— Ale skoro jesteście z rodu elfów, to proszę, powiedzcie mi, gdzie znaj-
duje się Brama Noldoru. Szukam jej bowiem, odkąd Annael, mój przybrany ojciec
z plemienia Elfów Szarych, wspomniał o istnieniu tej drogi.
Elfy roześmiały się, aż w końcu rzekły:
— Poszukiwania twe dobiegły kresu, my sami bowiem dopiero co przeszliśmy
przez Bramę. Masz ją przed sobą! — Wskazali na skalny łuk, pod którym niknę-
ła woda. — Ruszaj! Poprzez mrok dotrzesz do światła. Skierujemy cię na właści-
wy szlak, ale nie poprowadzimy zbyt daleko, wysłano nas bowiem do krainy, któ-
rą kiedyś w nagłej potrzebie opuściliśmy pospiesznie.
— Nie bój się jednak — dodał Gelmir. — Widzę po twym czole, że masz do wy-
konania wielkie zadania, które zawiodą cię daleko od tych krain, a najpewniej na-
18
19
wet poza Śródziemie.
Zszedł więc Tuor w ślad za nimi do strumienia i brodząc w wodzie, podążył
pod kamiennym łukiem. Wówczas Gelmir wydobył jedną ze sławnych lamp Nol-
dorów, które niegdyś zrobiono w Valinorze. Ani wiatr, ani woda nie mogły ich
zgasić, a jeśli zdjęło się osłonę, wówczas lśniły światłem mocnym i błękitnym, do-
bywającym się z uwięzionego w białym krysztale płomienia4. Gdy Gelmir uniósł
lampę ponad głowę, Tuor ujrzał, jak podziemna, spływająca po stromiźnie rze-
ka znika w wielkim tunelu. Obok zasłanego głazami koryta długie schody wiodły
w dół, ku mrokom, których blask lampy nie rozpraszał.
Skoro doszli do krańca bystrzyny, przystanęli pod ogromnym skalnym nawi-
sem. Opodal rzeka spadała z hukiem aż echo niosło przez próg wodospadu, by
zniknąć w dali pod sklepieniem kolejnego tunelu. Tutaj Noldor zatrzymał się i po-
żegnał Tuora.
— Pora nam wracać i ruszać czym prędzej swoimi drogami — powiedział Gel-
mir. — Wielkiej wagi wydarzenia szykują się w Beleriandzie.
— Czyżby nadeszła godzina Turgona? — spytał Tuor. Elfy spojrzały nań zdu-
mione.
— To rzecz raczej Noldorów niż synów człowieczych — powiedział Arminas.
— Co ci wiadomo o Turgonie?
— Niewiele — odparł Tuor. — Tyle tylko, że mój ojciec osłaniał jego ucieczkę
z Nirnaeth i że teraz przemieszkuje w ukrytej warowni, z którą Noldorowie wią-
żą wszelkie swe nadzieje. Sam nie wiem, czemu imię jego porusza me serce i sa-
mo wykwita na ustach. Gdybym miał jakiś wybór, wolałbym wyruszyć i odszu-
kać go, niż podążać tą mroczną drogą strachu. Chyba że to tajny szlak wiodący do
jego kryjówki?
— Kto wie? — odparł elf. — Położenie warowni Turgona otoczone jest tajem-
nicą, więc i tajne są drogi do niej wiodące. Nie znam ich, chociaż długo takowych
szukałem. Gdybym jednak je znał, i tak bym ich nie wyjawił. Ani tobie, ani niko-
mu spośród ludzi.
— Słyszałem wszakże — wtrącił się Gelmir — że twój dom cieszy się łaskami
Pana Wód. Jeśli to on podsuwa ci myśl o wędrówce do Turgona, to najpewniej zo-
4 Świecące błękitnym blaskiem lampy elfów z Noldoru opisane zostały już przedtem, chociaż nie ma o nich mowy w opublikowanej wersji Silmarilliona. We wcześniejszej wersji opowieści o Turinie, Gwindor, elf z Nargothrondu, który uciekł z Angbadu i został przez Belega odnaleziony w puszczy Taur-nu-Fuin, miał właśnie taką lampę (widać ją na rysunku mego ojca, który namalował owo spotkanie [patrz Pictures by J. R. R. Tolkien, 1979, nr 37]. Właśnie w świetle nagle wywróconej i odkrytej przez to lampy Gwindora Turin ujrzał, że to Belega właśnie przyszło mu zabić. W przypisie do historii Gwindora urzą-
dzenia te zwane są „lampami feanoryjskimi”, których sekretu nie znali nawet sami Noldorowie. Opis powiada zaś, że były to „kryształy zawieszone na siatce z łańcuszków i świecące niezmiennie własnym, błę-
kitnym blaskiem”.
18
19
staniesz doprowadzony do celu. Ruszaj szlakiem wody, za którą przyszedłeś tu ze wzgórz, i niczego się nie lękaj! Nie powinieneś długo maszerować w ciemności.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  — Lepiej jednak, jeśli tylko można, wędrować w pełnym blasku słońca — od- parł Tuor...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.