|
Powiesz, że są to bardzo małe grzechy; niewątpliwie, tak jak wszyscy młodzi kusiciele, chciałbyś donosić o sensacyjnych wykroczeniach...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Pamiętaj jednak, że jedyną rzeczą, która się liczy, jest to, w jakim stopniu odgrodzisz człowieka od Nieprzyjaciela. Nie ma znaczenia to, jak małe są przewinienia, pod warunkiem, że łącznym ich efektem będzie stopniowe odsuwanie człowieka od Światła i pogrążenie go w Nicość. Zabójstwo nie jest w niczym lepsze od kart, jeśli karty potrafią dokonać tego, o co nam chodzi. Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa - łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów. Twój kochający stryj Krętacz 13. Mój drogi Piołunie Wydaje mi się, że zużyłeś zbyt wiele atramentu, by donieść mi o całkiem prostej sprawie. Pozwoliłeś temu człowiekowi wymknąć ci się z rąk - oto cała historia. Sytuacja jest bardzo poważna i doprawdy nie widzę żadnych powodów, dla których miałbym cię osłaniać przed konsekwencjami twej nieudolności. Skrucha i wznowienie tego, co tamta strona zowie "łaską", i to w skali, jaką opisujesz, jest dla nas druzgocącą porażką. Równa się drugiemu nawróceniu, i to dokonanemu prawdopodobnie na głębszym podłożu niż pierwsze. Ten duszący obłok, który uniemożliwił twój atak w czasie powrotu pacjenta ze spaceru do starego młyna, jest znanym zjawiskiem i ty powinieneś był o tym wiedzieć. Jest to najbardziej barbarzyński oręż Nieprzyjaciela, a występuje zazwyczaj wówczas, gdy dla pacjenta On sam jest bezpośrednio, w jakiś bliżej nieokreślony sposób obecny. Niektórzy ludzie są Nim stale otoczeni i skutkiem tego zupełnie dla nas niedostępni. A teraz o twych błędach. Przede wszystkim, jak wynika z twej własnej relacji, pozwoliłeś pacjentowi czytać książkę, która mu się naprawdę podobała, dlatego że mu się podobała, a nie dlatego, aby potem swoimi uwagami o niej popisywać się przed swymi przyjaciółmi. Po wtóre, zgodziłeś się, by przeszedł się w dół do starego młyna na herbatę - spacer w okolicy, którą naprawdę lubi, a w dodatku spacer samotny. Innymi słowy, pozwoliłeś mu na dwie konkretne, pozytywne przyjemności. Czyż byłeś do tego stopnia ślepy, by nie widzieć w tym niebezpieczeństwa? Cechą charakterystyczną Cierpienia i Przyjemności jest ich oczywista realność, a zatem, jak długo trwają, są dla człowieka, który je przeżywa, probierzem rzeczywistości. Przeto próbując doprowadzić swego pacjenta do wiecznego potępienia metodą Romantyczną, czyniąc z niego coś w rodzaju Childe Harolda lub Wertera, pogrążonego w użalaniu się nad samym sobą z powodu urojonych cierpień, winieneś za wszelką cenę zachować go od jakiegokolwiek rzeczywistego cierpienia, ponieważ pięciominutowy prawdziwy ból zęba ukazałby mu oczywiście nonsens romantycznych strapień i zdemaskowałby całą twoją strategię. Lecz ty próbowałeś doprowadzić swego pacjenta do potępienia wiecznego za pośrednictwem Świata, to jest przez nabieranie go na próżność, rozgardiasz, ironię i kosztowną nudę, potraktowane jako przyjemności. Jak mogłeś tego nie dostrzegać, że prawdziwa przyjemność była ostatnią rzeczą, na jaką mogłeś mu pozwolić. Czy nie przewidziałeś, że przez sam kontrast zniweczy ona te wszystkie bzdury, które tak mozolnie uczyłeś go cenić? I że ten rodzaj przyjemności, jaką dała mu książka i spacer, był najniebezpieczniejszy ze wszystkich? Że to uwolni jego wrażliwość z tej skorupy, którą wokół niej formowałeś, i pozwoli mu odczuć, że powraca do rzeczywistości i odzyskuje samego siebie? Dążyłeś do tego, aby odłączyć go od siebie samego, traktując to jako wstępny krok do odłączenia go od Nieprzyjaciela, i osiągnąłeś w tym kierunku pewien postęp. A teraz wszystko to zostało zmarnowane.
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- Cesarz natomiast już przedtem wyobrażał sobie własne cierpienie, patrząc na mękę innego, przeżywał w sobie pełnię męki wuja, wymachiwał rękami czy...
- Perrin objął głowę ramionami, dopadł do kamiennej balustrady i skulił się tam, a wiatr szarpał nim i wydymał jego ubranie, wiatr gorący jak ogień...
- - Sssmoki, tak mówisz? A czemu miałoby cię to interesować? Widzę tutaj tylko jednego sssmoka, a nie jessst nim z pewnością ludzki czarodziej Krasssus...
- ^' 26 ^' ^' 27 ^rpłyn, który madame Gaillard co rano serwowała swoim wychowankom, nazywano po prostu mlekiem, gdy tymczasem wedle odczucia Grenouille'a płyn...
- W tym czasie rychło jakoś po Wielkiejnocy, wzięty od króla Smoleńsk1 częścią drabinami nasi opanowali mury nade dniem, a część instrumentem na kształt...
- Kiedy Loial wraz z pozostałymi podjechał bliżej, Faile natychmiast zeskoczyła ze swej karej klaczy i nie spuszczając wzroku z jego twarzy, podeszła prosto do...
- i seminariach o holokauście, zbieracz funduszy na waszyngtońskie Muzeum Holokaustu — szybko stał się chłopcem z Plakatu „przedsiębiorstwa...
- — Tu-huuuu! Lordzie Regencie! — zahuczał puchacz, zbliżając haczykowaty dziób do jego ucha...
- Odziany w kolczugę cherecki wojownik, w sposób ostentacyjny zajęty zwijaniem liny, porzucił nagle swe zajęcie i pchnął sztyletem w odsłonięte plecy...
- Na peronie było już tłoczno; Miko zgubił ich na chwilę z pola widzenia, lecz gdy odnalazł tor, z którego odchodził pociąg do Lubotynia, wyłuskał ich...
|
|