Podobnie
jak w krze¶le pod deszczułkami, krył się w nich jaki¶ przesadny protest. Spojrzałem na li¶cie
i odkryłem pełną wgłębień gmatwianinę bardzo subtelnych zielonych ¶wiateł i cieni,
pulsujących niemożliwą do odszyfrowania tajemnicą.
Róże:
Łatwo malować kwiaty,
Trudniej li¶cie.
Haiku Shiki (które cytuję w przekładzie F. H. Blytha) wyraża, po¶rednio, dokładnie to, co
wówczas czułem - przesadny, nazbyt oczywisty splendor kwiatów, skontrastowany z
subtelniejszym cudem ich listowia.
36
Wyszli¶my na ulicę. Przy krawiężniku stał ogromny bladoniebieski samochód. Na jego widok
opanowała mnie niezwykła wesoło¶ć. Cóż za samozadowolenie, cóż za absurdalna
satysfakcja z siebie biła z tych wypukłych powierzchni najbardziej błyszczącego lakieru!
Człowiek stworzył rzecz na swój obraz - czy raczej na obraz swego ulubionego bohatera
literackiego. ¦miałem się, aż łzy pociekły mi po policzkach.
Weszli¶my z powrotem do domu. Podano posiłek. Kto¶, kto nie był tożsamy ze mną, rzucił
się nań z wilczym apetytem. Przyglądałem się temu ze znacznej odległo¶ci i bez specjalnego
zainteresowania.
Po jedzeniu wsiedli¶my do samochodu i udali¶my się na przejażdżkę. Efekty meskaliny
zaczynały już słabnąć, ale kwiaty w ogrodach nadal oscylowały na skraju nadprzyrodzono¶ci,
drzewa pieprzowe i chleb ¶więtojański wzdłuż bocznych uliczek nadal należały nieodpracie
do jakiego¶ ¶więtego gaju. Eden następował po Dodonie, Igdrasil po Róży mistycznej. I,
nagle, znaleŹli¶my się na skrzyżowaniu, czekając na to, by przeciąć Sunset Boulevard. Przed
nami sunęły ciągłym strumieniem samochody - tysiące samochodów, wszystkie jaskrawe i
błyszczące jak sen autora reklam, a każdy bardziej niedorzeczny od poprzedniego. Ponownie
opanował mnie konwulsyjny ¶miech.
Wreszcie Morze Czerwone ruchu ulicznego rozstąpiło się i przecięli¶my jezdnię wjeżdżając
w kolejną oazę drzew, trawników i róż. Po kilku minutach wspięli¶my się na dogodny punkt
widokowy na wzgórzach - pod nami rozpo¶cierało się miasto. Ku mojemu rozczarowaniu,
wyglądało jak miasto, które widziałem przy innych okazjach. Wedle mojej oceny, przemiana
była proporcjonalna do odległo¶ci. Im bliższa odległo¶ć, tym bardziej boska odmienno¶ć. Ta
szeroka, przyćmiona panorama w małym stopniu odbiegała od tej co zwykle.
Jechali¶my dalej i dopóki pozostawali¶my na wgórzach, mając perspektywę na odległy
widok, sens widzianego był na codziennym poziomie, o wiele poniżej punktu przeobrażenia.
Magia zaczęła znowu działać, kiedy zjechali¶my w dół w nową dzielnicę podmiejską i
przemknęli¶my między dwoma rzędami domów. Tutaj, pomimo szczególnej brzydoty
architektury, pojawiła się na nowo transcendentalna inno¶ć, przebłyski porannego nieba.
Ceglane kominy i zielone dachy o tanim pokryciu błyszczały w słońcu jak fragmenty Nowego
Jeruzalem. I nagle ujrzałem to, co ujrzał Guardi i (z niezrównanym mistrzostwem!) tak często
oddawał na swych obrazach - pokryty stiukiem mur z przecina-
37
jącym go cieniem, czysty, ale niewymownie piękny, pusty, ale wypełniony całym sensem i
tajemnicą istnienia. Za¶witało Objawienie, by zniknąć w ułamku sekundy. Samochód jechał
dalej; czas odsłaniał kolejny przejaw wieczystej Istotowo¶ci. "W identyczno¶ci mie¶ci się
odmienno¶ć. Ale to, by odmienno¶ć była różna od identyczno¶ci nie leży w mądro¶ci i
intencji wszystkich Buddów. Ich intencją jest zarazem pełnia i różnorodno¶ć!" Na przykład ta
ławica czerwonego i białego geranium - była całkowicie odmienna od pokrytego stiukiem
muru dziewięćdziesiąt metrów w górę drogi. Ale "istotowo¶ć" obu była taka sama, wieczna
jako¶ć ich przemijalno¶ci była taka sama.
W godzinę póŹniej, po pokonaniu dziesięciu mil i wizycie w Największym Supermarkecie
¦wiata, wrócili¶my do domu, a ja powróciłem do owego kojącego, ale wyraŹnie
niezadowalającego stanu znanego jako "bycie przy zdrowych zmysłach".
Jest wysoce nieprawdopodobne, że cała ludzko¶ć mogłaby się kiedykolwiek obyć bez
Sztucznych Rajów. Większo¶ć ludzi prowadzi życie w najgorszym razie tak bolesne, w
najlepszym za¶ tak monotonne, ubogie i ograniczone, że chęć ucieczki, tęsknota, by
wykroczyć poza nie bodaj na kilka chwil stanowi i zawsze stanowiła jedną z głównych pokus
duszy. Sztuka i religia, karnawały i saturnalia, taniec i słuchanie oratoriów - wszystkie one
służyły, żeby odwołać się do H. G. Wellsa, jako Drzwi w Murze. Do prywatnego,
codziennego użytku zawsze pozostawały chemiczne ¶rodki odurzające. Wszystkie ro¶linne
¶rodki uspokajające i narkotyki, wszystkie rosnące na drzewach ¶rodki eufory- żujące,
halucynogeny dojrzewające w jagodach czy te które można wyciskać z korzeni - wszystkie,
bez wyjątku, znano i systematycznie stosowano od niepamiętnych czasów. Do tych
naturalnych ¶rodków modyfikujących ¶wiadomo¶ć nauka współczesna dopisała swój wkład
w postaci ¶rodków syntetycznych - na przykład, chloral, benzedryna, bromki i barbiturany.
Większo¶ci tych ¶rodków modyfikujących ¶wiadomo¶ć można obecnie zażywać tylko i
wyłącznie za zaleceniem lekarskim, albo nielegalnie, z dużym ryzykiem. Zachód zezwolił
jedynie na nieograniczone używanie alkoholu i tytoniu. Wszystkie pozostałe chemiczne
Drzwi w Murze zostały zakwalifikowane jako NARKOTYKI, a ludzi którzy używają ich
nielegalnie okre¶la się mianem NARKOMANÓW.
38
Obecnie wydajemy znacznie więcej na napoje alkoholowe czy papierosy niż na szkolnictwo.
Nie ma w tym, rzecz jasna, nic dziwnego. Potrzeba ucieczki od jaŹni i od otoczenia tkwi
niemal cały czas w każdym człowieku. Potrzeba zrobienia czego¶ dla młodych jest silna tylko
u rodziców, i to też tylko przez te lata, gdy ich dzieci chodzą do szkoły. Równie oczywista
jest obecna postawa wobec napojów alkoholowych i papierosów. Pomimo rosnącej armii



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  istnienia, że zdawały się na skraju artykulacji, kwiaty pięły się w górę ku błękitowi...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.