Bez wątpienia podsłuchała całą scenę z Enid. Z niechęcią poszedł wysłuchać jej opinii na ten temat. Czarująca Ah Chi, wróciwszy z malarskich wakacji w Zatoce Perskiej czy gdzie tam była, na pewno dokładnie go wypyta o szczegóły incydentu.
 
* * *
Tuż po wachcie, w trakcie której Bryant Lattimore poczuł się jak mały skorupiak, u pani Warhoon zjawił się ochotnik. Po rozmowie z nim natychmiast wpadła do wypełnionego molibdenowymi kryształami pomieszczenia Doradcy Lotu. Lattimore skwapliwie skorzystał z okazji i chwycił podekscytowaną kobietę za ponętne ramiona.
– Bądź konsekwentna, Hilary! – powiedział. – Nie mam ochoty patrzeć, jak moja piękna kosmoklektyczka denerwuje się bez powodu. Chciałaś ochotnika, no to go masz. Teraz zrób kolejny krok i przygotuj faceta do wykonania zadania.
Pani Warhoon uwolniła się, choć Lattimore zdążył jej nieco wygnieść ubranie. Ach ci silni, brutalni mężczyźni! Bóg jeden wie, jak Doradca Lotu zachowa się przy następnej okazji, przy następnym metaforycznym „na wschód od Suezu”. Na szczęście kobiety miały swoje sposoby obrony. A w najgorszym razie, cóż, trzeba będzie ustąpić.
– Ten ochotnik jest dość szczególny, Lattimore. Mówi ci coś nazwisko Samuel Melmoth?
– Zupełnie nic. Nie, czekaj! Do ciężkiej cholery, to przecież syn Ainsona! Chcesz powiedzieć, że to właśnie on się zgłosił?!
– Jest coraz bardziej niepopularny wśród szeregowców i skutkiem tego czuje się trochę wyobcowany. A ostatnio jeden z jego kompanów z kajuty, nazwiskiem Quilter, podbił mu oko.
– Znowu Quilter, co? Obiecujący materiał na przywódcę. Muszę o nim porozmawiać z kapitanem.
– Chciałabym, żebyś przyszedł i towarzyszył mi, gdy będę instruować młodego Ainsona. O ile nie jesteś zbyt zajęty.
– Hilary, jestem do twojej dyspozycji o każdej porze.
Wystrój biura pani Warhoon stanowił paskudną odmianę stylu urorganicznego (który, jak wszystkie nazwy prądów w sztuce, nosił nazwę tak wieloznaczną lub wewnętrznie sprzeczną, że niemal bezsensowną). Lattimore wkroczył za swoją przewodniczką w świat kolorowych papug. Powiększona dwieście tysięcy razy włóknista tkanka biegła po suficie, podłodze i ścianach, od czasu do czasu układając się w płaskorzeźby. W samym środku pomieszczenia siedział samotnie, sztywno wyprostowany Aylmer Ainson w zielonym mundurze i z pociemniałym okiem na tle szarej twarzy. Na widok wchodzącej pani Warhoon i Lattimore’a wstał.
„Biedny młokos”, pomyślał Doradca Lotu. Zdecydowanie lepiej niż jego towarzyszka rozumiał, że coś tak pospolitego jak podbite oko może doprowadzić tego typu chłopaka do decyzji samotnego pozostania na obcej planecie. Do tego czynu doprowadziła go zresztą cała jego historia... i historia jego rodziców, i wcześniejszych pokoleń aż po pierwszych oszukanych kretynów, którzy zdecydowali, że nie chcą żyć jak zwierzęta, że takie życie nie jest dla nich dość dobre; podbite oko stanowiło jedynie ostateczny argument. Czy ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że napaść była przypadkowa? Może biedny chłopiec musiał sprowokować atak, by się upewnić, że zgodnie z jego podejrzeniami, zewnętrzny świat jest agresorem.
„Gdzieś – pomyślał Lattimore (w równej mierze z dużym samozadowoleniem, jak i z trwogą) moje wychowanie musiało obrać zły obrót, w przeciwnym razie nie znalazłbym tak wiele sensu w odpowiedzi dzieciaka na nasze ogłoszenie.
– Proszę siadać, panie Melmoth – zagaiła pani Warhoon miłym głosem, który Lattimore’owi wydał się osobliwie nieprzyjemny. – To Doradca Lotu, pan Lattimore. Nikt lepiej od niego nie zna problemów porozumienia się z poobami i chętnie udzieli ci wskazówek w kwestii twojego późniejszego zachowania.
– Dzień dobry panu – odezwał się młody Ainson, błyskając podpuchniętym okiem.
– Najpierw trochę tła – podjęła pani Warhoon z pewnym siebie, ujmującym uśmiechem – aby cię wprowadzić w temat, jak to mówią. Kiedy wyjdziemy z lotu TP, znajdziemy się w gwiezdnej gromadzie, liczącej co najmniej piętnaście planet, z których sześć... sądząc po zdalnym pomiarze techniwizyjnym przeprowadzonym przez „Mariestopes”... posiada atmosferę typu ziemskiego. Wiesz z pewnością, że naszych obcych znaleziono obok kosmicznego pojazdu. Mamy nadzieję wkrótce ustalić, czy należał do nich, czy też do jakiegoś innego gatunku z nimi sprzymierzonego. Każda z tych opcji sugeruje, że być może w tej właśnie gromadzie istnieje cywilizacja, a może jest ich więcej... zdolna do odbywania podróży kosmicznych. Co za tym idzie, prawdopodobnie będziemy musieli spenetrować wszystkie tamtejsze potencjalnie zamieszkałe planety. Zaplanowano jeszcze przed opuszczeniem Ziemi, że na pierwszej planecie, na której znajdziemy obcych, powinniśmy stworzyć stanowisko obserwacyjne. Mnie jednak przyszedł do głowy pewien pomysł, na którego realizację zgodził się już kapitan Pestalozzi. Polega on – mówiąc wprost i bez ogródek – na pozostawieniu ochotnika na stanowisku obserwacyjnym. Wyposażymy go w zapasy oraz syntezatory pożywienia, a tubylcy – wnosząc z zachowania pojmanych wcześniej okazów – z pewnością nie będą wrogo nastawieni, toteż ochotnik będzie zupełnie bezpieczny i nie grozi mu żadne ryzyko. Rozumiem, że zgodziłeś się zostać tym ochotnikiem.
Bezpieczna wśród jaskrawych papuzich barw i na statku pełnym ludzi, cała trójka posłała sobie uprzejme uśmiechy.
„Czy młodzieniec wyczuł – spytał się w myślach Lattimore – kłamstwo w słowach pani Warhoon? Któż może wiedzieć, jakie piekło są zdolne stworzyć nososrale na rodzinnej planecie, któż może wiedzieć, czy nie mieszkają tam istoty żywiące się ludźmi, istoty, które używają nososrali dokładnie do tego, do czego my używamy uszlachetnionych duńskich świń rasy Landrace? I jeszcze jedna wątpliwość, już od jakiegoś czasu dręcząca Lattimore’a: kto wie, jakie piekło ten młokos, to wcielenie świętego Antoniego, stworzy dla siebie w swojej dziczy?”. Niewiadomych było wiele i rozwoju wypadków doprawdy nie sposób było przewidzieć.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Kochanie, czy już poszła?Kochanka cicho wzywała go z salonu...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.