Opis ten jest niezwykły nie tylko dlatego, że stanowi osobiste sprawozdanie z tego
rodzaju doznań, lecz również z tego powodu, iż w trakcie pisania go (z przeznaczeniem dla "Psychologii i życia") autorka zaczęła tracić kontrolę nad sobą, wystąpiła u niej regresja do dzieciństwa, o czym świadczy charakter jej pisma, i zakończywszy swe sprawozdanie, ponownie straciła pamięć na pewien czas.

"Razem z moim synem, mającym wówczas 4,5 roku, lecz niezwykle rozwiniętym jak na swój wiek, znajdowaliśmy się w barze samoobsługowym na Manhattanie.
Jedliśmy śniadanie, posiłek, którego zwykle nie jadam, i zauważyłam że było około 9 rano (...). Myślę, że rozpoczynaliśmy wyprawę na zakupy przed Bożym Narodzeniem (był to początek grudnia) i cały plan tego był osnuty wokół
lunchu, który zamierzałam zjeść z moją matką (która w tym czasie nie żyła już od 3 miesięcy). Poranne godziny spędziliśmy na zakupach i bieganiu z wielkim (niezwykłym, jak mi się obecnie wydaje) ożywieniem i wesołością po ulicach i sklepach (...).

Gdy zbliżało się południe, odczułam lekkie napięcie - lęk, że z jakiegoś powodu nie spotkamy się na lunchu. Weszliśmy do kabiny telefonicznej, z której zdecydowałam się zadzwonić do mojej matki, aby ustalić inny plan dotyczący obiadu. W kabinie telefonicznej zorientowałam się, że nie mogę przypomnieć sobie numeru telefonicznego mojej matki ani jej nazwiska (aby odszukać go w książce telefonicznej); odpowiedzialnością za tę niemożność przypomnienia sobie numeru obarczyłam pewien wirus, o którym słyszałam w tym czasie, że wywołuje niezwykłe stany psychiczne u osób, które go
"złapały". Postanowiłam zjeść lunch, wzięłam swego syna do muzeum, a następnie do kina. Czułam się szczególnie energiczna i wydaje się, że byłam bardziej aktywna niż normalnie.

Gdy w kinie myślałam znowu o zatelefonowaniu do matki, to uświadomiłam sobie, że nie tylko nie znam jej nazwiska, lecz także nie pamiętam swego własnego. Wzięłam synka do hallu i przeszukałam swą torbę w celu zidentyfikowania siebie. Szczególnie starałam się nie przestraszyć go, lecz sama nie byłam przestraszona i rozumowałam z niezwykłą jasnością. Znalazłam w torebce listę trzech nazwisk z numerami telefonów i adresem jednej osoby.
Nie rozpoznałam tych nazwisk. Zatelefonowałam do pierwszej osoby na liście
- mojego starego wykładowcy z uczelni i bardzo bliskiego mojego
przyjaciela. Gdy zgłosił się, wówczas zaczęłam opisywać swoją sytuację, lecz uświadomiłam sobie, że nie potrafię opisać siebie samej. Spojrzałam na swe odbicie w lusterku i nie poznałam się.

Powiedziałam memu wykładowcy, że jestem z synkiem i opisałam go.
Wykładowca powiedział mi, abym wzięłam taksówkę - że on wie, kim ja jestem, i podał adres, który miałam dać kierowcy. Gdy powiesiłam słuchawkę, zapomniałam nazwiska, które wymienił jako moje, lecz spoglądając na adres i widząc, że był on w Brooklynie, pomyślałam że pomylił się, ponieważ pamiętałam (lub zdawało mi się, że pamiętam), że mieszkam w New Haven (...). Zjadłam obiad z synkiem i wsiedliśmy do pociągu idącego do New Haven (...). Gdy pociąg wyjechał z Bridge Port, wówczas mój synek zauważył, iż to nie jest droga do naszego domu w Brooklynie. Przestraszyłam się wtedy po raz pierwszy. Gdy dojechaliśmy do New Haven, zatelefonowałam do następnego
nazwiska na mojej liście (...). Powiedział on mi, żebym następnym pociągiem wróciła na dworzec Grand Central (...).

Rano zaprowadzono mnie do psychiatry. Mój mąż czekał na mnie, kiedy wychodziłam z gabinetu psychiatry. Gdy zobaczyłam męża, nie poznałam go.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Zbliżenie Co z oczu, to i z myśli "Poniżej zamieszczamy opis przeżyć pewnej kobiety, u...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.