– Proszę wejść.
– No, dzięki Bogu! Od razu wiedziałem, że nie na próżno się do pana zwracam –
oświadczył mr. Beard.
– Niech no pański handlarz zjawi się tu u mnie – zawołał Van Tromp, pokazując potężne
pięści – przyjmę go tak dobrze, że się ucieszy... Mam siedmiu synów, takich drągali jak ja...
Parsknął głośnym śmiechem. Następnie obejrzawszy przy świetle świecy uciekinierkę,
potrząsnął kilkakrotnie głową i wydał jakiś dźwięk, przypominający mruczenie. Otworzył
drzwi małego pokoju, zapalił tam drugą świecę i wezwał Elizę.
24
– Chodź tu, droga. Urządź się w tym pokoju i czuj się jak u siebie w domu. Nie lękaj się
niczego. Widzisz, jaka tu ochrona – dodał, wskazując wiszące na ścianie karabiny. – Nie
radzę nikomu wtargnąć do mnie bez pozwolenia!... Chłopczyk śpi, rozbierz go i ułóż. Połóż
się sama i śpij w spokoju. Nic ci w tym domu nie może grozić.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
– Ładna dziewczyna – odezwał się do senatora. – To czasem bywa powodem ucieczki,
jeżeli kobieta ma uczciwe serce.
– Nie, tu zachodzi inny wypadek – odrzekł senator i opowiedział mu historię Elizy.
– Biedna kobieta! – zauważył Van Tromp, wysłuchawszy senatora.
– Polują na nią jak na dzikie zwierzę za to, że kocha swoje dziecko!...
W piętnaście minut później Van Tromp konno odprowadzał senatora do najbliższej
gospody.
Przy pożegnaniu senator wsunął mu do ręki dziesięć dolarów i rzekł:
– To dla Elizy.
Życząc sobie nawzajem wiele dobrego, obaj szlachetni mężowie zamienili pożegnalny
uścisk dłoni.
ROZDZIAŁ X
Wyjazd Toma
Ponure słońce zimowe zaglądało do okienek chaty wuja Toma. Posępne twarze
mieszkańców harmonizowały z zachmurzonym niebem.
Ciotka Chloe, wycierając łzy, prasowała męskie koszule z grubego płótna. Tom siedział
przy niej, opierając głowę na rękach i czytając leżącą na kolanach Biblię. Oboje milczeli.
Była wczesna godzina. Dzieci spały jeszcze na składanym łóżku.
Po pewnym czasie Tom podniósł się, podszedł do śpiących dzieci i patrzył na nie długo,
jak gdyby przeczuwając, że widzi je po raz ostatni.
Ułożywszy wszystkie koszule na krześle, ciotka Chloe usiadła i wybuchnęła nieutulonym
płaczem.
– O, mój Boże – jęczała – wiem, że powinnam z pokorą znieść ten cios, ale nie potrafię...
Sił mi nie starczy... Gdybym chociaż wiedziała, gdzie będziesz i jak ci się będzie powodzić...
Pani powiada, że wykupi cię za rok czy za. dwa, gdy tylko zbierze pieniądze. Ale czy żyje się
tak długo na Południu? Tam zamęczają niewolników straszliwą pracą na plantacjach.
Opowiadano mi nieraz o tym.
– Nie wierz, Chloe – odrzekł wuj Tom – Bóg jest nie tylko tu, ale i tam, na Południu. We
wszystkim jest Jego święta Wola. Nam śmiertelnikom nie wolno sarkać. Dziękuję
Najwyższemu Twórcy, że sprzedano mnie, a nie ciebie i dzieci. Ja sam gotów jestem znosić
wszystko, o ile wam tu będzie dobrze. Cóż ja – jestem mężczyzną! Zresztą Najwyższy da mi
siły, abym mógł znieść wszystkie próby, którym mnie podda. Zresztą nie o nich należy
myśleć, tylko o tych dobrodziejstwach, którymi nas dotychczas obdarzył.
– Ach, wszystkie te dobrodziejstwa są niczym wobec tych cierpień, które teraz nas
oczekują!... Nie, pan nasz obszedł się z tobą bardzo niewdzięcznie. Sprzedał człowieka, który
kierował całym gospodarstwem i myślał nie o sobie, ani o swej rodzinie, lecz jedynie o tym,
aby nie zmarnowała się najmniejsza drzazga pańska! Niech im Bóg wybaczy, ale ja nie mogę,
bo swoje długi spłacają krwią naszych serc!
– Chloe, jeśli mnie kochasz naprawdę, to nie bluźnij tak w ostatnich chwilach, jakie
spędzamy ze sobą! Pomyśl o tym, że pana mego oddano pod moją opiekę, gdy był jeszcze
25
niemowlęciem. Nie dziw, że przywiązałem się do niego i dbam bardziej niż o siebie i o swoją
rodzinę. My natomiast nie możemy wymagać wzajemności: pan nasz urodził się, abyśmy mu
służyli, nie zaś aby nam służyć. Znam go dobrze i wiem, że nigdy by mnie nie sprzedał,
gdyby mógł się bez tego obejść.
– Och, nie przekonasz mnie – rzekła ciotka Chloe. – Lepiej o tym nie mówić. Już czas
szykować się do drogi... Zresztą kupiec chyba odbierze ci wszystko. Wszystko jedno, dam co



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Czy mógłby pan ukryć tę kobietę i to dziecko, których ściga handlarz niewolników? – Myślę, że mógłbym – odpowiedział z lekką...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.