Myślenie potoczne jest bardzo konkretne, a od kilku stuleci tą dominującą formą, w której toczy się życie zbiorowości ludzkich, jest właśnie państwo. Ale właśnie: od kilku stuleci! A czy przedtem nie było społeczeństwa? A czy może nie będzie społeczeństwa, jeśli ziszczą się prognozy
politologów na temat stopniowego zaniku państw narodowych i zastąpienia ich odmiennymi formami regionalnej czy nawet globalnej organizacji i administracji? Myślenie naukowe opiera
się na abstrakcji, odchodzeniu od konkretu. Dla dzisiejszej socjologii więc społeczeństwo to nie konkretna zbiorowość, lecz raczej swoisty rodzaj rzeczywistości, która manifestuje się w najrozmaitszy sposób w zbiorowościach najrozmaitszej skali. Społeczeństwo państwowe czy
narodowe to tylko jedna z odmian społeczeństwa. Bo społeczeństwo to także zbiorowości mniejsze od państwa: rodzina i krewni, wspólnota lokalna i sąsiedzi, krąg przyjaciół i klub towarzyski, sekta i parafia, stowarzyszenie i partia polityczna, klasa i warstwa społeczna, grupa etniczna i mniejszość narodowa, szkoła i uniwersytet. Społeczeństwo to również zbiorowości większe od państwa: korporacje międzynarodowe, wielkie Kościoły, cywilizacje, federacje, wspólnoty regionalne, kontynentalne czy wreszcie społeczeństwo globalne. Cała gama tych zbiorowości różnej skali, od kilkuosobowych do kilkumiliardowych, to dla socjologa odmiany społeczeństwa.
Druga sugestia myślenia potocznego to utożsamienie społeczeństwa ze zbiorowością ludzi, wielością konkretnych osób. To narzuca się niemal nieodparcie: społeczeństwo to nic innego jak
ludzie, bo nic innego naocznie nie dostrzeżemy. Rodzina to ojciec, matka, dzieci. Uniwersytet to profesorowie, asystenci i studenci. Firma to dyrektorzy i pracownicy. Kościół to księża i wierni.
Polska to Polacy. Oczywiście to wszystko prawda, ale prawda tylko cząstkowa. Uwaga skupia
się tylko na jednym aspekcie społeczeństwa, wielości jednostek, albo inaczej ‐ populacji. Nauka
także i tutaj wymaga pójścia dalej, odejścia od oczywistości i konkretu.
Socjologia zauważa więc po drugie, że aby móc mówić o społeczeństwie, pomiędzy
poszczególnymi jednostkami występować muszą jakieś powiązania, zależności, relacje łączące pojedynczych ludzi w pewną całość. Twórcy socjologii ‐ Auguste Comte, Herbert Spencer ‐
posługiwali się tutaj analogią do organizmu. Tak jak organizm biologiczny to nie prosta suma
komórek, tkanek, organów, lecz spoista i wspólnie funkcjonująca całość, tak samo
społeczeństwo to nie prosta suma ludzi, lecz zintegrowany i funkcjonujący organizm społeczny.
W dzisiejszej socjologii echem tej perspektywy jest kategoria grup społecznych, od
najmniejszych, np. rodziny, do największych, np. narodu.
W XX wieku dokonano kolejnej abstrakcji, wprowadzając w miejsce organizmu pojęcie systemu
społecznego, w którym uczestniczą nie tyle konkretne jednostki, osoby, ile raczej pewne wyróżnialne pozycje społeczne lub związane z tymi pozycjami role (np. w koncepcji Talcotta Parsonsa czy Niklasa Luhman‐na). System społeczny to np. szpital, a więc powiązany zespół
pozycji (statusów) takich, jak ordynator, lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, technicy rentgenowscy, pacjenci, gdzie wszyscy wykonują jakieś przypisane do ich pozycji i wzajemnie
się uzupełniające role.
Dalszy krok na drodze abstrakcji polegał na wyodrębnieniu samej sieci relacji, powiązań międzyludzkich z całości systemu. Zauważono, że można szukać prawidłowości powiązań i
relacji niezależnie od tego, kogo one wiążą, jakie osoby czy jakie pozycje, i niezależnie od tego, 21
w jakich zbiorowościach się przejawiają. Tak jak w geometrii badamy punkty, linie, trójkąty, wieloboki, niezależnie od konkretnych obiektów o takich kształtach, tak w proponowanej przez



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  20 społeczeństwo francuskie, społeczeństwo japońskie, społeczeństwo amerykańskie...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.