Niekiedy te naturalne sytuacje wytwarzają nacisk tak wielki, że pod jego wpływem ludzie zachowują się w sposób, który łatwo można sklasyfikować jako anormalny. Gdy mówię „ludzie”, mam na myśli bardzo wielką liczbę ludzi. Moim zdaniem, określenie tych ludzi jako psychotyków* nie przyczyni się do lepszego zrozumienia zachowania ludzkiego. Znacznie bardziej pożyteczne będzie podjęcie próby zrozumienia natury sytuacji i procesów, które wywołały to zachowanie. Prowadzi nas to do pierwszego prawa Aronsona: „Ludzie, którzy postępują anormalnie, niekoniecznie muszą być szaleńcami”.
 
* Jak należałoby sądzić na podstawie kontekstu, termin „psychotycy” został tu użyty jako synonim pojęcia „ludzie wykazujqcy zaburzenia w zachowaniu”, lub synonim potocznego, o negatywnej wartości emocjo-nalnej słowa „wariaci”. Wg terminologii psychiatrycznej, psychoza to zespół procesów chorobowych szczególnie poważnych, obejmujących różne sfery funkcjonowania człowieka (przyp. red. nauk.)
Weźmy jako przykład nauczycielkę ze stanu Ohio, która stwierdziła, że czworo studentów uniwersytetu stanowego w Kent zasłużyło na śmierć. Nie sądzę, aby była ona osamotniona w tym przekonaniu; a chociaż wszyscy ludzie, którzy wyznają taki pogląd, mogą być psychotykami, poważnie w to wątpię i wątpię także, czy sklasyfikowanie ich w ten sposób przyczyni się w jakimś stopniu do wzbogacenia naszej wiedzy. Po tragicznych wydarzeniach w Kent rozeszła się pogłoska, że zabite dziewczęta były w ciąży - a ponadto wszyscy czworo byli brudni i tak zawszawieni, że personel kostnicy nie mógł opanować mdłości przy oględzinach zwłok. Oczywiście, pogłoski te były całkowicie fałszywe, jednakże - jak podaje James Michener - szerzyły się one lotem błyskawicy. Czy wszyscy ludzie, którzy wierzyli w te pogłoski i je rozpowszechniali, byli szaleni? Na dalszych stronach tej książki rozpatrzymy procesy prowadzące do zachowań tego rodzaju - procesy, na które w większości okazujemy się podatni w odpowiednich warunkach społeczno-psychologicznych.
Ellen Berscheid zaobserwowała, że ludzie skłonni są wyjaśniać nieprzyjemne zachowania w ten sposób, że postępującego tak człowieka obdarzają jakąś „etykietką” („szaleniec”, sadysta” itd.), wyłączając go przez to z grona „nas; porządnych ludzi”. Dzięki temu nie musimy już troszczyć się o jego zachowanie, ponieważ nie ma ono nic wspólnego z zachowaniem porządnych ludzi. Według Berscheid, niebezpieczeństwo tego typu myślenia polega na tym, że czyni nas skłonnymi do nadmiernej pewności siebie, jeśli chodzi o naszą własną podatność na naciski sytuacyjne wywołujące nieprzyjemne zachowanie, a to prowadzi do stosowania dość naiwnego podejścia w rozwiązywaniu problemów społecznych. W szczególności, takie naiwne rozwiązanie mogłoby przewidywać opracowanie zestawu testów diagnostycznych służących do ustalenia kto jest kłamcą, kto sadystą, kto łapownikiem, a kto szaleńcem; społeczne działanie mogłoby następnie polegać na zidentyfikowaniu tych ludzi i przekazaniu ich do odpowiednich zakładów. Oczywiście, nie chcę przez to powiedzieć, że psychoza nie istnieje, ani też, że psychotyków nie powinno się kierować do zakładów leczniczych. Nie twierdzę również, że wszyscy ludzie są tacy sami i że reagują w równie zwariowany sposób na te same intensywne naciski społeczne. Stwierdzam natomiast raz jeszcze, że pewne zmienne sytuacyjne mogą spowodować, iż duża część spośród nas - „normalnych” osób dorosłych będzie się zachowywać w sposób bardzo niesympatyczny. Jest sprawą najwyższej wagi, abyśmy starali się zrozumieć te czynniki i procesy, które prowadzą do nieprzyjemnych zachowań.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
     Ludzie, którzy postępują anormalnie, niekoniecznie muszą być szaleńcami   Psycholog społeczny...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.