|
Na peronie było już tłoczno; Miko zgubił ich na chwilę z pola widzenia, lecz gdy odnalazł tor, z którego odchodził pociąg do Lubotynia, wyłuskał ich...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Cywil szedł przodem, za nim Lasak, a na końcu uzbrojony konwojent. Przeciskali się bokiem. Cywil rozgarniał energicznie ludzi, a ci na widok skutego więźnia i żandarma z karabinem rozsuwali się w milczeniu. Wreszcie doszli do pierwszego wagonu za parowozem. Wspięli się na stopnie... Chwilę później Jędrek Bukowy wchodził do kawiarni. W kącie pod oknem zobaczył Wichniewicza ukrytego za płachtą gazety. Skinął mu od drzwi. Ten wstał bez słowa. Ubrał się szybko. Za chwilę wychodzili już na ulicę. - Dobra jest - rzucił Jędrek już za drzwiami. - Jeden konwojent i jeden tajniak w cywilu. Wichniewicz skinął głową. Podał mu bilet, który rano kupił na dworcu. - Tak jak umówione. Jedziemy w tym samym wagonie, ale oddzielnie. Za Plaweczem założę szalik na szyję. To będzie znak, że zabieramy się do roboty. - Tak jak umówione - powtórzył Jędrek. Do peronu nie zamienili ani słowa. Dopiero gdy zobaczyli Mika, Wichniewicz zbliżył się do niego, wyciągnął papierosa, tamten podał mu ognia. - Pierwszy wagon za parowozem - powiedział wyraźnym szeptem. - W porządku... A ludzie są w wagonie? - Tak... Oni zajęli tylko jeden przedział. Trzymajcie się. - Trzymaj się, stary! I postaraj się dojechać - Wichniewicz zaciągnął się głębiej papierosem i ruszył w kierunku parowozu. Bukowy szedł kilka kroków za nim. * Pociąg ruszył ospale. Zachybotało wagonem, zadzwoniły bufory, koła zastukały na spoiwach szyn, a w oknie w zwolnionym tempie przesuwał się mglisty krajobraz: zwały węgla, wieża ciśnień, czerwone wagony towarowych pociągów... Dalej już pola i domy w kępach nagich drzew. Lasak patrzył chwilę na puste pola, na wzgórze wznoszące się łagodnie stopniami cienistych miedz. Na wzgórzu rosło kilka świerków. Widać je było na tle siniejącego nieba. Przypominały zakapturzonych pokutników klęczących w głębokim śniegu. Pociąg rozpędził się, szyny zadzwoniły weselej. W tym wzmagającym się rytmie więzień znajdował ulgę, lecz do tej pory nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że towarzysze odnaleźli go w preszowskim więzieniu. Kiedy w nocy w izbie komendanta zobaczył Wichniewicza, był tak zaskoczony, że zrodziło się w nim podejrzenie: może Antek pracuje z Niemcami, może właśnie przez niego oddają go w ręce gestapo? Jednak pojawienie się na dworcu Jędrka Bukowego rozwiało wszelkie wątpliwości. Teraz już wiedział, że chcą go odbić. Spojrzał na cywila, który leniwym ruchem wyciągnął z kieszeni kurtki papierosy. Tamten, jak gdyby wyczuł, czego pragnie, podsunął mu pudełko. - Zapal - powiedział szorstko. Lasak uniósł skute ręce. Cywil z zakłopotaniem wyłuskał szybko papierosa i wsunął mu go między wargi. Potem poczęstował żandarma. - Nie palę. Od miesiąca nie palę - wyjaśnił żandarm bezbarwnym głosem. - Żona powiedziała, że dłużej nie wytrzyma, bo całe noce kaszlałem - wyjaśnił na usprawiedliwienie. Cywil uśmiechnął się nikle. Podał Lasakowi ognia. Ten zaciągnął się