scand
- Willard Croft maczał w tym palce. I mam powody
przypuszczać, że po zwinięciu eksperymentu Proteusz starał się go
wznowić na własną rękę.
- Tworząc Koalicję?
- Tak. Powiedz panu Tynanowi, że od lat obserwuję, co się w tej
sprawie dzieje i mogę mu udzielić cennych informacji, które pozwolą
odszukać Crofta.
222
Anula
- Powiem mu - przyrzekła.
- A teraz musimy się niestety pożegnać. Twój młody przyjaciel
nie może się ciebie doczekać - powiedział Hatch, spoglądając w
kierunku baru.
- Powinnam chyba dziękować Bogu, że jesteś po naszej stronie -
zauważyła Honey. - Ładnie bym wyglądała, gdyby było odwrotnie.
Bardzo ci dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Uścisnął jej rękę przez
stół. - Będzie mi brakowało naszych rozmów, ale teraz wiem, że
dobrze zrobiłaś, rezygnując z pracy. Jesteś za bystra, że się marnować
w centrali telefonicznej.
- Jesteś kochany - odparła ze wzruszeniem. - Wiele rzeczy
muszę w moim życiu zmienić.
alous
- Wiem.
Odchodząc od stolika, zadała sobie pytanie, czy jest coś, czego
Hatch o niej nie wie.
scand
223
Anula
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
- Udało się - szepnęła, biorąc Maksa pod rękę przy drzwiach
baru.
- Nie muszę do nikogo strzelać?
- Nie. W każdym razie nie dzisiaj. - Spojrzała mu w oczy. -
Teraz marzę tylko o powrocie do domu.
- Dobrze, ale ja prowadzę. - Honey chciała się zbuntować, lecz
nagle zdała sobie sprawę, że przeżyte emocje kompletnie ją
wyczerpały. W milczeniu sięgnęła do torebki i podała mu kwit
parkingowy.
Max nadal był tak bardzo zaprzątnięty tajemniczą sceną, jaką
alous
przez ostatnie pół godziny obserwował, że odruchowo wyjął z
kieszeni plik banknotów, aby dać parkingowemu napiwek.
- Co to ma znaczyć, do cholery? - zapytała Honey. Max dopiero
teraz zdał sobie sprawę ze swej nierozwagi.
- Musimy porozmawiać - odparł.
scand
- Ja myślę!
- Ale nie teraz. Po powrocie do domu. - Bał się, żeby nie zaczęła
go okładać w trakcie prowadzenia samochodu.
- To ja mam dom, cwaniaczku! Ty podobno jesteś włóczęgą.
- Bo tak jest. I jeszcze przez jakiś czas zamierzam nim pozostać.
- Podał parkingowemu pieniądze. Był zazwyczaj bardziej hojny, lecz
w tej sytuacji wolał zachować umiar. - Nie jesteś głodna? - spytał.
- Jestem. Ale przede wszystkim domagam się wyjaśnień.
224
Anula
- Dobrze, wszystko sobie wyjaśnimy podczas kolacji. - Uznał za stosowne zaznaczyć, że wyjaśnienia powinny być wzajemne.
Wzburzona Honey bez słowa otworzyła prawe drzwi samochodu
i wskoczyła na siedzenie.
Nareszcie powie jej prawdę o sobie, myślał Max, ruszając sprzed
hotelu. Powie jej prawdę, a potem się pobiorą. Zrobiło mu się lekko
na duszy.
- Jedziesz do domu? - zdziwiła się Honey. - Myślałam, że
zabierzesz mnie do restauracji.
- Wyobraziłem sobie, jak rozebrana do naga gotujesz kolację.
- Niezła myśl.
- Wiedziałem, że to ci się spodoba. Od pierwszego razu na plaży
rozebrałaś się...
alous
- Ale tylko do połowy i tylko po to, żeby cię opatrzyć, bo byłeś
poraniony.
- A wczoraj kochaliśmy się w ogrodzie.
- Bo musiałam sobie coś udowodnić.
