Rand w milczeniu uniósł środkowy palec i pochylił się nad uchem Faroe'a.
– Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć: z tego, co do tej pory przeczytałem, Kayla Shaw się do
tego nie nadaje.
– Jest czysta?
– Raczej tak. Podróżowała po całym świecie. Młodsza siostra ma doktorat z chorób
tropikalnych, jest żoną lekarza, oboje pracują dla Lekarzy bez Granic. Rodzinna, dopóki nie zmarli
rodzice. Nie uprawia hazardu, nie pije, nie bierze narkotyków ani nie sypia, z kim popadnie. Bystra,
średnio zamożna, pracowita. Jakimś cudem Bertone ją przekręcił. Tak robi interesy.
– Będę miał to na uwadze – powiedział Faroe. – A ty miej na uwadze to, że nieuczciwi
urzędnicy w większości nie stają się zbrodniarzami.
– Myślisz, że ona jest oszustką? – spytał Rand.
– Jestem zwolennikiem meksykańskiego systemu sprawiedliwości – winny, dopóki nie
dowiedzie swojej niewinności. Ale Grace ma takie przeczucie jak ty.
Rand wzruszył ramionami. On chciał tylko zbliżyć się do Bertone'a na tyle, żeby go zabić.
Ale nie podobało mu się, że z powodu działalności międzynarodowych przestępców i
zbrodniczych rządów wielu ludzi wpadało w taką nędzę, że ledwie im wystarczało na to, by przeżyć.
– Przerwa! – zawołał ktoś.
Do Faroe'a podszedł Ted Martin.
– To on? – spytał Martin, wskazując kciukiem Randa. – Ten fotograf, o którym mówiłeś?
– Tak.
– Dobra, ale musi poczekać. Dopiero zaczęliśmy z Netem. Coś niesamowitego. Ta różowa
proteza na czarnym jak smoła ciele mówi wszystko.
Rand spojrzał na mężczyznę w dżinsach i jedwabnej bluzie sportowej, rozpływającego się nad
czarnoskórym facetem, któremu odrąbane maczetą przedramię zastąpiono protezą dla białego.
– Mogę czekać nawet do końca świata – mruknął.
– Możecie go przynajmniej uczesać, zanim postawimy go przed kamerą? – rzucił Martin przez
ramię, wracając do Neta. – Przyślę Freddie. Poradzi sobie nawet z kudłatym mamutem.
Faroe zarechotał.
Rand zignorował obu mężczyzn. Znalazł wolne krzesło, uruchomił komputer Faroe'a i zaczął
czytać. Wypowiedzi Neta stanowiły dziwny kontrast dla informacji, które pojawiły się na monitorze.
– Jak się panu udało dostać do kontrwywiadu brytyjskiego? – spytał Thomas.
– Urodziłem się w Afryce i mieszkałem tam na tyle długo, żeby zobaczyć początki rebelii,
kiedy partyzanci mieli tylko maczety. – Uniósł protezę. – Uciekliśmy do Szkocji, do Glasgow. Szkoci
to wspaniali ludzie. Pokochałem ich szczerość i pragmatyzm. Między innymi dlatego znalazłem St.
Kilda Consulting. Wyspa St. Kilda jest dla Szkocji tym, czym Szkocja była dla Anglii, ostatnim
bastionem.
– Poznał pan ambasadora Steele'a? – brzmiało kolejne pytanie Thomasa. – Jego dziadek ostatni
opuścił St. Kilda, kiedy Brytyjczycy nakazali ewakuację ludności i zamienili wyspę w ptasi raj.
– Ambasador i ja odbyliśmy kilka długich rozmów – wyjaśnił Neto. – Po szkocku. Steele jest
jednym z niewielu Szkotów, jakich znam, który mówi w ojczystym języku.
Rand przerwał czytanie. Świat to bardzo dziwne miejsce, pomyślał. Czarny mężczyzna, który
zna szkocki i był funkcjonariuszem brytyjskiego wywiadu, teraz jest szefem wywiadu małego
afrykańskiego kraju, oblężonego przez międzynarodowych przestępców z Rosji, Brazylii, Europy i
Zjednoczonych Emiratów Arabskich. I w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie udziela amerykańskiej
telewizji wywiadu na temat handlarza bronią z Syberii, który obecnie wiedzie wystawne życie w
Phoenix w Arizonie.
Reed uśmiałby się po pachy.
Randowi nie było do śmiechu. Świat jest mały – i nie ma co nad tym ubolewać, bo to tylko
strata czasu.
– Właśnie podczas tych rozmów ambasador przekazał mi informacje o mężczyźnie znanym dziś
jako Andre Bertone – ciągnął Neto. – To on zaopatruje w broń buntowników Uhuru, którzy chcą obalić



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Cisza! – krzyknął ktoś...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.