Nie było wówczas wśród ludu angielskiego człowieka, który by nie
zrozumiał natychmiast, co znaczy taki gest przedstawiciela sądowej władzy:
– Ten człowiek ma pójść za mną. Tylko on. Reszta niech zostanie. Milczeć!
Nikt nie przypatrywał się tej scenie. Policja od niepamiętnych czasów dbała, aby akty podobne
dokonywały się w zaciszu odosobnienia.
Tego rodzaju aresztowanie nazywano „sekwestrem osoby”.
Wapentake sprawnie, niby mechanizm na osi, obrócił się w tył i ruszył poważnym, urzędowym
krokiem ku drzwiom.
Gwynplaine spojrzał na Ursusa.
A Ursus rozłożył ręce, wtulił głowę w ramiona i podniósł wysoko brwi. I mimika, i gesty
mówiły wyraźnie: Trzeba poddać się nieznanemu losowi.
Gwynplaine spojrzał na Deę. Siedziała zamyślona. I uśmiechała się.
Położył palce na ustach i posłał jej pocałunek ruchem dłoni, którego żadne słowo nie wyrazi.
Ursus, który widząc, że wapentake obrócił się tyłem, ochłonął nieco z przerażenia, zdążył
jeszcze najcichszym szeptem przestrzec Gwynplaine'a:
– Jeśli ci życie miłe, nie odzywaj się, zanim cię nie zapytają!
Gwynplaine ostrożnie, niby w pokoju chorego, gdzie staramy się zachować jak najciszej,
zdjął ze ściany kapelusz i płaszcz, płaszczem zatulił się aż po oczy, a kapelusz wcisnął głęboko
na czoło; nie rozbierał się tej nocy, miał więc jeszcze na sobie robocze ubranie i skórzany
napierśnik; raz jeszcze popatrzył na Deę; urzędnik sądowy stanął w drzwiach „Zielonego Pudła”,
podniósł do góry swą laskę i zaczął schodzić po ruchomych stopniach wozu; wówczas
Gwynplaine ruszył naprzód, jakby ten człowiek ciągnął go za sobą na niewidzialnym łańcuchu;
Ursus patrzył za odchodzącym Gwynplaine'em; a wilk zaskowyczał żałośnie, krótko, bo
Ursus natychmiast pochylił się i szepnął mu cicho: – On wróci!
Na podwórzu imć Nicless ze służalczym zapałem tłumił przerażony krzyk Vinos i Fibi,
które patrzyły z rozpaczą, jak uprowadza Gwynplaine wapentake w żałobnym stroju, z żelazną
laską w ręku.
Dziewczyny zamarły ze zgrozy, jakby w kamień obrócone.
Govicum jak ogłupiały wytrzeszczał oczy przez uchylone okienko.
Wapentake szedł pierwszy, wyprzedzając na parę kroków Gwynplaine'a. Nie odwrócił się,
nie spojrzał nawet na uprowadzanego, była w nim lodowata, spokojna pewność. Reprezentował
sobą prawo.
W grobowej ciszy przeszli obaj przez podwórze, przeszli przez ciemną izbę gospody i oto
znaleźli się na placu. Przy drzwiach oberży zgromadzili się przechodnie, stał tam również
oddziałek straży sądowej. Gapie w niemym przestrachu rozsunęli się natychmiast na widok
laski konstabla, z wrodzonym Anglikom zdyscyplinowaniem. Wapentake poszedł w kierunku
wąskich, małych uliczek biegnących wzdłuż Tamizy. Nazywano wówczas to miejsce Little
Strand. A Gwynplaine w asyście pachołków sądowych idących po obu jego stronach podwójnym
szeregiem, blady, bez innego ruchu jak bezwiednie stawiane kroki, w płaszcz zawinięty
niby w całun śmiertelny, oddalał się powoli od gospody, postępując niemy w ślad za milczącym
człowiekiem, na podobieństwo posągu prowadzonego przez widmo.
44
III. LEX, REX, FEX
Aresztowanie bez żadnych wyjaśnień, które by mocno zadziwiło dzisiejszego Anglika,
było częstym zwyczajem ówczesnej policji Wielkiej Brytanii. Do sposobu tego, nie zważając
na Habeas Corpus, uciekano się szczególnie chętnie w sprawach delikatnej natury – które we
Francji załatwiane były za pomocą lettres de cachet – jeszcze i za panowania Jerzego II. Walpole
przecież bronić się musiał przed zarzutem nakazania czy też zezwolenia na aresztowanie
Neuhoffa w taki sposób właśnie. Oskarżenie to nie było zresztą całkiem uzasadnione, gdyż
Neuhoff, król Korsyki, wtrącony został do więzienia przez swych wierzycieli.
Ciche aresztowania, stosowane szeroko przez sądy świętej Voehme w Niemczech, z dawna
przyjęte były w obyczaju germańskim, którego wpływ zaciążył nad jedną połową starych
ustaw angielskich; były one również zalecane w niektórych wypadkach przez obyczaj normandzki,
którego wpływ zaciążył nad ich połową drugą. Dowódca straży pałacowej Justyniana
nazywał się „cesarskim dozorcą milczenia”, silentiarius imperialis. Urzędnicy angielscy
stosując ten rodzaj aresztowań opierali się na licznych tekstach normandzkich: Canes latrant,
sergentes silent. – Sergenter agere, id est tacere. – Cytowali Lundulfusa Sagaksa, paragraf 16:
Facit imperator silentium. – Cytowali statut króla Filipa z roku 1307: Multos tenebimus bastonerios
qui, obmutescentes, sergentare valeant. – Cytowali statuta Henryka I, angielskiego,
rozdział LIII: Surge signo jussus. Taciturnior esto. Hoc est esse in captione regis.– Przede



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Ruch ten był rozkazem...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.