Powtarza sie tam zawsze jeden temat w wielu wariantach: ktos bardzo malutlki bywa przesladowany i zagrozony przez kogos bardzo poteznego, grozacego malemu zabiciem lub pozarciem. Malenstwo ucieka i na koniec udaje mu sie wydostac z opresji albo nawet dac lupnia przesladowcy. Publicznosc nie bylaby sklonna ogladac bez konca roznych odmian tego samego tematu, gdyby nie dotykal on czegos bardzo zblizonego do jej przezyc emocjonalnych. Mala istotka zagrozona przez poteznego i zlego nieprzyjaciela jest najwidoczniej sam widz; moze to tak odbierac i moze sie z ta sytuacja identyfikowac. Ale, ma sie rozumiec, gdyby nie bylo happy end'u, rzecz nie bylaby tak atrakcyjna; wlasnie dzieki niemu widz, przezywajac wszystkie swe leki i odczuwajac swoja znikomosc, doznaje na koniec milego wrazenia, ze mimo wszystko uratuje sie, a nawet pokona silniejszego. Jednak - i to jest znamienna i smutna strona happy end'u - ocalenie polega najczesciej na umiejetnosci ucieczki i na nieprzewidzianych wydarzeniach, ktore udaremniaja potworowi schwytanie ofiary.
 
Polozenie, w jakim w naszych czasach znajduje sie jednostka, przewidzieli juz wizjonerzy dziewietnastego wieku. Kierkegaard opisuje bezradna istote rozdarta i udreczona zwatpieniem, przepelniona uczuciem osamotnienia i znikomosci. Nietzsche daje swa wizje nadejscia nihilizmu, zrealizowanego pozniej przez hitleryzm, i kresli wizerunek nadczlowieka bedacego zaprzeczeniem nic nie znaczacej, pozbawionej orientacji jednostki, ktora znal w rzeczywistosci. Motyw bezsilnosci czlowieka znalazl najtrafniejszy wyraz w dziele Franza Kafki. W Zamku opisuje on czlowieka pragnacego zetknac sie z tajemniczymi mieszkancami zamku; maja oni mu rzekomo powiedziec, co ma robic, i wskazac mu jego miejsce na ziemi. Cale zycie tego czlowieka schodzi na oblednym wysilku nawiazania tego kontaktu. Nie uda mu sie to nigdy i pozostanie sam, z uczuciem kompletnej pustki i bezradnosci.
 
Uczucie izolacji i bezsily szczegolnie pieknie opisal Julian Green w nastepujacych slowach:
 
Wiedzialem, ze znaczymy niewiele w porownaniu z wszechswiatem, wiedzialem, ze jestesmy niczym; lecz to, ze jestesmy czyms tak niezmiernie malym, wydaje sie nas zarazem przytlaczac i uspokajac. Te liczby, te wymiary przekraczajace zasieg mysli ludzkiej przygniataja nas calkowicie. Czy nie istnieje nic, do czego moglibysmy przylgnac? Posrod chaosu zludzen, w ktore rzucamy sie glowa naprzod, ostaje sie tylko jedna prawda, a jest nia - milosc. Wszystko inne jest nicoscia, pustka. Zagladamy w olbrzymia, ciemna otchlan. I strach nas ogarnia7.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
   Popularnosc filmow o Mickey Mouse swiadczy wymownie o tym, jak dalece przecietnego Amerykanina przenika to poczucie leku i braku znaczenia...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.