Jej również zrobiło się lekko na duszy. Już nie pamiętała o
scand
podejrzanym pliku banknotów w jego ręce. Kiedy jednak skręcili w
uliczkę, przy której stał jej dom, Honey ujrzała zaparkowanego przed
drzwiami ojcowskiego rollsa i serce jej zamarło. Max też go
zauważył.
- Jedź dalej, nie zatrzymuj się - rozkazała.
- Kto to jest?
225
Anula
- Nieważne. Moi współlokatorzy. Mamy samochód, mamy
pieniądze, możemy od razu jechać dokąd oczy poniosą.
- Wolałbym się jednak z nimi spotkać - odparł Max, zatrzymując
auto.
Już miała znowu krzyknąć, żeby jechał dalej, kiedy sobie
uświadomiła, że na to, by naprawdę zmienić swoje życie, musi stawić
czoło rodzinnej sytuacji, w którą sama się wpędziła swoim
dotychczasowym postępowaniem. Ogarnęła ją chłodna determinacja.
Wyskoczyła z samochodu i pierwsza pobiegła do drzwi.
- Cześć, mamo! Cześć, tato! Co za niespodzianka! - zawołała na
widok rodziców.
- Więc jednak wróciłaś. Co za ulga - rzekła matka.
- A gdzie miałam... - zaczęła, ale urwała, przypomniawszy sobie
alous
o liście, który zostawiła przed ich wyjazdem z wyspy. - To znaczy
nadal wybieram się w nieznane, a do domu wpadłam tylko po
najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjeżdżamy razem - dodała, wskazując
Maksa.
W salonie zapadła lodowata cisza.
scand
- Ja przecież pana znam - nieoczekiwanie odezwał się Charles
Evans.
- Jak to? - Zdezorientowana Honey spoglądała to na ojca, to na
Maksa.
- Bardzo mi miło - rzekł Charles Evans, gorąco ściskając dłoń
gościa.
226
Anula
- Kochanie, dlaczego nam nie powiedziałaś? -z pretensją w głosie zwróciła się do niej matka.
- O czym?
- Wczoraj miałem ci powiedzieć - Wtrącił Max.
- To jakieś wariactwo - oburzyła się Honey. -Każdy coś mówi
albo czegoś nie mówi, a ja nic z tego nie rozumiem.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że widujesz się z Maxwellem
Strongiem? - zapytał ojciec.
- Z kim?
Prawda docierała do niej powoli. Znała to nazwisko ze słyszenia,
ale upłynęła długa chwila, nim uprzytomniła sobie, kto jest jego
właścicielem.
- Ty jesteś tym słynnym multirniliarderem Maxwellem
alous
Strongiem?! - wrzasnęła wreszcie.
- Kochanie, postaraj się zrozumieć - przestraszył się Max. -
Potrzebowałem trochę czasu.
Honey zapewne rzuciłaby się Maksowi do gardła, gdyby ojciec
w porę jej nie powstrzymał.
scand
- Co ty wyprawiasz, dziecko? - upomniała ją matka. - Spróbujmy
porozmawiać jak cywilizowani ludzie.
- Pieprzę wasze cywilizowane rozmowy - parsknęła Honey,
wyrywając się z ramion ojca.
- Usiądź i zastanów się - poprosiła pani Evans.
- Już się zastanowiłam. - Honey uwolniła się z objęć ojca. Miała
ochotę wszystko im wygarnąć, krzyczeć i wymyślać, lecz w końcu
227
Anula
wpajane od dzieciństwa zasady wzięły górę i oznajmiła tylko: -
Wyjeżdżam. I niech nikt - tu przeniosła spojrzenie na Maksa -niech
nikt z was nie ośmieli się mnie śledzić.
- Ależ dziecko... - zaczął ojciec.
- Nie jestem dzieckiem!
- Zastanów się, kochanie, i przestań mówić od rzeczy - wtrąciła
matka. - Przyjechaliśmy, bo niepokoimy się o ciebie. Chcieliśmy się



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  - Mówisz o rodzicach dzieci z probówki? Twarz mu drgnęła...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.