Razu pewnego zaprosił na winobranie
wysoko urodzonych przyjaciół, usiadł przy koszach i zaczął wszyst-
kich najstarszych wypytywać, czy skłonni są do miłości; gdy starcy
rumienili siÄ™, woÅ‚aÅ‚: „ZaczerwieniÅ‚ siÄ™. Sprawa zaÅ‚atwiona!" — uwa-
żając milczenie i rumieniec za znak zgody. Oprócz tego opowiedział,
co sam robił, bez żadnych oznak wstydu. Skoro spostrzegł, że star-
cy zaczerwienili się i milczeli, ponieważ albo wiek, albo godność nie
pozwalała im na takie rozmowy, udał się do młodzieńców i ich za-
czął o wszystko wypytywać. Gdy usłyszał od nich rzeczy zgodne
z ich wiekiem, cieszył się mówiąc, iż winobranie, które w ten spo-
sób obchodził, jest naprawdę wolne. Zdaniem wielu on pierwszy
wprowadził zwyczaj, że w czasie świąt winobrania często żartowano
sobie z panów i to nawet w ich obecności; sam te żarty układał,
przede wszystkim po grecku. Wiele z nich przytacza Mariusz Ma-
ksymus w swojej biografii Heliogabala. Przyjaciółmi Heliogabala
byli ludzie niegodziwi, jacyś starcy i z pozoru filozofowie, którzy
na głowę kładli siatki, mówili, że znoszą jakieś niegodziwości, cheł-
pili się, że mają mężów. Niektórzy mówią, że udawali, by naśladu-
jąc wady Heliogabala pozyskać jego przyjaźń.
Na dowódcę pretorianów powołał tancerza, który zawód aktora
wykonywał w Rzymie, dowódcą straży mianował woźnicę Kordiu-
sza, prefektem zajmujÄ…cym siÄ™ dostawÄ… zboża — fryzjera Klaudiu-
sza. Na inne stanowiska wysunÄ…Å‚ ludzi odznaczajÄ…cych siÄ™ niezwykle
wielkim członkiem męskim. Nad pięcioprocentowym podatkiem od
spadków polecił czuwać poganiaczowi mułów, biegaczowi, kucha-
rzowi i rzemieślnikowi wyrabiającemu zamki. Wchodząc do obozu
albo do senatu, wprowadzał ze sobą swoją babkę, Warię, o której
wyżej już mówiłem, aby korzystać z jej powagi, skoro sam nie
umiaÅ‚ wzbudzać szacunku; przed nim — o czym już wspomina-
Å‚em — nigdy jeszcze żadna kobieta nie weszÅ‚a do senatu i żadnej
nie zaproszono, by uczestniczyła w piśmiennym redagowaniu uchwał
senatu i wypowiadała swoje zdanie. Na ucztach najbliżej siebie
umieszczał młodych rozpustników i szczególną przyjemność spra-
wiało mu ich dotknięcie i pieszczoty; od nich też pijąc najchętniej
przyjmował puchary.
Wśród tych bezeceństw wyuzdanego życia oddalił od siebie Alek-
sandra, którego adoptował; twierdził, że sam żałuje adopcji, i polecił
senatowi odebrać mu tytuł Cezara. Kiedy jednak wyjawił swój
zamiar, w senacie zapanowała głęboka cisza. Aleksander bowiem był
szlachetnym młodzieńcem, co potwierdziło potem jego panowanie,
chociaż tak bardzo nie podobał się ojcu, ponieważ nie był bez-
wstydny. Jak twierdzą niektórzy, był nawet jego kuzynem; kochali
go żołnierze, lubił senat i ekwici. Szaleństwo jednak posunęło się aż
do próby zgładzenia Aleksandra. Heliogabal nasłał na niego mor-
derców, a uczynił to w następujący sposób: Sam udał się do ogro-
dów Dawnej Nadziei12, jak gdyby składając ślub przeciw niewinne-
mu młodzieńcowi, i pozostawiwszy na Palatynie matkę, babkę i ku-
zyna, polecił zamordować tego szlachetnego i potrzebnego państwu
młodzieńca. Wysłał również listy do żołnierzy z rozkazem, by po-
zbawili Aleksandra tytułu Cezara; wysłał też człowieka, który miał
zatrzeć gliną napisy na jego posągach w obozie, jak to się zwykle
robi w stosunku do tyranów; wysłał wreszcie list do jego wycho-
wawców, polecając im w zamian za nagrody i zaszczyty zamordować
go, jak zechcÄ… — albo w Å‚aźni, albo przy pomocy trucizny lub miecza.
