Ale zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że twoja obecność w takich sytuacjach jest bezprecedensowa. Musisz się liczyć z tym, że zostaniesz zauważona.
– Rozumiem. – W jej głosie było słychać ulgę. – Jako badacz, zawsze zdaję sobie sprawę z tego, że moja obecność może wywrzeć jakiś wpływ i przez to zmienić sytuację, którą właśnie próbuję przestudiować.
– Czy słychać odgłos padającego w lesie drzewa, jeśli nie ma nikogo, kto by to słyszał? – wymamrotał.
– Słucham?
– Nie, nic. Mówiłem do siebie. A więc twoja praca posuwa się do przodu?
– Szybciej, niż myślałam. Ciągle jestem zmęczona.
– Zupełnie tego nie widać.
– Pochlebiasz mi. To jest coś bardzo miłego w zachowaniu Ziemian, nawet dla was samych. Mimo to doceniam twoje zainteresowanie. – Wydała z siebie długi, wibrujący gwizd, zakończony opadającym pasażem. – Jestem pewna, że gdy już wrócę do domu, będę potrzebować co najmniej kilku miesięcy odpoczynku, zanim nawet zacznę myśleć o zajęciu się górą materiałów, które zdobyłam. Już samo dopilnowanie, żeby wszystko zostało prawidłowo przekopiowane i zmagazynowane, będzie ciężką pracą.
– Tak – zamruczał Nevan z roztargnieniem – byłaby wielka szkoda, gdyby część z tego została utracona.
Podpierając się ścianą podniósł się i stał, górując nad nią. Pomimo swojego przygotowania zadygotała z powodu bliskości jego masy. A przecież Straat-ien był jednym z najniższych Ziemian na pokładzie pojazdu.
– Tak więc będziesz miała mnóstwo roboty, gdy już wrócisz do głównej bazy.
– Bez wątpienia. Nagrywałam i obserwowałam. Teraz przychodzi pora na systematyzowanie. Jeśli się da, chciałabym też uzyskać więcej materiałów na temat stosunków Ziemian z innymi niż Massudzi rasami Gromady.
Przechylił głowę.
– Jeśli będziesz czegoś potrzebować, nie wahaj się i proś.
– Jestem pewna, że zdążyłeś już zauważyć, że jeśli chodzi o moją pracę to nie jestem powściągliwa. – Jej rzęsy znów zatrzepotały.
– Jesteś bardzo szczera – przyznał.
– Wiem. Wśród moich ziomków zostałabym poddana ostrej krytyce.
Wyczuwając, że z jego powodu staje się coraz bardziej nerwowa, zrezygnował z dalszych pytań.
– Jesteś wyjątkowa, Lalelelang.
– Skąd możesz to wiedzieć? – Brzmiało to prawie figlarnie. – Ilu Waisów spotkałeś przede mną, pułkowniku Straat-ien?
– No cóż, dwóch. – Roześmiał się, ale szybko stłumił swoją reakcją, gdy zauważył jak się wzdrygnęła na widok jego obnażonych zębów.
– Mam nadzieją, że twoja opinia na temat mojego gatunku nie ucierpiała z powodu naszej współpracy.
– Ja również.
– W tej chwili mogę ci w zaufaniu zdradzić, że daleko ci jeszcze do ideału, ale już przewyższasz ogół Ziemian. Próbujesz zachowywać się w sposób cywilizowany. To nie twoja wina, że niuanse dotyczące właściwego postępowania umykają twojej rasie.
Choć wiedział, że w jej komentarzu nie było złośliwości, nie mógł powstrzymać się od żachnięcia:
– Mamy inną robotę... Na polu bitwy nie ma miejsca na niuanse.
– Wygłaszanie porywczych stwierdzeń jest wynikiem niepewności – odrzekła trochę zbyt enigmatycznie, jak na jego gust.
 
Tydzień później szedł główną aleją Bazy Atilla w towarzystwie Maia Pauka Connera. Oprócz innych Ziemian i Massudów, na ulicy pełno było Hivistahmów i O’o’yanów, Svanów i Leparów, którzy stacjonowali na Chemadii i stanowili służby pomocnicze. Otwory zasklepione przezroczystym pancerzem wpuszczały promienie słońca, które dawały pożywienie rodzimej roślinności, obficie rosnącej w rozmaitego kształtu donicach, ustawionych wzdłuż murów i dróg.
Dwóch mężczyzn dyskutowało nad problemem massudzkiego oficera. Miał on pretensję, że często lekceważono jego rozkazy, słuchano natomiast Ziemian o niższej randze. Kobieta – żołnierz powiązana z Kadrą przez Connera odkryła, że ów oficer zaczął prowadzić zapiski, dotyczące takich wypadków. Zaniepokojona tym, młoda kobieta dyskretnie powiadomiła o tej sytuacji sierżanta.
Nie był to wypadek bezprecedensowy. Członkowie Kadry zmuszeni byli zajmować się takim potencjalnie niebezpiecznym zainteresowaniem ze strony Gromady znacznie częściej, niżby sobie życzyli.
Gdyby ten oficer dostarczył wreszcie swoje dane analitycznemu komputerowi i zadał mu właściwe pytania, maszyna przypuszczalnie poinformowałaby go, że wydarzenia mają miejsce w obecności obywateli, których przodkowie bez wyjątku pochodzili od Ocalonych z Kossuut. A to wymagałoby dalszego śledztwa.
Conner informował Streaat-iena, że interesujący ich, zacny massudzki oficer zginął tragiczną śmiercią w walce o ważny, strategiczny półwysep znany jako Jac II. Nie była to odosobniona śmierć. Inni Massudzi, jak również Ziemianie również stracili życie w tej bitwie. W tej sytuacji strata dodatkowego Massuda nie będzie zauważona, a tym bardziej badana.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Mam nadzieję, że moja obecność nie wpłynęła niekorzystnie na jego zachowanie w tym szczególnym momencie?– Oczywiście, że nie...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.