To by³o moje pierwsze zadanie, gdy przy³¹czy³em siê do buntowników. Potrzebowaliœmy tego pisma... nadjecha³ pos³aniec na koniu. Ot, i tak je zabraliœmy.
- A pos³aniec?
- O, jego ju¿ nie ma. Ale muszê ci powiedzieæ, ¿e ten list bardzo nam siê przyda³!
Silje wyobrazi³a sobie, w jaki sposób to siê odby³o, i poczu³a, ¿e robi jej siê s³abo. Musia³a zebraæ wszystkie si³y, by nie daæ po sobie nic poznaæ.
Heming odchyli³ siê do ty³u i za³o¿y³ rêce na kark.
- Rozumiesz, Silje, jestem bardzo cenny dla ca³ego ruchu. Z ró¿nych powodów, o których nie mogê ci powiedzieæ.
- Rozumiem to.
Wypi³ piwo i wsta³.
- Nie chcecie posiliæ siê nieco, panie? - usi³owa³a go zatrzymaæ. - Chêtnie coœ przyniosê!
- Nie, nie teraz. Nie mam czasu. Wrócê jednak. Nied³ugo, bardzo nied³ugo - wyszepta³ cicho i zanim zd¹¿y³a siê zorientowaæ, poca³owa³ j¹ leciutko w usta. Po chwili ju¿ go nie by³o.
Sta³a zaskoczona, trzymaj¹c palce na wargach. Poca³owa³ j¹! Najpiêkniejszy mê¿czyzna na œwiecie poca³owa³ w³aœnie j¹, Silje córkê Arngrima, dziewczynê, która by³a nikim! I tak przyzwoicie siê zachowa³! Silje wiedzia³a, ¿e gdy jest sama, nie powinna wpuszczaæ do izby mê¿czyzny, ale ze strony Heminga nie mia³a siê czego obawiaæ. Sam przecie¿ powiedzia³, ¿e jest rycerski, i taki okaza³ siê naprawdê.
Mimo wszystko odczuwa³a pewien niesmak. Nie podoba³o jej siê to, co opowiada³, a jeszcze bardziej sposób, w jaki mówi³. Ale jest jeszcze bardzo m³ody, nie wolno o tym zapominaæ.
Skierowa³a siê do okna, by spojrzeæ na niego jeszcze raz. Id¹c uderzy³a o coœ nog¹. Zabola³o j¹. Pochyli³a siê, by rozetrzeæ ³ydkê.
Co to? Skrzynia? To o ni¹ w³aœnie zawadzi³a. Jeden róg wystawa³ spod ³ó¿ka. Przecie¿ od dawna jej nie dotyka³a.
Szybkim ruchem wyci¹gnê³a i otworzy³a kufer. Le¿a³ tam jej fartuch, kubrak i... poczu³a, ¿e jej serce bije mocniej, a rêce zaczynaj¹ dr¿eæ.
Rzeczy, w które by³ owiniêty Dag, gdy go znalaz³a, zniknê³y! P³aszcz Heminga by³ bardzo szeroki, mo¿na by³o je pod nim ukryæ...
To dlatego dopytywa³ siê, czy na pewno dobrze je schowa³a, aby nikt nie móg³ ich ukraœæ! By³a na tyle g³upia, ¿e da³a siê podejœæ i powiedzia³a mu, ¿e le¿¹ bezpiecznie w skrzyni pod ³ó¿kiem. Troszczy³ siê o dobro dzieci! Doprawdy.
Smutek i uczucie zawodu narasta³y. Nie, tak nie mog³o byæ, nie mog³o!
Dostrzeg³a, ¿e pêdzi na koñskim grzbiecie drog¹ w dó³. By³ ju¿ prawie na goœciñcu. Nagle straci³a panowanie nad sob¹ i pogna³a za nim.
- Poczekajcie, panie! - wo³a³a, a jej s³aby g³osik gin¹³ w zaœnie¿onej przestrzeni. - Poczekajcie! Proszê!
