— No więc, co to za sensacja, Murgen? Dlaczego nie chcą nam nic powiedzieć o tej suce? Och!
Widziałeś tamtą? Wybuchła.
— W porządku — zgodziłem się. — Religia Gunni jest najbardziej rozpowszechniona na tym terenie.
— Myślę, że wiemy o tym, Murgen — odezwał się Goblin.
— Ja tylko przechodzę do rzeczy. Większość ludzi tam w dole wierzy w Kinę. Wierzą, nawet jeśli nie są Gunni. Oto cała historia. Gunni mają Panów Światła i Panów Ciemności. Panują oni od początku świata.
— Brzmi typowo.
— Jest typowe. Tylko system wartości różni się od tego, który znamy z domu. Równowaga pomiędzy światłem i ciemnością jest tutaj bardziej dynamiczna i nie jest tak emocjonalna jak nasza walka dobra ze złem. Co więcej, Kina jest swego rodzaju samozwańczą instytucją rozkładu i zepsucia, która atakuje zarówno światło, jak i ciemność. Została stworzona przez Panów Światła, aby pomóc pokonać hordy naprawdę paskudnych demonów, którym nie potrafili podołać w inny sposób. Pomogła im, zjadając demony. Utyła, naturalnie. I najwidoczniej zachciało się jej deseru, ponieważ próbowała potem pożreć wszystkich pozostałych.
— Była silniejsza od bogów, którzy ją stworzyli?
— Ludzie, ja tego nie układałem. Nie zadawajcie mi takich pytań. Goblin, ty byłeś wszędzie.
Widziałeś kiedyś religię, która nie mogłaby być poszarpana na strzępy przez niedowiarka mającego dość rozumu, żeby zawiązać sobie sznurówki?
Goblin wzruszył ramionami.
— Jesteś tak samo cyniczny jak Konował.
— Tak? Tym lepiej dla mnie. Tak czy inaczej było jeszcze wiele typowych, mętnych mitologicznych bzdur o matkach, ojcach i rozpustnikach, obrzydliwcach i kazirodztwach pomiędzy innymi bogami, w czasie gdy Kina rosła w siłę. Była naprawdę wredna. To tylko jedna z jej cech. Kłamstwo. Ale potem jej główny stwórca, czy też ojciec, wyprowadził ją w pole i rzucił na nią usypiające zaklęcie. Nadal gdzieś chrapie, ale może dosięgnąć świata przez swoje sny.
— Ma swoich wyznawców. Wszystkie bóstwa Gunni, duże, małe, dobre, złe, obojętne — wszystkie mają swoje świątynie i kapłanów. Nie dowiedziałem się wiele o wyznawcach Kiny. Nazywani są Kłamcami. Żołnierze nie chcą o nich mówić. Odmawiają stanowczo, jakby wymówienie imienia Kiny mogło ją obudzić. Co, jak sądzę, jest świętą misją jej wyznawców.
— To dla mnie zbyt dziwaczne — zrzędził Kubeł.
— To wyjaśnia — stwierdził Goblin — dlaczego tak srają ze strachu, kiedy tylko Pani się gdzieś pojawi. Jeśli naprawdę myślą, że przemieniła się w ich boginię.
— Sądzę, że powinniśmy dowiedzieć się o Kinie wszystkiego, co się da.
— Pierwszorzędny plan, Murgen. A jak? Jeśli nikt nie chce gadać?
Tak. Nawet najśmielsi Taglianie bali się puścić parę z ust, kiedy ich przyciskałem. Było jasne, że nie tylko bogini się boją. Bali się także mnie.
Jednooki przyniósł pocieszające nowiny.
— To gadanie o posiłkach to prawda, szefie. Każdej nocy Wirujący przemyka się z wojskami przez wzgórza, jakby myślał, że nie zobaczymy ich po ciemku.
— Czy mógłby porzucić oblężenie?
— Całe wojsko kieruje się na północ. To nie ich dom.
Nie miałem wyboru. Jednooki nie przyszedłby z tym, gdyby nie był pewny.
Oczywiście, jeśli Jednooki był pewny, nie oznaczało to, że Jednooki miał rację. Był przecież Jednookim.
Podziękowałem mu i wysłałem go do mniejszych zadań. Miał odnaleźć Goblina i zapytać go, co o tym myśli. Mały czarodziej wydawał się zaskoczony, że się o to zatroszczyłem.
— Jednooki się jąka czy co?
— Nie. Ale jest Jednookim.
Goblin nie mógł powstrzymać szerokiego, żabiego uśmiechu. To rozumiał doskonale.
Nikt nie przekazał wieści Mogabie. Pomyślałem, że będzie prościej dla wszystkich, jeśli nie będzie 62
wiedział. Ale Mogaba także słyszał plotki.
Dejagore było miastem z nocnego koszmaru, pełnym odłamów luźno tylko związanych oporem przeciwko oblegającym. Siły Mogaby były największe. Jaicuri najliczniejsze. My, Stara Gwardia i nasi pomocnicy, byliśmy najmniej liczni i najsłabsi. Za to byliśmy mocni naszą prawością.
Byli jeszcze Nyueng Bao. Pozostawali wielką niewiadomą.
43 Rodzina Ky Dama zajmowała tę samą ponurą, brudną, zadymioną i cuchnącą norę, dopóki nie wygnał
ich potop. Dodatkowe korzyści ze sprawowania władzy nie pociągały Mówcy. Miał się gdzie schronić przed deszczem. To wystarczało.
Może to więcej, niż posiadał na swoich bagnach.
Dzielił mieszkanie z potomstwem, które przestawało się kłócić, tylko jeśli w pobliżu znalazł się obcy.
A i wtedy dzieciarnia hamowała się tylko na chwilę.
Następnego popołudnia Ky Dam wzywał mnie, żeby roztrząsać banalne sprawy. Patrzyliśmy na siebie znad filiżanek herbaty podawanej przez jego piękną wnuczkę, a tymczasem dzieciarnia szybko przestawała się mnie bać i zaczynała na nowo rozrabiać. Wymienialiśmy się informacjami o wrogach i przyjaciołach. Typek majaczący w mroku jęczał i zawodził.
Nie podobało mi się to. On umierał, ale zajmowało mu to bardzo dużo czasu. Za każdym razem, kiedy krzyczał, piękna dziewczyna podchodziła do niego. Serce ściskało mi się ze współczucia. Była taka mizerna.
Podczas drugiej wizyty powiedziałem coś, żeby okazać swoje współczucie. Jedno z tych zdań, które rzuca się bez większego namysłu. Żona Ky Dama, która jak wiedziałem, miała na imię Hong Tray, spojrzała przerażona znad filiżanki. Powiedziała coś cicho do męża.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  — Ja mam w głowie zamęt, a nie jestem prostym człowiekiem — zauważył Kubeł...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.