Niegodziwi ludzie nic jednak nie mogą zrobić niewinnym. Bo nie
ma siły, która by mogła kogoś skłonić do dokonania tak wielkiej
zbrodni, skoro broń, jaką przygotował przeciw drugim, zwraca się
pierwej przeciw niemu samemu i sam ginie od tej, którą godził
w innych. Kiedy zamazano błotem napisy na posągach, wszyscy żoł-
nierze zapłonęli gniewem; część podążyła na Palatyn, część do ogro-
dów, gdzie przebywał Wariusz, aby obronić Aleksandra i uwolnić wreszcie państwo od tego niegodziwca z duszą mordercy. Dotarli
na Palatyn, po czym, pilnie strzegÄ…c Aleksandra, zaprowadzili go
wraz z matkÄ… i babkÄ… do obozu. Matka Heliogabala, Symia-
mira, poduszczona przez syna, pospieszyła za nimi pieszo. Stąd udali
się do ogrodów, gdzie znaleźli Wariusza przygotowującego zawody
woźniców; wyczekiwał jednak z uwagą, kiedy doniosą mu, że kuzyna
zamordowano. Przerażony nagłym zgiełkiem
żołnierzy ukrył się
w kącie i narzucił na siebie zasłonę wiszącą u wejścia do sypialni;
jednego prefekta wysłał do obozu dla uspokojenia żołnierzy, dru-
giego dla ułagodzenia tycb, którzy już weszli do ogrodu. Jeden
z prefektów, Antiochianus, przypominając o przysiędze błagał żoł-
nierzy, którzy weszli do ogrodu, aby nie zabijali Heliogabala; weszli
bowiem nieliczni, a większość pozostała ze sztandarem, który za-
trzymał trybun Arystomachus. To działo się w ogrodach.
W obozie żołnierze odpowiedzieli na prośbę prefekta, że oszczę-
dzą Heliogabala, jeśli oddali od siebie rozpustników, woźniców
i aktorów i powróci do porządnego życia, jeśli usunie przede wszyst-
kim ludzi, którzy ze szkodą ogółu mieli na niego największy wpływ
i którzy wszystko, co go dotyczyło, rozpowszecbniali zgodnie z praw-
dą albo uciekali się do kłamstwa. Oddalił przeto Hieroklesa, Kor-
diusza, Myrissimusa oraz dwóch niegodziwych niewolników, którzy
z głupca czynili go jeszcze głupszym. Ponadto żołnierze polecili pre-
fektom, aby nie pozwolili mu żyć dłużej w ten sposób i aby strażą
otoczono Aleksandra, by nie dopuszczono się na nim jakiegoś gwał-
tu, równocześnie zaś, by Cezar nie widywał żadnego przyjaciela
Augusta i nie zaczął przypadkiem naśladować jego haniebnego po-
stępowania. Heliogabal jednak wybłagał z powrotem Hieroklesa,
najbardziej bezwstydnego z nich wszystkich, i coraz szerzej zastawiał
sidła na Cezara. Wreszcie pierwszego sierpnia nie chciał iść w or-
szaku razem z kuzynem, chociaż obydwóch desygnowano wówczas
na konsulów. W końcu, kiedy babka i matka oświadczyły mu, że
żołnierze dążyć będą do jego zguby, jeśli nie zobaczą, że między
kuzynami panuje zgoda, włożywszy togę bramowaną purpurą,
o szóstej godzinie poszedł do senatu, wezwał tam swoją babkę i za-
Prowadził ją do krzeseł. Stąd nie chciał się udać na Kapitol w celu



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  WyzwoleÅ„ców mianowaÅ‚ namiestnikami, legatami, konsulami, do- wódcami i bezczeÅ›ciÅ‚ wszelkie godnoÅ›ci powierzajÄ…c je nikczemnym ludziom niskiego...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.