Kiedyś chłopi polscy emigrujący do Ameryki doznawali szoku
kulturowego, który tak wnikliwie opisywali W. Thomas i F. Zna‐niecki. Dzisiaj czuliby się jak w
domu. A poza tym w ogóle nie muszą emigrować, bo „Amerykaʺ wkroczyła do ich wiosek.
Od etnocentryzmu do „politycznej poprawnościʺ

177
Wobec różnorodności czy przeciwnie ‐ uniformizacji kultur można przyjmować różne postawy.
Stykając się z odmiennością czy obcością, ludzie często przyjmują postawę etnocentryczną. Jest
to przekonanie o szczególnej wartości własnej kultury, a nawet jej przewadze nad innymi. Tak
jak egocentryzm w skali jednostkowej to koncentracja na samym sobie, mierzenie wszystkiego
własną miarą, odnoszenie do własnych interesów, tak etnocentryzm w skali społecznej to koncentracja na własnej grupie, mierzenie innych społeczności według jej kryteriów, odnoszenie
wszystkiego, co dzieje się w świecie, do własnych, grupowych interesów, aspiracji i dążeń.
Kiedy stosuje się kryteria własnej kultury do oceny sposobu życia innych społeczności, łatwo o
zdziwienie, niechęć, potępienie czy wrogość. Może także pojawić się dążenie do narzucenia własnej kultury innym, oczywiście „w ich własnym interesieʺ, „dla ich dobraʺ. Bo przecież co nasze to najlepsze.
Postawa przeciwna to relatywizm kulturowy. Jest to dostrzeganie wielości i różnorodności kultur i uznanie, że sposoby działania i myślenia różnych społeczności dadzą się zrozumieć tylko w odniesieniu do ich własnego, specyficznego kontekstu reguł, symboli, znaczeń czy wartości. Relatywizm kulturowy to pewna konstatacja faktów, przezwyciężająca ślepotę
etnocentryzmu, ale nie zawierająca jeszcze żadnych ocen stwierdzanego pluralizmu
kulturowego. Czymś więcej jest tolerancja, która zawiera już wyraźne wartościowanie o różnej
mocy. W formie najsłabszej oznacza ona bierną akceptację odmienności i różnorodności kultur,
z przyznaniem każdej prawa do odrębności i przyzwoleniem na jej istnienie. W formie
mocniejszej oznacza czynną afirmację odmienności i różnorodności kulturowej, z dostrzeganiem
w niej nie tylko konieczności, ale i pozytywnej wartości, którą trzeba aktywnie podtrzymywać i
umacniać. Taką formę tolerancji odnajdziemy w szeroko dziś lansowanej idei pluralizmu
kulturowego czy inaczej wielokulturowości (lub z angielska multikulturalizmu), która stanowi
fundament działania organizacji międzynarodowych (ONZ, UNESCO itp.). W nieco odmiennej
postaci występuje ona w strategii integracyjnej Unii Europejskiej, która deklaruje, że chce stać się „Europą ojczyznʺ, czyli właśnie podtrzymywać, a nie niwelować bogactwo narodowych
tradycji i czerpać siłę z różnorodności kulturowej przystępujących krajów. Idea tolerancji występuje jednak także i w jeszcze silniejszej formie, która budzić już może rozliczne wątpliwości. Otóż w kręgu ideologii skrajnie liberalnej pojawił się pogląd nie tylko o różnorodności, ale o równowartości różnych kultur. Odrzuca się możliwość jakichkolwiek
wartościujących porównań między kulturami, a co więcej deklaruje, że każda ma równą wartość
z każdą inną. Niedopuszczalna jest więc krytyka lokalnych obyczajów, zwyczajów, stylu życia,
wierzeń czy praktyk. I równie niedopuszczalna jest apologia jakiejkolwiek kultury. Terminy sugerujące niższość i wyższość, coś co gorsze i lepsze, zacofane i postępowe, prymitywne i rozwinięte, barbarzyńskie i cywilizowane ‐ nie mają prawa bytu w słowniku zwolenników tzw.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  radiowych listach i w dyskotekach, te same adidasy, dżinsy i T‐shirty, te same, choć „narodoweʺ, edycje „Playboyaʺ i „Penthousaʺ, ten sam luz...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.