Nie zamierza chyba kompromito­wać siÄ™ źle ubranÄ… żonÄ…? Potem zaÅ› wpadÅ‚y jej w ucho sÅ‚owa za plecami.
- Parasol - powiedział Karol do Justynki. - Proszę, obejrzyj. Jak to wygląda prawnie?
Parasol...!
Malwina zerwaÅ‚a siÄ™ z krzesÅ‚a i wybiegÅ‚a do holu. Karol prezentowaÅ‚ siostrzenicy parasol, duży i zwyczaj­ny, otwierany dwiema rÄ™kami, bez żadnych automaty­cznych sztuk. Malwina wbiÅ‚a weÅ„ chciwy wzrok, czy to ten od rusznikarza...? Może siÄ™ wreszcie dowie...!
- Tu się prztyka - objaśnił z satysfakcją wuj i Justynka prztyknęła.
Z koÅ„ca zamkniÄ™tego parasola wyskoczyÅ‚ cienki kolec, dość krótki, ale bardzo ostry. Po ponownym prztykniÄ™ciu schowaÅ‚ siÄ™ gÅ‚adko. Karol otworzyÅ‚ pa­rasol i przy otwartym kolec również wyskoczyÅ‚, i ró­wnież siÄ™ schowaÅ‚.
- No...?
- Trudna sprawa - zakłopotała się Justynka.
- To nie jest broń palna, ale... Zaraz, może wuj się podpiera tym parasolem przy gołoledzi? Na lodzie?
- MogÄ™ siÄ™ podpierać na lodzie, jeÅ›li jest to nie­zbÄ™dne... Rozumiem, wbija siÄ™ i nie Å›lizga, dobry pomysÅ‚. Owszem, powiedzmy, rzadko wprawdzie w praktyce biegam po goÅ‚oledzi, ale w tym mieÅ›cie zÅ‚e nawierzchnie wszÄ™dzie można spotkać. Zatem podpieram siÄ™. I co?
- Więc premedytację możemy wykluczyć. Ale, niestety, w razie napaści oni musieliby mieć noże, wtedy owszem. Gdyby napadali bez noży, musiałby wuj walić z góry, bo inaczej przekracza wuj granice obrony koniecznej. Chyba żeby napadli akurat na gołoledzi, przy podpieraniu się tym dziobem, wtedy dobry adwokat wmówiłby w sąd, że nie miał wuj czasu prztykać, machał wuj i oni sami się nadziali, w agresywnym amoku. Za agresywny amok ofiara odpowiadać nie może.
- A na suchym gruncie może?
- Nawet musi.
- I ty byś mnie oskarżała?
- W żadnym wypadku! OskarżaÅ‚abym napastni­ków.
- Ogólnie jednak ten przyrzÄ…d wydaje mi siÄ™ uży­teczny. We wczesnej mÅ‚odoÅ›ci uczyÅ‚em siÄ™ trochÄ™ fechtunku...
- O, nie! - przerwała Justynka gwałtownie.
- Do fechtunku wuj w żadnym wypadku nie może się przyznać! Takie coś dla fechmistrza jest bronią zaczepną, wuj wychodzi na miasto specjalnie, żeby dziabać, w dodatku umiejętnie! Mowy nie ma. Fechtunek musi wuj ukryć!
- ...i nigdy siÄ™ nie nauczyÅ‚em - dokoÅ„czyÅ‚ Karol spokojnie. - Nie wykazywaÅ‚em do tego najmniej­szych zdolnoÅ›ci. Ponadto, co miaÅ‚bym dziabać? In­teresujÄ…ca supozycja...
- Cokolwiek. Tych napastników. Opony w sa­mochodach. Arbuzy na straganie. Ludzi w tÅ‚oku, w kolejce przed wujem...
- O chuligańskie skłonności dotychczas nigdy w życiu nie byłem posądzany.
- Wuj sobie w ogóle nie wyobraża, jakie kretyÅ„stwa sÄ… wygadywane przed sÄ…dem. Niech Bóg broni znaleźć siÄ™ tam niewinnie, na bank czÅ‚owiek zosta­nie skazany. Gdyby wujowi coÅ› takiego groziÅ‚o, le­piej już popeÅ‚nić jakiekolwiek przestÄ™pstwo, pierw­sze lepsze z brzegu, ale możliwie grube. MógÅ‚by wuj rzeczywiÅ›cie podziabać wszystkie opony w caÅ‚ym mieÅ›cie bez żadnych zÅ‚ych skutków dla siebie, bo sÄ™dzia baÅ‚by siÄ™ o wÅ‚asne. O ile by, oczywiÅ›cie, jesz­cze ocalaÅ‚.
- Także, zapewniam ciÄ™, mógÅ‚bym okraść wszys­tkie instytucje w kraju, legalnie i zgodnie z prawem - uzupeÅ‚niÅ‚ Karol, wciąż zadowolony i peÅ‚en satys­fakcji. - Nie chce mi siÄ™. WezmÄ™ pod uwagÄ™ twoje rady, aczkolwiek stanowczo wolaÅ‚bym znaleźć siÄ™ przed sÄ…dem niż w grobie.
Malwina sÅ‚uchaÅ‚a tej konwersacji w oszoÅ‚omieniu i ze zgrozÄ…. WiÄ™c to tak! WiÄ™c siÄ™ jednak zabezpie­czyÅ‚ i nawet zÅ‚odzieje nie dadzÄ… mu rady! Może siÄ™ na nich teraz rzucać, ile mu siÄ™ spodoba, najwyżej bÄ™dÄ… go ciÄ…gać po sÄ…dach, weźmie adwokata i cześć, a po co jej Karol przed sÄ…dem, jeszcze wiÄ™cej trudnoÅ›­ci by miaÅ‚a! I po co ona siÄ™ tyle narobiÅ‚a i tyle wykosztowaÅ‚a, i ta brama przeklÄ™ta, i gÅ‚upia Muminkowa, i ten cholerny pistolet do lampy, i tyle siÄ™ musiaÅ‚a nadenerwować i nazastanawiać, chwili wolnej nie miaÅ‚a dla siebie... I wszystko po to, żeby Karol zaopa­trzyÅ‚ siÄ™ w broÅ„!
Karol schowaÅ‚ parasol i zaopatrzyÅ‚ siÄ™ w butelkÄ™ wina. Malwina usunęła siÄ™ z progu jadalni, ale wciąż staÅ‚a w miejscu, bo poraziÅ‚a jÄ… okropna myÅ›l. Czy on przypadkiem nie odgadÅ‚ jej zamiarów? Czy nie domyÅ›liÅ‚ siÄ™, że ona stara siÄ™ usunąć go z tego Å›wia­ta? Czy o tym grobie nie powiedziaÅ‚ specjalnie, na jej konto...?
I jak ma teraz zacząć pertraktacje o pieniądze na bankietowy strój...?!
I nagle przypomniał jej się zasadniczy argument. Wkroczyła do salonu.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Na moment pojawiÅ‚a siÄ™ w niej chęć zrobienia mu na zÅ‚ość, oÅ›wiadczenia, że na żaden bankiet nie pój­dzie, ale po pierwsze miaÅ‚a na to wielkÄ… ochotÄ™, a po...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.