorem przyszedłem w ściśle określonym celu. Nie mam wiele czasu; pozwól mi mówić i nie przerywaj. Potem zrobisz, co uznasz za stosowne. Gdy już odejdę, z pewnością zadasz sobie następujące pytanie: co mogę zrobić teraz, czego nie mogłem zrobić, zanim poznałem tego poczciwego Lucjana? W praktyce oznacza to: jak będziesz mógł rozgrywać interesujące i produktywne partie w świecie gry, który przed tobą odsłoniłem? Zależy mi więc, żeby zostawić ci kilka sugestii, zanim odejdę. Zawieś osąd i posłuchaj; już samo wysłuchanie mojego punktu widzenia pozwoli ci pogłębić znajomość gry. Jesteś całkowicie wolny, a to właśnie wolność wywołuje napięcie, gdy inauguruję jakąś partię. Zgoda?
- Zgoda. Zamieniam się w słuch. Wyznaję, że trochę mnie to ciekawi, gdyż ciągle nie mogę zrozumieć, co mogło pana we mnie zainteresować. I zastanawiam się jeszcze, czy nie jest pan zwykłym obłędem mojego przekarmionego teologią umysłu. Proszę jednak mówić!



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  - Proszę poczekać, Lucjanie...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.