I wkrótce nadarzyła się ku temu okazja.
67
Prowadziłem go znów do lekarza i kiedyśmy się wspinali schodami na wzgórze, już
po paru stopniach, jak zwykle, zaczął nadstawać i z coraz większym trudem
wciągając powietrze, powiedział, a właściwie wyszeptał:
- Odpocznijmy trochę.
Wsparł się całym sobą o poręcz i ciężko pracował piersiami, a ja spoglądałem to
w górę, to w dół schodów, czy ktoś nie nadchodzi. Czułem się bowiem w obowiązku
stać na straży tego jego odpoczywania, jakby robił właśnie coś, z czego
wstydliwości nie zdawał sobie sprawy. A zwłaszcza w popłoch wprawiała mnie sama
myśl, że może ktoś nie z Rybitw, komu droga przypadkiem wypadła po tych
schodach, natknie się na nas, a zobaczywszy ojca wspartego bezwładnie o poręcz i
łapiącego z trudem powietrze, zacznie wypytywać, czy coś się stało, nastręczać
się z pomocą, w najlepszym razie obłoży nas współczującym spojrzeniem. I może
żeby zagłuszyć ten popłoch w sobie, zacząłem bezwiednie nucić pod nosem tę
piosenkę, a w pewnej chwili prawie samo mi się wyrwało: „za tawariszcza
Stalina".
- Nie śpiewaj mi tego - powiedział głosem wyciszonym przez zmęczenie. - Prosiłem
cię.
W pierwszym odruchu chciałem mu się odwzajemnić i powiedzieć:
- To chodźmy już, bo kiedy zajdziemy?
Ale jakoś mnie ta jego zmęczona prośba rozbroiła i zamilkłem. A on może z
wdzięczności, że go tak łatwo usłuchałem, zaczął mi opowiadać o bitwie pod
Kannami, bo zawsze mi opowiadał o jakiś bitwach, gdyśmy wspinając się po tych
schodach w drodze do lekarza, przystawali na odpoczynek. Podejrzewałem z
początku, że te bitwy to tylko sposób na przedłużanie tego odpoczywania, jako że
nie dawałem mu zbyt długo odpoczywać i gdy tylko oddech zaczynał mu się
uspokajać, ponaglałem, to chodźmy już, bo kiedy zajdziemy?
68
Inna sprawa, że stawałem się zazwyczaj nieznośny, opryskliwy, ilekroć wypadało
mi zaprowadzić go do lekarza, a nieraz nawet chciało mi się ze złości płakać,
nie mówiąc już, że zawsze towarzyszyło mi to dojmujące poczucie zawstydzenia,
gdy tak noga za nogą wspinaliśmy się po schodach. Co prawda, gdyby nie te moje
ponaglenia, bylibyśmy u lekarza najwcześniej na południe, chociaż wychodziliśmy
z domu zwykle z rana. Ale może wiedział, że już mu lekarz nie pomoże i traktował
te wizyty jako możliwość przejścia się ze mną, w ramach ojcowskich powinności,
zamiast spaceru czy do kina, na karuzelę, na strzelnicę, na lody, więc tym
bardziej przedłużał te odpoczywania, co parę schodków prosząc:
- Odpocznijmy trochę.
I widocznie uznał, że ten czas odpoczywania najlepiej będzie wypełniać bitwami,
bo wiedział, że o bitwach lubię słuchać. No, i te bitwy najskuteczniej gasiły we
mnie złość.
Toteż już za progiem, ledwo wyszliśmy z naszej sutereny, nie rozejrzawszy się
choćby za pogodą, jakkolwiek już na parę dni przedtem zwykł się martwić, czy
pogoda aby nam dopisze, pytał mi się:
- O czym to ja ci ostatni raz opowiadałem? Chyba o bitwie nad Marną, tak? To
może dzisiaj opowiem ci... - I już tymi pierwszymi słowami zarzucał sieć na
miotającą się złość we mnie, a ja zamiast mu odburknąć, jak to zwykle,
odpowiadałem łagodnie:
- Jaką chcesz. Żeby tylko było, kto zwyciężył.
I tak zaczynał się początek każdej bitwy. Już od pierwszych jego o niej słów
przenosiłem się z tych schodów, z tego wzgórza, z jego choroby, tych gasnących
oczu, bladości, braku powietrza, bezsiły w szczęk broni, wybuchy, tętent koni,
jęki, okrzyki, rozkazy. I nie zdarzyło się, abym kiedykolwiek ponaglił go, to
chodźmy już, bo kiedy zajdziemy? I nie ze względu na niego, lecz takim
ponagleniem,
69
wydawało mi się, bitwa mogłaby się poczuć dotknięta w swojej wielkości i dumie,
że jakiś tam szczeniak, prowadzący kiedyś tam ojca do lekarza w jakimś tam
mieście, poważył się przerwać o niej opowieść. I nawet kto wie, czy obrażone
wojska nie zaczęłyby zwijać szyków, dochodząc do wniosku, że nie ma się dla kogo



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  murem, poza który nie mam już wstępu, i jedynie dla pozoru pozostaje jeszczemoim ojcem, jak dla pozoru bierze te kropelki, chodzi do lekarza, patrzy w tookno przed...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.