|
biskupa – nie ma łóżek w chatach, a nowonarodzone dzieci kładzie się w jamach wygrzebanychw ziemi a więc miast zacząć życie od kolebki, zaczynają je od...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Wszystko to widziałem sam. Czy wiecie, milordowie, kto płaci uchwalone przez was podatki? Ci, co konają z nędzy. Błądzicie, błądzicie, niestety! Złą obraliście drogę. Powiększacie nędzę nędzarza po to, by powiększyć bogactwo bogacza. A wręcz przeciwnie postępować by należało. Odbierać pracującemu po to, by dać nierobowi, odebrać głodnemu, by dać sytemu, odebrać nędzarzowi, by dać księciu! O tak, płynie w moich żyłach stara republikańska krew. Przejmuje mnie to wstrętem. Brzydzę się królami! A bezwstyd kobiet! Opowiedziano mi smutną historię. Nienawidzę Karola II! Kobieta, którą kochał ojciec mój, oddała się temu królowi wtedy, kiedy mój ojciec umierał na wygnaniu. Nierządnica! Karol II, Jakub II; po nicponiu – zbrodniarz. Cóż to jest – król? Człowiek, słaba i wątła igraszka swoich zachcianek i ułomności. I na cóż 159 potrzebny jest król? A wy tuczycie jeszcze tego pasożyta. Dzięki wam ta glista staje się wężem boa, ten tasiemiec staje się smokiem. Łaski dla ubogich! Powiększacie podatki na korzyść tronu. Bądźcie ostrożni ustanawiając prawa. Bądźcie ostrożni, pomnijcie na miażdżone przez was nieszczęśliwe rojowisko. Spuśćcie wzrok w dół. Spójrzcie pod stopy wasze. O wielcy, mali istnieją! Ulitujcie się! Tak. Ulitujcie się nad sobą! Bo te tłumy konają, a śmierć tego, co w dole, pociąga za sobą śmierć tego, co w górze. Śmierć to bezwład, który stopniowo ogarnia całe ciało, wszystkie jego członki bez wyjątku. Kiedy noc nadchodzi, nikt nie może zachować dla siebie swojej własnej cząstki światła dnia. W imię własnego egoizmu poratujcie innych! Kiedy okręt tonie – żaden z pasażerów nie może patrzeć na to obojętnie. Katastrofa nie grozi tylko tym spośród nich czy tylko tamtym – giną w niej wszyscy bez wyjątku. Przepaść jest dla wszystkich, pamiętajcie o tym. Niepohamowany śmiech spotężniał w dwójnasób. Zresztą, by rozweselić zgromadzenie, wystarczyłaby już sama niezwykłość, sama dziwaczność wypowiedzianych słów. Nie ma bardziej upokarzającego bólu, nie ma wściekłości głębszej niż ta, którą dać może świadomość, że tragiczny we wnętrzu swoim, na zewnątrz jesteś tylko śmieszny. Ten ból, tę wściekłość właśnie czuł Gwynplaine. W jednym kierunku działać miały jego słowa, w drugim, wręcz odwrotnym, działała jego twarz; położenie rozpaczliwe. W głosie jego odezwały się nagłe zgrzyty. – Wesoło wam, panowie! To dobrze. Oto ironia stawia czoło agonii. Szyderczy śmiech znieważa jęk konania. I wszechpotężni jesteście! Być może. Być może. Zobaczymy. I ja jestem jednym z nich! I jednym z was, i jednym z was również, o ubodzy, biedni! Sprzedał mnie król, przygarnął mnie nędzarz. Kto okaleczył mnie? Książę. Kto mnie uzdrowił i wykarmił? Biedak sam przymierający głodem. Jestem lordem Clancharlie, lecz na zawsze pozostanę Gwynplaine'em. Pochodzę z możnych, przynależę do maluczkich. Jestem wśród tych, co używają, a z tymi, co cierpią. To społeczeństwo jest złe, fałszywe. Nadejdzie pewnego dnia prawdziwe społeczeństwo. A wtedy nie będzie już wielmożów, będą tylko wolni żywi ludzie. Nie będzie już panów, będą ojcowie. Taka jest przyszłość. Nie będzie już upodlenia, poniżenia, ciemnoty, nie będzie ludzi-zwierząt jucznych, nie będzie dworaków, nie będzie lokai, nie będzie królów – zajaśnieje światło! A tymczasem – oto jestem tutaj. Przysługuje mi prawo i z tego prawa korzystam. Czy przysługuje mi prawo? Nie – jeżeli skorzystam zeń dla siebie tylko. Tak – jeżeli skorzystam zeń dla dobra ogółu. Przemówię do lordów, bo jestem jednym z nich. O, bracia moi z nizin, opowiem im o waszym ubóstwie. Stanę przed nimi trzymając w garści łachmany ludu i potrząsnę nad głowami władców nędzą niewolników i nie będą już mogli więcej, oni, uprzywilejowani i pyszni, uwolnić się od wspomnienia nieszczęśliwych, i nie oswobodzą się już ci książęta od swędzenia i bólu, który czują biedni, a że strząsam na nich robactwo – trudno, a że spadnie ono na lwy – tym lepiej. Tu Gwynplaine zwrócił się w stronę niższych pisarzy, którzy klęczeli przy czwartym worze z wełną i pisali pilnie: – Dlaczego tamci dwaj klęczą? Cóż wy tam robicie na kolanach? Wstańcie, ludźmi przecież jesteście! To nagłe zwrócenie się do podwładnych, których lord spostrzegać nawet nie powinien, dopełniło miary wesołości. Przedtem krzyczeli: brawo! Teraz wołali: hura! Nie tylko w ręce
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- 12 miesięcy od dnia bilansowego,
d) rozliczeń międzyokresowych – trwają nie dłużej niż 12 miesięcy od
dnia bilansowego;
19) rzeczowych...
- – Dobrze, dobrze...
- ORA–01003
no statement parsed
Cause
A host language program call referenced a cursor with no associated parsed SQL statement...
- Czekałem w naszym pokoju, aż w łazience pani Joanna poprawi toaletę, gdy Zosia ni stąd ni zowąd zapytała:– Szukamy złodziei koron i diademu, a tak...
- Nie miałem ochoty się z nimi spierać, mimo to jednak odpowiadałem:– Przeciw komu chcecie budować mury i wieże, jeśli nie przeciw Egiptowi? To istotnie...
- NEJ 13-Aaron Allston-Linie Wroga II, Twierdza Rebelii
już przeanalizować tego, co widzi na zewnątrz i poskładać w jeden sensowny obraz – coraz bardziej...
- Róża Luksemburg – Zaniedbane obowiązki (1919 rok)
1 Wolffsche Telegraphenbüro – Agencja Telegraficzna Wolffa...
- 47
Sygnały występujące w 15-pinowym porcie minikonwertera
Numer pinu
Nazwa sygnału
Typ sygnału
1
SHLD – Cable...
- – Kochanie, czy już poszła?Kochanka cicho wzywała go z salonu...
- – Pierwsi koloniści byli Irlandczykami, którzy chcieli uniknąć wciąż trwających w ich kraju religijnych sporów, ale pragnęli zachować swoją...
|
|