Gdy go zabrakło, żeby hamował zapędy Fentona, audycje stały się jeszcze bardziej dla Japończyków obelżywe i liczba patroli wysyłanych w ten rejon wzrosła. Coraz więcej ludzi uciekało z szeregów Fentona. Złapanych rozstrzeliwał na miejscu, likwidując zarazem resztki lojalności okazywanej mu przez wieśniaków.
Cushing, wbrew protestom Willa, wylazł ze swego hamaku, powrócił do bazy głównej i wysłał Fentonowi informację, że sprawy stoją tak źle, iż trzeba będzie sięgnąć po pomoc z zewnątrz. Fenton przyjechał nazajutrz. Will nigdy nie widział człowieka tak sinego z wściekłości.
- Żadnej pomocy z zewnątrz! - wywrzaskiwał, a gdy Paraguaya, brat rozwalonego człowieka, zaprotestował, Cushing musiał użyć całej siły posiadanych argumentów, żeby nie doszło między nimi do strzelaniny.
Cushing objął Fentona ramieniem. - Harry - powiedział cicho - przekonałeś mnie, masz słuszność. Żadnej pomocy z zewnątrz. Teraz się na chwilę uspokój. Za bardzoście się rozpalili. - Od­prowadził Fentona kilkaset jardów zbiegającą w dół ścieżką. Wrócił do szałasu wyczerpany. Upadł na posłanie. Will obmył mu spocone czoło.
- Willu - powiedział wreszcie - pojadę do Negros, zobaczyć się z Villamorem. Chcę, żebyś ty i paru, którym możemy zaufać, pojechał także. - Bazgrał coś na skrawku papieru, potem pokazał to, co napisał. Było to adresowane do majora Paraguayi, rozkaz objęcia dowództwa nad wszystkimi oddziałami w przypadku, gdyby on, Cushing, został schwytany. Podpisał to, zapieczętował w kopercie i posłał po Paraguayę.
- Tu są spisane rozkazy - wręczył Paraguayi kopertę. - Jeśli uznasz to za konieczne, aresztujesz Fentona. Ale tylko wtedy, kiedy całkiem przegnie pałę.
- Rozkaz, sir - powiedział Paraguaya i wyszedł.
Will popadł w przygnębienie i Cushing o tym wiedział.
- Musiałem to zrobić - powiedział ten były bokser. - Bóg jeden wie, co jeszcze Fenton wymyśli. Połowa naszych ludzi już zbiegła na inne wyspy. Brakuje żywności, organizacja może się rozsypać.
- Nie podobał mi się wyraz twarzy Paraguayi.
- Ani mnie. Masz lepszy pomysł? - Nie usłyszał odpowiedzi. - W takim razie trzeba się przygotować. Dojazd do Villamora zajmie nam ponad miesiąc.
Cushing wybrał, prócz Willa, jeszcze czterech zaufanych dowód­ców oddziałów, samych Filipińczyków. Aż do południowego krańca wyspy towarzyszyła im Socorro. Stamtąd piątka mężczyzn miała wiosłować dwiema łodziami wąskim kanałem na Negros. Posuwali się poprzez masyw górski powoli i z wielkim trudem. Cushing musiał często odpoczywać. Drugiego dnia zmoczyła ich burza z piorunami. Rano ślizgali się po rozmokłej ścieżce. Spłukane z wysokich krzaków kleszcze wpijały się w twarze i ramiona, i rychło obrzękły od krwi. Will początkowo je wyrywał, ale stwierdził, że pozostawia w ciele ich szczęki powodujące dokuczliwy ból. Można było je uśmiercać na dwa tylko sposoby - przypa­lonym końcem papierosa, albo drzazgą bambusa, którą należało wetknąć pod kleszcza i potem starać się go z siebie wydłubać.
Gdy dotarli do drogi łączącej Cebu City na wybrzeżu wschodnim z Toledo na zachodnim, Cushing sam włożył na siebie i kazał Willowi zrobić to samo, biały habit mnicha. Will nie chciał do chwili, gdy Cushing, w rzadkim u niego przypływie gniewu, kazał mu wykonać rozkaz i stulić gębę.
Doszli bez przeszkód do wyżej położonych barrios Toledo i spędzili noc w zaprzyjaźnionym domu. O świcie zbudziła ich horda kobiet z dziećmi, żądając chrztu. Sytuację uratował Will, mówiąc, że zabrakło mu święconej wody.
Brnęli na południe za Socorro, która szła przodem, przebrana znowu w biały habit mniszki, przeszukując każde barrio i wieś. Po dziesięciu dniach pozostawili ją w portowym mieście Alegria i przepłynęli wąski przesmyk na wyspę Negros dwiema małymi łodziami.
Po drodze Cushing spytał Willa, czy coś wie o Socorro. - To bardzo niezwykła kobieta.
- Powiedziała mi o swoim mężu.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  W ciÄ…gu paru nastÄ™pnych tygodni robili niewiele, ponieważ Cushinga, który nadal kurowaÅ‚ siÄ™ z malarii, trzeba byÅ‚o niemal przenieść do nowej kryjówki w...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.