dymem, lecz papieros mu nie smakował. Uniósł skute dłonie do ust, ujął papierosa między palce, rozejrzał się, gdzie by go zgasić. Cywil spojrzał gniewnie, jak gdyby chciał go skarcić. Po chwili wyrwał mu papierosa, rzucił na podłogę i z wściekłością zdusił butem. - Niemieckie lepiej ci będą smakowały - powiedział z nutką pogróżki. Lasak milczał. Przymknął na chwilę oczy, żeby opanować atakujące go drżenie. Nie wiedział, czy drży z zimna, czy ze wzrastającego podniecenia, ale czuł, że cały dygoce i zimny pot występuje na rozpalone czoło. I wiedział, że za chwilę zacznie szczękać zębami. Zastanawiał się chwilę, co Jędrek i Wichniewicz mają zamiar zrobić, przypuszczał bowiem, że jadą w tym samym wagonie. Nie widział ich jeszcze, miał jednak takie wrażenie, że ktoś stale przechodzi pod zasłoniętymi szczelnie drzwiami i wpatruje się uporczywie, jakby chciał przeniknąć wzrokiem przez brudne firanki. Może czekają, żeby dał im jakiś znak... Postanowił za wszelką cenę wyjść z przedziału. Poruszył się więc nerwowo i nagle Wstał. Cywil poderwał się gwałtownie. - Co robisz? - A nic... - odparł spokojnie Lasak. - Ja tylko za potrzebą. - To nie miałeś czasu w więzieniu? Lasak wzruszył bezradnie ramionami. - Nie miałem. Tajniak żachnął się gniewnie, jakby chciał go uderzyć, lecz wnet opuścił ręce i skinął na żandarma. - Wyprowadźcie go. Tylko uważajcie! Żandarm dźwignął się ociężale. Karabin, który do tej pory trzymał między kolanami, przewiesił przez zgięte ramię i pierwszy otworzył drzwi. Cywil wyprzedził ich. Stanął w otwartych drzwiach.
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- Cesarz natomiast już przedtem wyobrażał sobie własne cierpienie, patrząc na mękę innego, przeżywał w sobie pełnię męki wuja, wymachiwał rękami czy...
- Perrin objął głowę ramionami, dopadł do kamiennej balustrady i skulił się tam, a wiatr szarpał nim i wydymał jego ubranie, wiatr gorący jak ogień...
- - Sssmoki, tak mówisz? A czemu miałoby cię to interesować? Widzę tutaj tylko jednego sssmoka, a nie jessst nim z pewnością ludzki czarodziej Krasssus...
- ^' 26 ^' ^' 27 ^rpłyn, który madame Gaillard co rano serwowała swoim wychowankom, nazywano po prostu mlekiem, gdy tymczasem wedle odczucia Grenouille'a płyn...
- W tym czasie rychło jakoś po Wielkiejnocy, wzięty od króla Smoleńsk1 częścią drabinami nasi opanowali mury nade dniem, a część instrumentem na kształt...
- Kiedy Loial wraz z pozostałymi podjechał bliżej, Faile natychmiast zeskoczyła ze swej karej klaczy i nie spuszczając wzroku z jego twarzy, podeszła prosto do...
- i seminariach o holokauście, zbieracz funduszy na waszyngtońskie Muzeum Holokaustu — szybko stał się chłopcem z Plakatu „przedsiębiorstwa...
- — Tu-huuuu! Lordzie Regencie! — zahuczał puchacz, zbliżając haczykowaty dziób do jego ucha...
- Odziany w kolczugę cherecki wojownik, w sposób ostentacyjny zajęty zwijaniem liny, porzucił nagle swe zajęcie i pchnął sztyletem w odsłonięte plecy...
- - Cóż, nie o to nam chodziło, kiedy odsłoniliśmy przed tobą nasz sekret, młody cudzoziemcze - powiedział Shin'a'in czystym, lekko szorstkim tenorem, który...
|
|