Tymczasem chłodny dotyk płótna na skórze i piękno stroju wywołały w nim uczucie pokory. Przywdziewając go zdawał się wchodzić do rodziny Józefa i podejmować zobowiązania, jakie należałyby do Stefana, dla którego był przeznaczony. W pełni odczuwał odpowiedzialność za los Debory. Stefan by ją ochraniał! Byłby tarczą między nią a wszelkim złem.
“Teraz patrzę na siebie otwartymi oczami” - pomyślał. - “Nie jestem jej godny. Tkwi we mnie zło, nad którym, jak widać, nie potrafię zapanować.”
- Ubiór dobrze na tobie leży - oznajmił Łukasz, kiwając z zadowoleniem głową.
- Chciałbym, żeby nie przypominał o moich brakach - odparł Bazyli.
 
2
W drodze do przewiewnej części budynku, gdzie znajdowały się pokoje Debory, minęli drzwi, przed którymi stał na straży Ebenezer. Skinął do nich uspokajająco łysą i pożółkłą głową.
- Zagłębił się w dokumentach i jak na razie niczego nie podejrzewa. Przed paru chwilami podszedł do drzwi i spytał: “Co tak cicho w całym domu?” Odparłem: “Wszyscy płaczą nad tym, co nieuniknione”. “Dlaczego tu jesteś? Czy nie zostałeś wyzwolony?” Odpowiedziałem: “Tak, jestem wolnym człowiekiem. Lecz jestem też człowiekiem nawyku. Czy są jakieś rozkazy dla mnie?” Potrząsnął głową i zmarszczył czoło. “Dla ciebie nigdy nie będę miał rozkazów”. Potem wrócił do pokoju zamykając drzwi.
Główny pokój w skrzydle zajmowanym przez Deborę pełny był służek, które uwijały się z wielkimi naręczami odzieży. Były tak podniecone, że starsza kobieta z ważną miną, zaciskająca w ręku kawałek pergaminu, stale je upominała:
- Chodź tutaj, Saro! Marianno, czy twoje nogi usnęły? Pośpiesz się, mała!
Aby im oszczędzić całego tego zamieszania, poproszono Łukasza i Bazylego do mniejszego pokoju, będącego sypialnią pani domu. W rogu stało nieduże łóżko, wyglądające bardzo skromnie i dziewiczo. Bazyli, czując, że więcej niż jedno spojrzenie byłoby profanacją, odwrócił się plecami i wyjrzał przez okno, z którego mógł podziwiać biały przepych Świątyni. Słyszał, jak Łukasz wychodził, ale nie wiedział, że jest tu Debora, zanim się nie odezwała.
- Bazyli! Wróciłam z wygnania, na które mnie wysłano z racji mego szalonego postępku.
Odwrócił się powoli. Zobaczył, że Debora poddała się smutkowi, bo jej oczy były lekko zaczerwienione. Usiłowała jednak ukryć ślady żalu i nawet uśmiechnęła się do niego, kiedy stanęli naprzeciw siebie.
Jej lekki, śnieżnobiały strój nie był odpowiedni do podróży, w którą mieli wkrótce wyruszyć. Jeszcze bardziej był zdumiony widząc, że jej włosy spadają luźno na plecy. Chociaż strój był skromny, ukazywał nagie ramiona, białe i zaokrąglone, pełne dziewczęcej świeżości. Na nogi włożyła cienkie sandałki, których delikatne jedwabne paski były białe, jak skóra jej stóp.
- Dobrze wyglądasz - odezwała się, zanim zdołał znaleźć słowa powitania. - Taki piękny szafir masz na sobie! Zazdroszczę ci! Słyszałam, że jest mi ładnie w kolorze niebieskim, ale nigdy nie miałam czegoś tak pięknego.
Trzymała w ręku płócienny woreczek zgrabnie związany żółtą wstążką. Podała go Bazylemu. Kiedy go wziął do ręki, domyślił się po dotyku i wadze, że jest napełniony monetami.
- Dziadek trzymał go pod poduszką - wyjaśniła. - To zapłata za robotę przy Kielichu.
Wiedział, że woreczek zawiera dosyć pieniędzy, żeby opłacić jego podróż i jeszcze szczodrze go wynagrodzić. Ogarnęło go takie uniesienie, że miał ochotę podrzucić go w powietrze.
- To pierwsze pieniądze, jakie mam od przeszło dwu lat! Nie potrafię tego wypowiedzieć, ale... one dają mi poczucie wolności. Teraz jestem naprawdę swobodny.
Zdawało się, że zapomniała na chwilę o swym smutku, podzielając jego nastrój. Uśmiech rozjaśnił jej oczy, lecz tylko na chwilę. Zaraz powrócił wyraz wielkiej powagi. Ulegając uczuciu, które nie mogło być niczym innym jak tylko paniką, zakryła twarz rękami.
- Bazyli, Bazyli, jak mam ci to powiedzieć!
- Co takiego chcesz mi powiedzieć?
Podniosła oczy z wyrazem prawie rozpaczliwej odwagi.
- Myślę, że będzie miło z twojej strony, jeśli... jeśli się odwrócisz. Będzie mi łatwiej.
Kiedy wykonał jej życzenie i odwrócił się, tak że widziała tylko tył jego głowy i szafir okrycia, jeszcze się wahała.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Można było oczekiwać, że tak wspaniały ubiór obudzi w nim uczucie dumy...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.