Pozdrów ode mnie Connie i Franka.
– Jasne. – Drzwi się zamknęły i Donovan pojechał. Pomagał wujowi w przebudowie łazienki. Frank sam przygotował projekt i był z niego bardzo dumny.
Connie zachęcała męża do takich przedsięwzięć. Ich dom niewątpliwie na tym zyskiwał. W poprzedni weekend zaprosiła Kate i Donovana na kolację. Miło było znowu zobaczyć państwa Russo, choć Kate zdawała sobie sprawę, że jest bacznie obserwowana i osądzana za grzech opuszczenia Donovana. Jednak nim wieczór dobiegł końca, miała wrażenie, że ponownie ją zaakceptowali.
Skończyła czytać gazetę, wstała i umyła kubek. Mieszkała na Brandy Lane od trzech tygodni i poza pierwszym burzliwym dniem życie płynęło spokojnie. Donovan wspomniał coś parę razy o niezwykle wysokim wskaźniku tajemniczych wypadków w różnych miejscach pracy PDI, ale poza tym w firmie nie działo się nic niezwykłego.
Kate przyzwyczaiła się do rutynowej pracy biurowej, choć wolała praktykę w terenie na placu Concorde pod nadzorem Luthera. Przygotowania do wyburzenia posuwały się naprzód, a protesty ustały, gdyż władze miasta znalazły mieszkania dla wszystkich eksmitowanych.
W lesie pojawiły się już pierwsze oznaki wiosny. Poprzedniego dnia Kate oficjalnie otworzyła nową jadalnię dla pracowników. Zastawiła cały bufet rozmaitymi smakołykami. Kiedy ludzie doszli do szarlotki, fakt, że pokój ten należał wcześniej do Sama, poszedł na dobre w niepamięć.
No, czas się ruszyć, pomyślała Kate. Była umówiona na lunch z Val i Rachel. Szkoda, że Tom już wrócił do Kalifornii, bo dołączyłby do nich. Cudownie było mieć go obok siebie przez kilka dni. Julia odżyła, a ciotki i wujowie powitali go z otwartymi ramionami i furami makaronu. Nawet jeśli komuś przeszkadzało, że jest gejem, nie dał tego po sobie poznać.
Przed spotkaniem z przyjaciółkami Kate miała wpaść do weterynarza zaszczepić kotkę.
– Dinah, chodź do mamy – zawołała.
Kotka o imieniu Dynamit spała smacznie, ale kiedy usłyszała głos Kate, stwierdziła, że widocznie nadszedł czas na zabawę. Dinah uznawała tylko dwa stany – życie na pełnych obrotach i sen. Teraz wkraczała w fazę aktywności. Przemknęła przez korytarz i wskoczyła pod ogromne łóżko w sypialni.
Kate przystanęła w drzwiach. Pokój Donovana. Czuła się, jakby naruszała jego prywatność, ale kota trzeba było złapać.
– Dinah, ty mały diable, gdzie jesteś? – Zajrzała pod łóżko. Kotka leżała na podłodze, gotowa do zabawy. Przesuwała się przy ścianie, uciekając przed wyciągniętą ręką Kate. Kiedy znalazła się w rogu między ścianą i nogą łóżka, Kate ją złapała. Dinah wyrwała się, a Kate skaleczyła się czymś ostrym w środkowy palec.
Zobaczyła, że przy nodze łóżka leży kolczyk. Ostrożnie go wyjęła. Był długi, wykonany z paciorków i bursztynu. Musiał należeć do kobiety o dość specyficznym guście. Do dziewczyny Donovana, pomyślała Kate. Miała ochotę roztrzaskać kolczyk o podłogę.
Zacisnęła zęby i wstała. Dlaczego jawny dowód kobiecej obecności był o wiele bardziej denerwujący niż abstrakcyjna świadomość?
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki u boku Kate pojawiła się Dinah i przytuliła maleńką główkę do nogi swojej pani, jakby wiedziała, że jej przybrana mama potrzebuje pocieszenia. Kate wzięła kociaka na ręce i pogłaskała miękkie futerko. Nic dziwnego, że samotne kobiety zwykle mają koty. Można na nich polegać o wiele bardziej niż na mężczyznach.
Kiedy Kate weszła do restauracji, przyjaciółki już na nią czekały. Lubiła Morgan Miliard. Panowała tu przyjemna atmosfera, wystrój był ładny i gustowny, a jedzenie bardzo smaczne.
Podeszła do stolika. Val Covington wstała, żeby się z nią przywitać.
– Świetnie wyglądasz, Kate – powiedziała. – Maryland ci służy.
– O tobie można powiedzieć to samo. Musisz mieć bujne życie uczuciowe.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Miłej zabawy...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.