Mieszkańcy kwater w większości pracowali teraz, jedli spóźniony obiad albo też spali. Kiedy samochód wśliznął się na parking przed głównym wejściem, Cletus podniósł oczy i dostrzegł słoneczny refleks na czymś metalowym tuż pod krawędzią dachu głównego budynku kwater.
PrzyjrzaÅ‚ siÄ™ podwójnemu szeregowi samochodów z wyÅ‚Ä…­czonymi poduszkami powietrznymi, rozpÅ‚aszczonymi na ce­mencie parkingu. ZacisnÄ…Å‚ wargi. W tym momencie, w którym skrÄ™cili w odstÄ™p miÄ™dzy rzÄ™dami samochodów, rozlegÅ‚y siÄ™ jakieÅ› skwierczÄ…ce odgÅ‚osy, jakby gdzieÅ› nad nimi smażyÅ‚y siÄ™ ogromne plastry bekonu, a nastÄ™pnie niczym oddech smoka owiaÅ‚o ich kilka strug rozżarzonego powietrza, jako że wiÄ…zka energii przecięła metalowe boki i dach ich sÅ‚użbowego samo­chodu, tak jak pÅ‚omienie palnika acetylenowego tnÄ… cienkÄ… foliÄ™ cynowÄ…. Arvid ciężko opadÅ‚ na Cletusa, mundur mu sczerniaÅ‚ i dymiÅ‚ siÄ™ z prawej strony, a samochód, pozbawiony kierowcy, skrÄ™ciÅ‚ na prawo, w wolne miejsce wÅ›ród samo­chodów, i tam, wciąż na poduszce powietrznej, wbiÅ‚ siÄ™ miÄ™dzy zaparkowane pojazdy.
Cletusa ogarnęła zimna wÅ›ciekÅ‚ość. OdwróciÅ‚ siÄ™, wyrwaÅ‚ broÅ„ z kabury u boku Arvida, schyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i otworzyÅ‚ drzwi po swojej stronie. ZsunÄ…Å‚ siÄ™ na ziemiÄ™ miÄ™dzy swoim a czyimÅ› samochodem zaparkowanym z prawej strony. PrzetoczyÅ‚ siÄ™ pod wÅ‚asnym samochodem i szybko przeczoÅ‚gaÅ‚ na tyÅ‚ samo­chodu stojÄ…cego z lewej strony. RozpÅ‚aszczywszy siÄ™ na ziemi, wyjrzaÅ‚ zza niego. W jego kierunku, miÄ™dzy dwoma rzÄ™dami zaparkowanych pojazdów, podążaÅ‚ mężczyzna z energetycznÄ… strzelbÄ… w rÄ™ce. Cletus wystrzeliÅ‚ z pistoletu i mężczyzna przewróciÅ‚ siÄ™ wywijajÄ…c kozioÅ‚ka. Cletus rzuciÅ‚ siÄ™ w prawo i znowu znalazÅ‚ siÄ™ miÄ™dzy dwoma samochodami.
Nikt nie strzelał. Cletus uświadomiwszy sobie zniszczenia, jakim uległ jego samochód, doszedł do wniosku, iż strzelców nie może być więcej jak trzech. Zostało mu więc jeszcze dwóch. Wyglądając zza swojej osłony zobaczył, iż mężczyzna, którego postrzelił, nadal leży na ziemi; broń wypadła mu z ręki, a jej przezroczysta, podobna do karabinowej lufa odbija słoneczne światło. Cletus cofnął się, otworzył drzwi samochodu po swojej prawej stronie i wśliznął do środka. Leżąc płasko na podłodze, uruchomił silnik, uniósł pojazd na poduszce powietrznej i włączył wsteczny bieg.
Gdy znalazÅ‚ siÄ™ mniej wiÄ™cej na Å›rodku przejÅ›cia, pomiÄ™dzy dwoma rzÄ™dami zaparkowanych pojazdów, wyskoczyÅ‚ przez przeciwlegÅ‚e drzwi akurat w tej chwili, w której dwie wiÄ…zki przecięły bok i dach samochodu. ChwyciÅ‚ broÅ„, leżącÄ… koÅ‚o zabitego mężczyzny, i uciekÅ‚ pod osÅ‚onÄ™ wciąż poruszajÄ…cego siÄ™ samochodu, dopóki ten nie uderzyÅ‚ w stojÄ…cy z tyÅ‚u rzÄ…d pojazdów. Wtedy rzuciÅ‚ siÄ™ w najbliższe wolne miejsce pomiÄ™­dzy dwoma samochodami, odwróciÅ‚ i wyjrzaÅ‚ rozglÄ…dajÄ…c wokół bacznie.
Dostrzegł dwóch uzbrojonych mężczyzn stojących plecami do siebie na otwartej przestrzeni w pobliżu samochodu, który Cletus roztrzaskał właśnie przed chwilą. Jeden zwrócony był w kierunku Cletusa, a drugi w przeciwną stronę. Z bronią gotową do strzału, wyczuleni na każdy ruch, przeszukiwali wzrokiem przejścia między samochodami.
Cletus cofnÄ…Å‚ siÄ™, przycisnÄ…Å‚ Å‚okciem broÅ„ do lewego boku i nad gÅ‚owami stojÄ…cych mężczyzn cisnÄ…Å‚ wysokim Å‚ukiem pistolet, który z Å‚oskotem uderzyÅ‚ w jego wÅ‚asny, zniszczony samochód. Obaj strzelcy zwrócili siÄ™ w kierunku haÅ‚asu. Cletus podniósÅ‚ siÄ™, wyszedÅ‚ spomiÄ™dzy dwóch za­parkowanych samochodów i Å›ciÄ…Å‚ ich wiÄ…zkÄ… z broni, którÄ… trzymaÅ‚ w rÄ™kach.
Oddychając ciężko, oparł się na chwilę o tył samochodu, obok którego stał. Następnie, odrzucając broń na bok, pokuśtykał pośpiesznie w kierunku samochodu, w którym został Arvid.
Kiedy Cletus nadszedł, porucznik był przytomny. Miał mocno poparzone prawe ramię i górną część klatki piersiowej, jednak rany spowodowane przez broń energetyczną były czyste, nie krwawiły. Cletus wyciągnął Arvida i ułożył na trawie, a sam udał się do budynku kwater, aby zadzwonić po pomoc medyczną do szpitala wojskowego.
- Partyzanci! - odpowiedział krótko na pytanie. - Jest ich trzech, żaden nie żyje. A mój adiutant jest ranny. Przyjeżdżajcie najszybciej, jak możecie.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Oba skrzydÅ‚a placu do parkowania byÅ‚y puste; sam gmach razem z innymi budynkami kwater oficerskich stojÄ…cymi z tyÅ‚u zdawaÅ‚ siÄ™ drzemać opustoszaÅ‚y w...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.