Życia by nie starczyło, aby dokładnie opowiedzieć o wszystkich jej przygodach w teatrze, ale wydaje się, że kilka szczegółów, które przytoczyłem powyżej, dać może przyszłym pokoleniom dość wierny obraz jej charakteru. Teraz zaś trzeba nam pokrótce wspomnieć o tym, czego dokonała wspólnie ze swym mężem, ponieważ żadne z nich nigdy nic nie robiło bez drugiego. Co prawda przez długi czas powszechnie przypuszczano, że zarówno w poglądach, jak i w obyczajach nigdy się ze sobą nie zgadzają, potem jednak stało się jasne, że pozory te stwarzają oni sami, aby poddani nie sprzymierzyli się przeciwko nim i nie zbuntowali, lecz aby każdy miał o nich inne mniemanie.
Z początku starali się poróżnić chrześcijan i udając, że w spornych kwestiach mają sprzeczne poglądy[17], doprowadzić między nimi do rozłamu, o którym wkrótce opowiem. Później skłócili między sobą fakcjonistów. Teodora bowiem wszelkimi sposobami stwarzała pozory, że sprzyja stronnictwu Błękitnych, i nie oglądając się na nic, zostawiała im pełną swobodę w walce z przeciwnikami, pozwalając popełniać wszelkie najgorsze przestępstwa. Justynian natomiast robił wrażenie człowieka, który tai gniew i oburzenie, nie może jednak wprost sprzeciwić się żonie; często zamieniali się jakby rolami i jawnie występowali przeciw sobie, bo Justynian domagał się ukarania Błękitnych jako przestępców, ona zaś udawała gniew i skarżyła się, że wbrew woli ulega mężowi.
Jednak stronnicy Błękitnych wydawali się, jak mówiłem, niezmiernie powściągliwi, gdyż nie uważali już za słuszne napadać na okolicznych mieszkańców; natomiast w sprawach sądowych każda ze stron udawała, że broni jednego z przeciwników, a ponieważ zwyciężyć musiał ten, który bronił gorszej sprawy, zagrabiali większą część majątku przeciwników. Cesarz natomiast zezwalał wielu ludziom, których zaliczał do swoich najbliższych, na różne nadużycia władzy i przestępstwa przeciwko państwu, ale kiedy wychodziło na jaw, że zdobyli znaczną fortunę, okazywało się natychmiast, że narazili się czymś jego żonie i że są u niej w niełasce. W takim wypadku cesarz nie wahał się początkowo bardzo gorąco występować w ich obronie, następnie zaś zapominał jak gdyby o swej życzliwości i niespodziewanie przestawał się o nich troszczyć. A ona natychmiast wymierzała im okrutną karę, po czym Justynian, który rzekomo nie wiedział, co się dzieje, bez cienia wstydu zagarniał cały ich majątek. We wszystkich tych łajdactwach działali zawsze w najlepszej zgodzie, ale na zewnątrz udawali, że różnią się w poglądach, dzięki czemu potrafili skłócić między sobą poddanych i bardziej jeszcze utwierdzić swą tyranię.
11. Osiągnąwszy władzę cesarską Justynian natychmiast zdołał wszystko całkowicie pogmatwać. To bowiem, co dawniej było zabronione przez prawo, wprowadzał do konstytucji, a istniejące, przez zwyczaj uświęcone, instytucje obalał, i mogło się wydawać, że po to nosił szaty cesarskie, aby wszystko przyoblec w nową szatę. Znosił istniejące urzędy, wprowadzał nowe, których dotąd nie było, i tak samo postępował ze zbiorami praw i rejestrami wojskowymi, nie z uwagi na sprawiedliwość czy dobro publiczne, lecz po to tylko, aby wszystko było po nowemu i nosiło jego imię. A jeśli nawet nie zdołał czegoś zmienić, to i tak obstawał przy nadaniu sprawie swego imienia[18].
Mordu i grabieży nigdy nie był syty, lecz łupił niezliczone domostwa zamożnych obywateli i wciąż szukał nowych, po czym natychmiast rozdawał zrabowane pieniądze jakimś barbarzyńcom, lub trwonił je na niemądre budowle. A wymordowawszy może z dziesięć tysięcy niewinnych ludzi, natychmiast układał zdradzieckie plany na zgubę wielu innych. Rzymianie żyli wtedy z całym światem w pokoju, przeto nie wiedząc, jak nasycić swą żądzę krwi, szczuł jednych barbarzyńców przeciwko innym i bez żadnego powodu wezwawszy do siebie przywódców ludu Hunów ze zdumiewającą rozrzutnością ofiarował im wspaniałe dary, twierdząc, że jest to rękojmia przyjaźni; a robił to już podobno za panowania Justyna. Hunowie zaś, chociaż brali pieniądze, posłali swoich wodzów wraz z wojskiem, przykazując im najechać ziemie cesarskie, tak aby oni również mogli sprzedać pokój człowiekowi, który nie wiadomo dlaczego pragnął go kupić. Ci zaś natychmiast zaczęli zamieniać obywateli rzymskich w niewolników, a mimo to byli nadal na cesarskim żołdzie. Po nich przyszli inni i również łupili nieszczęśliwych Rzymian, a w nagrodę za ten najazd otrzymali hojne dary od cesarza. Tak więc niemal wszyscy po kolei najeżdżali i plądrowali kraj, nie zostawiając mu chwili wytchnienia. Barbarzyńcy ci bowiem mają liczne grupy przywódców, tak iż wojna, której początek dała bezmyślna rozrzutność, toczyła się w nieskończoność, jak gdyby kręcąc się wokół własnej osi, i nie było na rzymskiej ziemi takiego miejsca, szczytu górskiego czy pieczary, które by pozostały nie tknięte, a wiele miejscowości wpadało w ręce wroga więcej niż pięciokrotnie. Wszystko to jednak, a także i to, co się przydarzyło za sprawą Medów, Saracenów, Sklawenów, Antów i innych barbarzyńców, opowiadałem już w poprzednich księgach. Tu zaś, jak zapowiedziałem na samym początku tej księgi, muszę tylko opisać przyczyny tych zdarzeń.
Tak więc Chosroesowi cesarz wypłacił ogromną ilość złota w zamian za pokój, a mimo to, upierając się przy swoim zdaniu, bez żadnego powodu stał się główną przyczyną zerwania rozejmu, ponieważ zabiegał usilnie o przymierze z Alamundarusem i Hunami, którzy są sprzymierzeńcami Persów. O tym zresztą mówiłem już chyba dość wyraźnie w księgach poświęconych tym sprawom, i kiedy tak na zgubę Rzymian pchał fakcjonistów do zbrodni i rozniecał pożogę wojenną po to jedynie, aby ziemia spłynęła ludzką krwią, a on sam mógł zagrabić jak najwięcej pieniędzy, postanowił dokonać jeszcze większej rzezi swoich poddanych.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Teodora miała ładną twarz i wdzięczną postać, choć była niewysoka i nieco blada, tak iż cera jej sprawiała wrażenie żółtawej; spojrzenie zaś miała...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.