..
- Ponieważ na tym statku nie ma miejsca dla dwóch robotów, czyli astromecha-Chłopiec spojrzał na tablicę z nazwą ulicy. Nie umiał odczytać nazwy w miejsco-nicznego i towarzyszącego, moi panowie wyposażyli mnie w moduł komunikacyjny wym języku, ale poniżej umieszczono jej tłumaczenie na wspólny. Tak, to był jego re-zaprogramowany na wspólny, żeby łatwiej było mi się porozumiewać - odpowiedział
wir...
robot.
Han wziął głęboki oddech i zrobił nieszczęśliwą minę. Zbliżała się do niego zielo-
- To świetnie! - ucieszył się Han, czując falę ulgi. Niespecjalnie lubił roboty, ale noskóra kobieta ubrana w krótką sukienkę. - Proszę pani... - powiedział, pochlipując i przynajmniej będzie miał się do kogo odezwać, a mogło się okazać, że komunikacja podchodzą do niej, skulony, ale z wyciągniętą ręką. -proszę, śliczna, łaskawa pani...
między nimi okaże się wręcz konieczna. Podróże kosmiczne były wprawdzie rutyną i błagam, pomóż mi... chociaż jeden kredyt... jestem taki głodnyyyy...
zwykle przebiegały bezpiecznie... ale zdarzały się wyjątki.
Zastrzygła w jego stronę małymi, zwiniętymi uszami, po czym odwróciła głowę i
- Z przykroÅ›ciÄ… muszÄ™ pana zawiadomić - dodaÅ‚ R2 – że dopuÅ›ciÅ‚ siÄ™ pan nielegal-minęła go.
nego wtargnięcia na pokład tego statku. Nie powinno tu pana być.
Mrucząc pod nosem Han obdarzył ją niewybrednym epitetem z żargonu przemyt-
- Wiem - odpowiedział Han. - Załapałem się na łebka.
ników i odwrócił się, czekając na następną ofiarę...
- Przepraszam, ale moje oprogramowanie nie uwzględnia tego terminu.

Han nie mógł się powstrzymać, by nie obdarzyć robota obelżywym wyzwiskiem.
Han potrząsnął głową i zmusił się do powrotu do rzeczywistości. Czas wstawać i
- Przepraszam, ale moje oprogramowanie nie uwzględnia...
sprawdzić, jak sobie radzi „Ilezjański Sen".
- Zamknij siÄ™! - ryknÄ…Å‚ Han.
Wygramoliwszy się ze swojej ciasnej wnęki, młody pilot przecisnął się zagraco-Robot zamilkł.
nymi korytarzami na mostek. Robot astromechaniczny nadal tam siedział, błyskając Han wziął długi, głęboki oddech.
lampkami i snując swoje robocie myśli. Jednostka była stosunkowo nowa, jej pancerz
- W porządku, R2 - powiedział. - Jestem pasażerem na gapę. - Masz taki termin w nadał lśnił srebrzystą zielenią, zwieńczony na czubku jasną kopułką, w której widniały swoich bankach pamięci?
błyskające światełka. Robot był przypięty wiązką przewodów do przyrządów kontrol-
- Tak jest, proszÄ™ pana.
nych.
- To dobrze. Zabrałem się tym statkiem na gapę, bo muszę dotrzeć na Ilezję. Chcę Musiał być też wyposażony w czujnik ruchu, bo natychmiast obrócił „głowę" w dostać pracę pilota u ilezjańskich księży, rozumiesz?
stronę Hana, który śmiało wkroczył na mostek w swoim skafandrze próżniowym.
- Tak, proszę pana. Zmuszony jestem jednak poinformować pana, że, jako robot Światełka na kopułce robota zamigotały nerwowo, gdy zaczął „mówić", ale fale strażniczy wyznaczony do ochrony tego statku i jego zawartości, będę musiał zaplom-dźwiękowe nie mogły oczywiście rozchodzić się w próżni. Han włączył komunikator bować wszystkie wyjścia, gdy dotrzemy na Ilezję, i poinformować moich panów, że zamontowany w skafandrze i nagle jego hełm wypełniły rozpaczliwe piski.
znajduje się pan na pokładzie, przyspieszając w ten sposób pojmanie pana przez ich
- Uuii... buuiiiip... uuee-uuiip-piii! - oświadczył robot, najwyraźniej kompletnie strażników.
zaskoczony. Han rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem robota towarzyszącego, któ-
- Słuchaj no, mały! - powiedział Han wspaniałomyślnie. -Jak już dotrzemy na Ile-rego jednak nigdzie nie mógł dostrzec. Westchnął. Komunikator w jego kombinezonie zję, nie przejmuj się mną i spokojnie wypełniaj swoje obowiązki. Kiedy ilezjańscy przekaże jego słowa robotowi, ale jak niby miał się porozumieć z przeklętym R2 bez księża zobaczą, że spełniam wszystkie ich wymagania, będą mieli w nosie to, jak się tu dostałem.
25
A.C. Crispin



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  -No, no! Ale mi siÄ™ udaÅ‚o! Jak to możliwe, że potrafisz mówić? waÅ‚ pan Danalis operacjÄ™ plastycznÄ…...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.