— Nie umrze, póki ja tu jestem — padła gwałtowna odpowiedź. — Przynieś dziecko. Nie zaszkodzi jej, jak mały trochę possie, dzięki temu szybciej obkurczy się macica. Tak czy siak, to ją uspokoi, a zależy mi, żeby teraz możliwie najbardziej się odprężyła.
Betrice wyszła poszukać Petirona i wróciła z protestującym głośno niemowlakiem na rękach, szeroko uśmiechnięta na widok jego witalności.
— Ten mały tyle ma chęci do życia, że i matce jej udzieli — zapewniła, kładąc niemowlę u boku Merelan, która instynktownie otoczyła je prawym ramieniem. Mały bez pomocy znalazł pierś. Jego matka westchnęła z ulgą.
— Och, przysięgam, to działa — powiedziała Betrice, zdumiona nagłym rumieńcem na policzkach śpiewaczki.
— Widziałam już dziwniejsze rzeczy — odpowiedziała Ginia, podnosząc na nią wzrok. — No cóż, to wszystko, co mogłam zrobić… poza tym, że będę musiała ostrzec Petirona, że ona nie może mieć więcej dzieci. Nie sądzę, by donosiła ciążę, ale on i tak będzie musiał się ograniczać.
Trzy kobiety uśmiechnęły się do siebie, bo cała Warownia wiedziała, jak bardzo zakochana w sobie jest ta para: wystarczy powiedzieć, że doskonale wiedziano, czyje uczucie sławią te ballady miłosne, które krążyły po całym Pemie.
— Mamy pod ręką wszystkie talenty z całego kontynentu, więc Petiron nie musi sam płodzić całego chóru — dodała Ginia i wyprostowała się.
Kobiety sprawnie prześcieliły łóżko. Merelan ledwie drgnęła. Dziecko mocno się do niej przytuliło. Wreszcie Ginia i Betrice uznały, że można ją zostawić pod opieką Sirrie, bo chociaż spała, ale wyglądała o wiele mniej mizernie.
— Jedno ci powiem — zwierzyła się Betrice uzdrowicielce — ona wcale nie będzie zadowolona z tego, że musi poprzestać na jednym dziecku.
— Postaramy się, żeby wzięła kogoś na wychowanie. Dzieci powinny mieć rodzeństwo, tym bardziej że Merelan będzie rozpieszczać tego małego. Pamiętaj o tym w przyszłym roku. To znaczy jeśli ona wróci do sił.
Betrice parsknęła lekceważąco:
— Dojdzie do siebie. Muszę przecież dbać o swoją reputację. — Nie ty jedna!
 
To Petiron nie zgodził się, by jego żona brała cudze dzieci na wychowanie. Z trudem znosił konieczność dzielenia się nią z własnym synem i nie wierzył innym rodzicom, którzy zapewniali go, że mały Robinton — bo tak go nazwano ku czci ojca Merelan, Roblyna — jest dobrym i niewymagającym dzieckiem.
— Zawsze mi się wydawało, że Petiron ma wielkie serce! — powiedziała kiedyś Betrice do męża, Mistrza Harfiarzy Gennella.
— A co, zmieniłaś zdanie? — zapytał, nieco zaskoczony. Zamilkła na chwilę, wydymając usta, bo nie miała plotkarskiego usposobienia.
— Powiedziałabym, że jest zazdrosny o to, że Merelan poświęca czas Robiemu.
— Naprawdę?
— To nic ważnego, tym bardziej, że ona chyba zdaje sobie sprawę z tej niechęci i stara się wszystko załagodzić. Ale młoda Mardy ma następne dziecko, choć jej radziłam, by z tym poczekali, bo trzecie nie ma nawet jeszcze pełnego Obrotu… — Betrice westchnęła z irytacją. — Merelan mogłaby jej pomóc…gdyby Petiron się temu tak ostro nie sprzeciwiał.
— Ile ma mały Robinton?
— Następnego Trzeciego Dnia skończy pełen Obrót i już chodzi, taki jest silny. Merelan bez trudu mogłaby zająć się za dnia niemowlakiem w kołysce. Robie nie sprawia kłopotu, jest równie słodki, jak jego matka. — Betrice rozpromieniła się z niemal macierzyńską dumą.
— Zostaw ich na jakiś czas w spokoju, Betrice — stwierdził Gen— nell. — Wszyscy tak się emocjonują nową Kantatą o Morecie, którą Petiron pisze na Koniec Obrotu dla Merelan jako solistki.
— Wcale mi się nie podoba, że ona nad tym tak ciężko pracuje, wiesz, Gen? Prawda jest taka, że ona jeszcze nie całkiem doszła do siebie po tym trudnym porodzie…
Gennel poklepał zręczną dłoń swojej żony.
— Petiron napisał tę muzykę dla niej, na całym Pernie nie ma drugiego sopranu o takiej skali. Doskonale rozumiem, że jest zazdrosny o każdego, kto zajmuje jej cenny czas.
— Chyba że chodzi o niego samego, prawda?
— Wiesz, jest wiele dróg wiodących do tego samego celu — spojrzał na nią, poczekał, aż spotkają się wzrokiem i uśmiechnął się.
— A ty znów o tym samym? — odpowiedziała bez gniewu, ciepłym tonem. Gennel został Mistrzem Harfiarzy nie tylko dlatego, że potrafił zagrać na każdym perneńskim instrumencie.
— Nie — odparł wesoło — ale zajmę się czym innym, skoro mi uprzejmie zwróciłaś uwagę na tę sprawę. Petiron to porządny człowiek, sama wiesz. I naprawdę kocha tego chłopaka.
Betrice zacisnęła usta.
— Kocha, mówisz?
— Wątpisz w to? Popatrzyła na męża krytycznie.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  — Co mówi?— Że chce dziecko — odpowiedziała położna i dodała bezgłośnie, samym ruchem warg, żeby tylko Ginia wiedziała, co mówi:...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.