Dobieg³a do g³ównej drogi, lecz on ju¿ dawno znikn¹³, kieruj¹c siê gdzieœ w stronê Trondheim.
Bieg³a nadal, ani przez moment nie zastanawiaj¹c siê, czy to ma jakiœ sens. To przez ni¹ Dag straci³ wszystko, co mia³.
- Oddajcie przynajmniej szal! - krzycza³a na pustej drodze, powstrzymuj¹c p³acz. - To najpiêkniejsze, co ma. To jest jego! Nikomu nie wolno okradaæ dziecka!
Kiedyœ wszyscy we dworze ogl¹dali razem rzeczy Daga. Na falbance lnianej tkaniny, która okaza³a siê pow³oczk¹, wyhaftowane by³y ozdobne litery. Benedykt powiedzia³, ¿e s¹ to inicja³y C.M., a korona, umieszczona nad nimi, nale¿y do barona.
Uspokoi³a siê nieco dopiero wtedy, gdy by³a ju¿ blisko lasu. Teraz droga znalaz³a siê w cieniu wysokich szczytów gór. Pomyœla³a nagle o Ludziach Lodu, przypomnia³a sobie opowieœæ Benedykta o ich wodzu. O tym, jak szalony Tengel obserwowa³ z ich wierzcho³ków mieszkañców w dole, jak za pomoc¹ czarów i rzucania uroków sprowadza³ nieszczêœcie na tych, którzy wypêdzili go z domu i z ziemi. Wszystko, co czyni³, by³o z³e. Czyni³ wy³¹cznie z³o. Benedykt mgliœcie wyjaœnia³, ¿e Tengel za przys³ugi, które œwiadczy³ Szatanowi, otrzyma³ w zamian wieczny dostatek i nadprzyrodzon¹ moc.
Silje wydawa³o siê, ¿e cieñ, który pad³ na drogê, by³ cieniem z³ego Tengela. Wyobra¿a³a sobie, ¿e siedz¹c na szczycie spogl¹da na ni¹, wykrzywiony w diabelskim uœmiechu.
Otrz¹snê³a siê ze swych fantazji, nieœwiadomie zwolni³a kroku. Ci¹gle jednak wytrwale pod¹¿a³a na pó³noc. Powietrze œwiszcza³o jej w p³ucach, a nogi odmawia³y pos³uszeñstwa. Nie bêdzie mog³a spojrzeæ Dagowi w twarz, gdy ten pewnego dnia zapyta o swoj¹ w³asnoœæ. Musi to odzyskaæ! Przynajmniej ten œliczny, przetykany z³otem szal.
Las zamkn¹³ siê wokó³ niej.
Jak¿e Heming móg³ zdradziæ j¹ w taki sposób? W dodatku jeszcze j¹ poca³owa³! „Nied³ugo wrócê”, powiedzia³. Chcia³aby to teraz zobaczyæ! O nie, z pewnoœci¹ ju¿ siê wiêcej nie poka¿e. A jeœli znów przyjdzie, to... to wyrzuci go z domu! £zy goryczy i poni¿enia sp³ywa³y jej po policzkach, zamieniaj¹c siê na mrozie w kryszta³ki lodu. Wyciera³a je, ale bezustannie nap³ywa³y nowe.
Zmierzch nadszed³ niespodziewanie. Prawie niezauwa¿alnie zmieni³o siê œwiat³o dnia. Ona jednak nie przerywa³a daremnej wêdrówki.
Nagle us³ysza³a przed sob¹ stukot koñskich kopyt. Podnios³a wzrok i by lepiej widzieæ, raz jeszcze otar³a ³zy.
Mo¿e jednak po¿a³owa³ tego, co zrobi³? Zab³ys³a w niej iskierka nadziei.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  - Pyta³aœ ju¿ o to, ale niech bêdzie jak chcesz...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.