Na wschodniej i północnej części kontynentu Dakkar zasiedlonego przez Ziemian, wybuchły pomiędzy mieszkańcami długotrwałe walki. I choć nie były tak zażarte, jak gwałtowne erupcje furii, które znaczyły historię Starej Ziemi, stanowiły wystarczający powód do zmartwień.
Trójka s’vańskich rozmówców, którzy przypadkiem przebywali na MacKay w związku z innym projektem, chciała załagodzić spór. Ich ofertę przyjęto, ale okazała się być jedynie połowicznym sukcesem, Na Mauka IV wybuchł bunt wśród grupy wyspiarzy, którzy twierdząc, że są zaniedbywani, próbowali oderwać się od centralnej planetarnej administracji na głównym kontynencie. Jako, że znaczną część populacji wysp stanowili niedawno zdemobilizowani żołnierze, ich opór był niewspółmiernie wielki w stosunku do ilości mieszkańców. Nie było tam żadnych S’vanów, by pomóc ostudzić zapały zażartych wyspiarzy i urazę tych z kontynentu.
Najgorsze kłopoty wybuchły na Barnardzie, pierwszej planecie skolonizowanej przez Ziemian i jedynej, która szybko stawała się równie zurbanizowana, co Ziemia. Barnard był też domem sporej populacji Massudów, którzy robili wszystko, co mogli, by trzymać się z dala od swych dwunożnych braci i ich niecywilizowanego, a do tego, gwałtownie pogarszającego się zachowania. Istnienie licznej klasy Ziemian, którzy bardzo się wzbogacili dzięki wojnie, tylko zaostrzało rosnące napięcia, co groziło zaangażowaniem Massudów w zbliżający się wbrew ich woli konflikt.
Sytuacja stała się wystarczająco zła, by wywołać cichą radość wśród Ampliturów, ale mimo starannego monitorowania szeregu źródeł informacji, Lalelelang nie mogła znaleźć śladu choćby pośredniego zaangażowania Ampliturów w pogłębiające się swary pomiędzy Ziemianami. Nie było też oznak regresji, czy niepokoju wśród ich byłych sojuszników, takich, jak Ashreganowie, czy Krygolici. Wszyscy radośnie się rozbrajali i pod niebiosa wychwalali odzyskany pokój.
Lalelelang wiedziała, że Ampliturowie muszą zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się na planetach Ziemian, ale dowodów na to miała nie więcej, niż na poparcie innych swoich teorii, Póki co, kontynuowali demontaż swego potężnego kompleksu wojskowego, jednocześnie podejmując niepewne kroki, zmierzające do nieograniczonego uczestnictwa w międzygwiezdnym handlu i komunikacji. Jeśli ich działalność była inspirowana jakimiś sekretnymi motywami, to były one dobrze ukryte.
I wtedy, około czwartej rocznicy rozpoczęcia rozruchów wśród Ziemian, wbrew jej złowieszczym przepowiedniom, walki osłabły. Nie zostały całkiem przerwane. Niektóre konflikty pomiędzy nimi ciągle trwały, nowe wybuchały, ale stare, zaczęły wygasać. Nie każda zapalna sytuacja kończyła się wybuchem walk, nie każda kłótnia powodowała użycie siły. Szereg poważnych handlowych sporów zakończył się ugodą.
Nauczeni bolesnymi doświadczeniami na Baraardzie, Massudzi trzymali się z dala od takich utarczek. Jakiekolwiek działania S’vanów pozostawały niewidoczne.
Może nie doceniała S’vanów. Nie byłaby pierwsza. Może jednak byli w stanie kontrolować tę ludzką chorobę, nie kwapiąc się z jej uleczeniem, A może dalsze eksplozje walk trzymane były w tajemnicy, dzięki tajemniczej Kadrze pułkownika Straat-iena. A może to oni pracowali nad S’vanami. Bez względu na przyczyny, wyniki były optymistyczne.
Czy, nawet wśród ekscentrycznych Homo Sapiens, istniało coś takiego, jak dopuszczalny poziom przemocy? Rozważała różne warianty.
Choć zaniepokojona, reszta Gromady wolała ignorować ten problem tak długo, jak długo nie rozprzestrzenia się na ich własne światy. W przeciwieństwie do S’vanów, teraz, gdy wojna była skończona, ogół populacji Gromady nie dbał o to, czy rodzaj ludzki sam siebie unicestwi, czy też nie. Prawdę mówiąc, było wielu, którzy uważali, że to nie byłoby takie złe rozwiązanie.
Setki lat asocjacji z Gromadą doprowadziło jednak do pewnych dostrzegalnych zmian w żywej tkance rodzaju ludzkiego. Były oznaki, świadczące o tym, że pierwszy kontakt, William Dulac, mógł jednak mieć choć częściową rację w ocenie własnego gatunku. Po zakończeniu wojny społeczne interakcje pomiędzy Ziemianami i ich współbraćmi na innych planetach zaczęły się rozwijać.
Gdyby udało się wyperswadować S’vanom hodowlę bitewnych zdolności Ziemian, to progres w kierunku w pełni zintegrowanej cywilizacji można by jeszcze przyspieszyć. Jeśli tak się nie stanie, wiedziała, że pewnego dnia rodzaj ludzki może powrócić do tego samego rodzaju samobójczych zmagań, jakie kiedyś charakteryzowały ten gatunek. Lalelelang wielokrotnie sprawdzała wyniki swej pracy. Krępi, włochaci humanoidzi grali w bardzo niebezpieczną grę, na niewiarygodnie wielką skalę.
Tak czy inaczej, jedyne, co mogła zrobić, to obserwować i monitorować. W jej pamięci czysto i wyraźnie pozostała wizyta, którą S’vanka złożyła jej przed kilku laty, podobnie jak wynikające z niej implikacje.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Baza danych rosÅ‚a, a z niÄ… jej niepokój...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.