|
Mignęła mi także Elaine - zdaje się, że z jakimś przysmakiem, którego w żaden sposób nie mogłem dosięgnąć - oraz Leigh, która kazała mi unieść ramię,...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Nie spełniłem jej życzenia, gdyż każda z moich rąk zdawała się ważyć tyle co stalowa belka. Potem pojawił się Arnie i to oczywiście musiał być sen. „Dzięki, chłopie” - powiedział, a ja zauważyłem z przerażeniem, że lewe szkło w jego okularach uległo rozbiciu. Twarz była w porządku, ale to szkło... ogromnie mnie przestraszyło. „Bardzo ci dziękuję. Zrobiłeś, co należało. Teraz czuję się znacznie lepiej. Myślę, że wszystko jeszcze się ułoży”. Nie ma sprawy, Arnie - powiedziałem, a raczej spróbowałem powiedzieć, lecz on już zniknął. Dopiero następnego dnia - nie dwudziestego, tylko w niedzielę, dwudziestego pierwszego stycznia - zacząłem powoli dochodzić do siebie. Lewa noga, znowu w gipsie, wisiała w znajomej pozycji na wyciągu. Obok łóżka siedział jakiś człowiek, którego widziałem po raz pierwszy w życiu, i czytał paperbackowe wydanie powieści Johna D. MacDonalda. Kiedy zauważył, że na niego patrzę, odłożył książkę, zaznaczywszy uprzednio miejsce, w którym przerwał lekturę. - Witaj z powrotem w świecie żywych, Dennis - powiedział z umiarkowanym entuzjazmem. - Pan jest lekarzem? - zapytałem. Na pewno nie był to doktor Arroway, który opiekował się mną poprzednim razem. Ten facet był co najmniej o dwadzieścia lat młodszy i dwadzieścia pięć kilogramów lżejszy. Wyglądał na niezłego twardziela. - Oficerem Policji Stanowej - odparł. - Nazywam się Richard Mercer. Rick, jeśli nie masz niż przeciwko temu. Wyciągnął rękę. Z najwyższym trudem udało mi się podnieść swoją i jej dotknąć, ale o żadnym uścisku nie mogło nawet być mowy. Poza tym strasznie bolała mnie głowa i chciało mi się pić. - Z przyjemnością z tobą pogadam, Rick, i odpowiem na wszystkie pytania, ale najpierw chciałbym widzieć się z lekarzem. - Spojrzał na mnie z niepokojem, więc dodałem pośpiesznie: - Muszę wiedzieć, czy jeszcze kiedykolwiek będę mógł chodzić. - Jeśli ten Arroway mówi prawdę, to wstaniesz z łóżka za cztery do sześciu tygodni - odparł Mercer. - Na szczęście nie złamałeś jej jeszcze raz, tylko bardzo mocno ją nadwerężyłeś. Spuchła jak kiełbasa. Wspomniał coś o tym, że chyba urodziłeś się w czepku. - A co z Arniem? Z Arniem Cunninghamem? Wie pan coś o... Uciekł spojrzeniem w bok. - Co z nim? Co mu się stało? Zawahał się. - Dennis... Nie jestem pewien, czy to właściwa pora... - Ja muszę wiedzieć! Czy Arnie... Czy on nie żyje? Mercer westchnął ciężko. - Tak, nie żyje. On i jego matka mieli wypadek samochodowy na autostradzie. Jeżeli to był wypadek. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. Wskazałem ruchem głowy na karafkę z wodą stojącą na szafce przy łóżku. To bardzo przygnębiające uczucie znaleźć się w szpitalnym pokoju i wiedzieć dokładnie, co gdzie się znajduje. Mercer nalał szklankę, wetknął zakrzywioną słomkę i podał mi. Po kilku łykach zrobiło mi się trochę lepiej. A raczej nie tyle mnie, co mojemu gardłu. - Co pan chce przez to powiedzieć? - To się stało w piątek wieczorem, kiedy śnieg wcale nie był taki gęsty. Służba drogowa ogłosiła tylko drugi stopień zagrożenia - nawierzchnia mokra i czysta, ograniczona widoczność, konieczność zachowania wzmożonej ostrożności. Sądząc z siły uderzenia nie jechali szybciej niż jakieś czterdzieści pięć mil na godzinę. Volvo pani Cunningham wpadło w poślizg, przebiło barierę i zderzyło się czołowo z nadjeżdżającą z przeciwnej strony półciężarówką. Zaraz potem eksplodowało. Zamknąłem oczy. - Czy Regina... - To samo. Śmierć na miejscu. Nie wiem, czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ale wygląda na to, że żadne z nich... - ...nie cierpiało - dokończyłem. - Gówno prawda. Cierpieli, i to bardzo. - Z trudem powstrzymałem łzy cisnące mi się do oczu. - Wszyscy troje. Boże, wszyscy troje... - Kierowca półciężarówki ma tylko złamaną rękę. Twierdzi, że w samochodzie, który na niego wpadł, jechały trzy osoby. - Trzy?
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- potrzebował 32 instrukcji ładowania danych, pobierających macierz źródłową oraz 32 instrukcje zapisu danych, zapisujące macierz wynikową...
- Pojcie wzajemnych zobowiza stron ukadu naley interpretowa w sposb szeroki, nie ograniczajc si tylko do zobowiza wynikajcych ze stosowania ukadu, jak to...
- Odziany w kolczugę cherecki wojownik, w sposób ostentacyjny zajęty zwijaniem liny, porzucił nagle swe zajęcie i pchnął sztyletem w odsłonięte plecy...
- Jak ze słowiańskich lechickich plemion powstawało powoli państwo polskie, tak samo, zupełnie w ten sam sposób powstawało z germańskich ludków...
- Proponowany model zaangaowania w sportZasadnicze znaczenie dla pojcia zaangaowania w sport ma zrozumienie potrzeb zawodnika i sposobw ich zaspokajania na...
- reputacji przedsiębiorstwa,personelu sprzedażybrak możliwości zatrudnienia odpowiednich pracowników,konieczność szkolenia pracowników,I sposób...
- Poza kryterium zasigu i zakresu spisy bibliograficzne moemy podzieli przyjmujc za podstaw metod ich opracowania, a mianowicie sposb doboru materiau, jego...
- A jaki los spotkał jego sokoła, który w tak dziwny sposób w chwili śmierci zamienił się w szaropiórego ptaka? I kim była Ninutra?Nawet bezgłośne...
- – Jest tylko jeden sposób: przetrzymać to – rzekł Cenedi...
- Wówczas wielki marszałek podjechał ku miejscu, gdzie stał Karol, a zeskoczywszy z konia miecz swój rękojeścią podał, uznając się w ten sposób za...
|
|