– Zdaję sobie z tego sprawę, Wasza Wysokość – powiedział Pahner. – Ale niech pan pamięta o klasycznym chińskim znaku oznaczającym chaos: niebezpieczeństwo i szansa. Oczywiście, że mamy szansę... ale moja rola polega na zwracaniu uwagi także na niebezpieczeństwo.
– Jeśli wyeliminujemy piratów i odbijemy większość statków, władze na kontynencie powinny potraktować nas jako tych dobrych.
– Powinny – przerwała Rogerowi Eleanora O’Casey – ale to zależy od społeczeństwa, a my nic nie wiemy na temat tych ludzi. Skoro już o tym mowa, nie mamy w ogóle żadnych danych na temat tego kontynentu. Uboga baza danych dotyczących tej zapomnianej przez Boga i ludzi planety jest sporym niedopatrzeniem. Nie mając żadnych informacji, nie sposób powiedzieć, jak mogą zareagować na naszą interwencję. Mogą być urażeni naszym pokazem siły, mogą poczuć się tym zaniepokojeni. Mogą nawet mieć kodeks honorowy, w myśl którego ratując ich obywateli, stajemy się ich dłużnikami. Z odbicia tych statków może wyniknąć tysiąc różnych sytuacji. Zakładając, że militarnie w ogóle jesteśmy w stanie to zrobić.
– Och, myślę, że jesteśmy – powiedział Pahner. Wprawdzie był szczurem lądowym, ale trzeba by nie mieć oczu, aby nie dostrzec wyraźnej różnicy między statkami. Pirackie były nieco smuklejsze niż kupieckie i miały o wiele liczniejsze załogi.
Posiadały jednak zaledwie kilka topornych obrotowych działek na burtach i pojedynczą potężną bombardę, wycelowaną w przód na ciężkim forkasztelu. Zatopienie ich nie byłoby trudne, przy przewadze artyleryjskiej Ziemian. Zredukowanie liczebności załóg, a potem zdobycie statków abordażem nawet nie pociągnęłoby za sobą dużych strat, biorąc pod uwagę liczbę znudzonych Diaspran i Vashinów na pokładach szkunerów. Ale jakieś straty byłyby na pewno, a lepiej, żeby końcowy rezultat był wart każdego zabitego.
– Z militarnego punktu widzenia jesteśmy w stanie dość łatwo wyeliminować tę szóstkę – ciągnął kapitan. – Ale poniesiemy straty, zwłaszcza jeśli spróbujemy zdobyć statki w nienaruszonym stanie.
– Ile te statki są warte? – spytał Fain z klaśnięciem w dłonie, oznaczającym lekkie rozbawienie. – Przepraszam, że się wtrącam, ale jeśli chodzi o straty, liczą się tylko dwie rzeczy. Czy to nas powstrzyma od zdobycia portu, a to jest naszym głównym celem, i ile dostaniemy za te statki?
– Najemnik – uśmiechnął się Roger. – W większości społeczeństw statki są warte dość dużo. Moim zdaniem, jeśli uda nam się doprowadzić je do portu i władze pozwolą nam je sprzedać jako łup, będzie całkiem sporo do podziału. Nawet jeżeli zdobędziemy tylko jeden. A możliwe, że uda nam się zatrzymać część albo wszystkie statki, które piraci zdobyli, jako wojenne łupy. Jeśli tak, to zarobimy dość, by wystarczyło na dobrą oficerską emeryturę.
– Tyle to ja już mam – powiedział Fain. – Ale nie wszyscy żołnierze brali udział w łupieniu Sindi. Jeżeli okaże się, że możemy statki później sprzedać, głosuję za ich zdobyciem.
– Zwolnią nam tempo żeglowania – zauważył Poertena. – Może wciągniemy im jakieś dodatkowe płótno, ale i tak nie będą tak szybkie, jak nasze statki. Mają za mało kila.
– Nad tym możemy zastanawiać się później – zauważył Pahner. – Przejęcie tych statków to ważna rzecz. Skontaktujmy się znów z Kerrem i zobaczmy, co powie. Jeśli zareaguje pozytywnie, ustalimy, skąd wziąć ludzi do załóg, i popłyniemy w swoją stronę. Jeżeli napotkamy zdobyte przez piratów statki, zrobimy to, co w danej chwili będzie najstosowniejsze.
– Innymi słowy, będziemy martwić się na bieżąco – wyszczerzył się Roger. – Gdzie ja to już, u diabła, słyszałem?

42 ROZDZIAŁ ÓSMY

Cred Cies dotknął swojego miecza, widząc, jak pięć z sześciu zmieniło kurs i ruszyło z wiatrem. Największy z nich pozostał
na poprzednim kursie, zamierzając przechwycić – albo chronić – statek handlowy, którego „Gniew Lemmaru” tak długo ścigał.
– Płyną nam na spotkanie – powiedział Cra Vunet. Mat splunął za burtę. – Sześć do pięciu. Mamy przewagę.
Cies spojrzał na niebo i zasępił się.
– Tak, ale oni na pewno umieją liczyć tak samo dobrze, jak my, a mimo to zdecydowali się zostawić swój największy statek z tyłu. Nie podoba mi się to. Poza tym, kiedy tu dotrą, będzie już lało. W takich warunkach tylko bombarda na pewno będzie strzelać, a oni mają na pokładach prawie tyle samo ludzi, co my. To będzie ciężka walka.
– Ale kiedy się skończy, popłyniemy z powrotem do Lomsvupe z pięcioma nowymi, lepszego typu statkami albo sześcioma, jeśli zgarniemy ten, który został z tyłu! – powiedział mat, pstrykając palcami górnej dłoni. – Dostaniemy za nie tyle, że starczy na tysiąc nocy rozkoszy! To lepsze niż jedna śmierdząca balia.
– Najwyraźniej wydaje im się, że dadzą nam radę – zauważył Cies, wciąż pesymista. – Będziemy musieli atakować halsem, –
podczas gdy im sprzyja wiatr. Gdybym wcześniej był pewny, że zamierzają na nas uderzyć, zmieniłbym kurs, żeby zaatakować ich z wiatrem. Ale nie zmieniłem, dlatego, jak mówię, będzie ciężka walka.
– Jesteśmy Lemmarami – powiedział Vunet, znów podkreślając słowa gestem rozbawienia. – Walka tylko wtedy jest warta opowieści, jeżeli była ciężka!
– Zobaczymy – odparł Cies. – Zwrot na lewą burtę. Zobaczymy, czy uda nam się zajść ich z wiatrem, zanim zaatakujemy.


* * *

– Proszę bardzo – powiedział Roger, opierając się na działku śrutowym na tylnym pokładzie „Imy Hooker”. – Robią zwrot na lewą burtę, tak jak przepowiedziałem.
– Nie rozumiem – przyznał Pahner. – Nawet jeśli uda im się ustawić do nas z wiatrem, i tak będziemy mogli przeorać im ruty.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – To dla nas szansa – zauważył ostrożnie Roger...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.