Wiem, że nie powinnam, ale czuję przymus. Jego przeszłość jest moją przeszłością. Cholera, gdybym mogła znaleźć jego pudełko z zabawka­mi z dzieciństwa, zajrzałabym do środka i powiedziała: “Moje". Chciałabym zobaczyć świerszczyki, które trzymał pod materacem i przy których się onanizował.
Słuchając tego, Ruth śmiała się w głos, ale w środku czuła niepokój. Czy większość kobiet zadaje mężczyznom takie pytania? Może Miriam pytała o to Arta? Czy większa część przeszłości Arta należy do niej, czy do Miriam?
Drgnęła na dźwięk głosu matki.
- To jak siÄ™ czuje Fu - Fu?
Znowu to samo. Ruth głęboko nabrała powietrza.
- Z Fu - Fu wszystko w porządku - powiedziała.
- Naprawdę? - zdziwiła się LuLing. - To stary kot. Masz szczęście, że jeszcze nie martwy.
Ruth była tak zdumiona, że parsknęła śmiechem. Jak gdyby torturowano ją łaskotkami. Nie mogła tego znieść, nie będąc jednocześnie w stanie opanować odruchu śmie­chu. Do oczu napłynęły jej łzy, ale na szczęście w samocho­dzie było ciemno.
- Dlaczego się śmiejesz? - skarciła ją LuLing. - Nie żartuję. Nie wpuszczaj tylko psa w podwórko. Znam kogoś, kto tak robił. I kot martwy!
- Masz rację - odrzekła Ruth, starając się skoncentro­wać na prowadzeniu wozu. - Będę ostrożniejsza.
W wieczór Święta Pełni Księżyca restauracja Fountain Court pękała w szwach, a kolejka ciągnąca się od drzwi przypominała ogon smoka. Art i Ruth przecisnęli się przez tłum.
- Przepraszamy. Mamy rezerwacjÄ™.
Sala jadalna huczała od rozmów setki rozradowanych ludzi. Dzieci bębniły pałeczkami w filiżanki i szklanki z wodą. Kelner, który przyprowadził Ruth i Arta do stoli­ka, musiał przekrzykiwać szczęk przynoszonych i odnoszo­nych talerzy. Idąc za nim, Ruth czuła mieszające się ze sobą aromaty kilkudziesięciu różnych przystawek. Przynaj­mniej czekało ich dziś dobre jedzenie.
Ruth wybrała Fountain Court, ponieważ była to jedna z niewielu restauracji, gdzie matka nie miała zastrzeżeń do podawanych dań, zachowania kelnerów ani czystości naczyń. Pierwotnie Ruth zarezerwowała dwa stoliki, przy których miała zasiąść jej rodzina i przyjaciele oraz dziew­czynki i rodzice Arta przyjeżdżający z New Jersey. Nie li­czyła natomiast byłej żony Arta, Miriam, jej męża Stephe - na i ich dwóch synów, Andy'ego i Beauregarda. Miriam dzwoniła do Arta z prośbą tydzień wcześniej.
Gdy Ruth dowiedziała się, co to za prośba, wzdrygnęła się.
- Nie ma miejsca na cztery dodatkowe osoby.
- Znasz Miriam - odrzekł Art. - Nie przyjmuje do wiadomości odmowy. Poza tym to jedyna okazja, żeby moi sta­ruszkowie zobaczyli się z nią przed wyjazdem do Carmel.
- To gdzie będą siedzieć? Przy innym stoliku?
- Zawsze można wcisnąć więcej krzeseł - odparł Art. - Przecież to tylko kolacja.
Dla Ruth ten szczególny wieczór był czymś więcej niż “tylko kolacją". Było to chińskie Święto Dziękczynienia, a ona pierwszy raz miała być gospodynią zjazdu. Długo rozmyślała nad oprawą uroczystości, nad jej znaczeniem, nad znaczeniem rodziny, składającej się nie tylko z krew­nych, ale także z ludzi, których wspólna przeszłość połą­czyła na długie lata i których obecność w życiu Ruth była bardzo ważna. Chciała podziękować wszystkim uczestni­kom uroczystości za to, że bardzo zmienili jej obraz rodzi­ny. Osoba Miriam mogłaby jej przypomnieć, że przeszłość nie zawsze jest dobra, a przyszłość bywa niepewna. Gdyby to jednak powiedziała, Art uznałby ją za małostkową, a Fia i Dory pomyślałyby, że jest po prostu złośliwa.
Nie sprzeciwiając się więcej, Ruth w ostatniej chwili zmieniła rezerwację. Zadzwoniła do restauracji, by poin­formować o innej liczbie biesiadników. Poprawiła plan roz­mieszczenia osób przy stole. Zamówiła więcej dań dla dwojga dorosłych i dwójki dzieci, którzy niespecjalnie gu­stują w chińskiej kuchni. Podejrzewała, że wybrzydzanie na nieznane jedzenie Fia i Dory odziedziczyły po matce.
Pierwsi w restauracji zjawili siÄ™ rodzice Arta.
- Arlene, Marty - przywitała ich Ruth. Ucałowała obo­je w policzki. Arlene uściskała syna, a Marty trącił go lek­ko w bark i szczękę.
- Nokaut - rzekł Art, dopełniając tradycyjnego powi­tania ojca z synem.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  - JesteÅ› przez to szczęśliwsza?- Szlag mnie trafia!- To po co pytasz?- Bo wydaje mi siÄ™, że caÅ‚y należy do mnie, że muszÄ™ znać jego uczucia i fantazje...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.