— Ja jestem odpowiedzialny za wykonanie rozkazu. Jeśli będę potrzebował twojej rady — poproszę o nią.
— To pospieszcie się, do cholery — powiedział rudy chłopiec. — Róbcie to teraz, kiedy oni jeszcze śpiewają.
Znów podszedł do okna i zamknął je; słyszeli teraz ich błagalny śpiew wznoszący się ku nim jak fala, jak woda. Widział w oknie odbicie; był brzydki, zagłodzony; krótkie rękawy marynarki nie kryły jego grubych, czerwonych przegubów.
— Rozbieraj się — powiedział do dziewczyny ten, który był dowódcą. — Do naga.
— To dlatego, że nie jesteście jeszcze mężczyznami powiedziała. — To dlatego, że nic jeszcze nie rozumiecie.
Ściągnęła z siebie rzeczy i ciskała je na ziemię, a oni patrzyli na jej brązowe, twarde ciało i na ciemny trójkąt włosów. — To dlatego, że nic jeszcze nie rozumiecie i że nawet nie wiecie, jak to jest, kiedy kocha się mężczyznę, i wtedy ważne jest tylko to, że on jest mężczyzną, tylko mężczyzną. I nie mundur, który on nosi. Ale wy jesteście tylko dziećmi, którym dano się pobawić bronią, zanim zginą. I nie możecie wiedzieć o tym, że teraz, w czasie wojny miłość Jest więcej warta niż kiedy indziej. Każda miłość. — Kładź się.

Strona 4 z 6
Marek Hłasko – Opowiadania – Miesiąc Matki Boskiej
Położyła się na łóżku, a wtedy usiedli na niej okrakiem; jeden na piersiach, a drugi rozkraczył jej nogi i patrzył na jej śniady, twardy brzuch pokrywający się kroplami potu i unoszony drgającymi mięśniami. Ten, który stał nad nią z pistoletem, podał mu butelkę ze stołu, a wtedy rudy chłopiec wbił ją między nogi dziewczyny; nie mógł tego zrobić od pierwszego razu — jej młody, twardy brzuch stawiał opór, a jego ręce były mokre od potu.
Ukląkł między jej nogami i wbił butelkę kolanem, a potem rozbił ją lufą rewolweru. Wstał; otarł o kołdrę swoje ręce lepkie od krwi i potu.
— Teraz już nie będziesz więcej chcieć niemieckich mężczyzn — powiedział. Popatrzył na jej twarz; była zalana krwią. — To się podobno zdarza z dziewicami —powiedział. — Krew z nosa. Mój brat mi to mówił. — Nie martw się o nią. Ta nie była dziewicą. Wyszli do korytarza. Otworzyli drzwi od kuchni i cofnęli się gwałtownie. Matka dziewczyny wisiała na rurze gazowej; musiało stać się to przed chwilą, gdyż różaniec, którym oplecione były jej ręce, kołysał się jeszcze.
— Trzeba by zawołać lekarza — powiedział ten, który był dowódcą. — A tego nie możemy zrobić.
Wyszli na schody zamknąwszy cicho drzwi. Czekający przy oknie klatki schodowej odwrócił się i podał im teczkę. Włożyli do niej broń.
— Ty pójdziesz pierwszy.
— Tak — powiedział.
Zeszli w dół; na podwórku zdjęli czapki i wolno przeszli między klęczącymi. Rudy chłopiec odwrócił się raz jeszcze; spojrzał na gipsową, słodką twarz Matki Zbawiciela i na wiązkę zwiędłych kwiatów leżących u Jej stóp — białych prawie tak jak i płaszcz Jej chwały, z którego schodziła już farba. Ludzie znów śpiewali: “Orędowniczko Nasza, Wieżo z Kości Słoniowej, zmiłuj się nad nami".
— Ciekawe, czy po wojnie ludzie będą też się tak modlić — powiedział.
— Maj zawsze w Polsce był miesiącem Matki Boskiej.
— Ja wiem — powiedział. — Ale ciekaw jestem, czy po wojnie też będą się tak modlić.
Kiedy nie będzie już strachu i nieszczęścia.
— Ci, którzy przeżyją wojnę, zobaczą. Idziemy. Ty wyjdziesz pierwszy, potem ja, potem ty. Cześć!
Raz jeszcze się odwrócił i raz jeszcze spojrzał na słodką, bolesną twarz Matki Boskiej. Było mu gorąco: musiał rozpiąć koszulę i marynarkę. Myślał o dziewczynie; o jej twardym, ciemnym ciele; o jej krótkich włosach, które czyniły ją podobną do chłopca, i myślał o tym, że nie wydała ani jednego jęku, i jeszcze o tym, że dojrzał w jej twarzy coś, co widział przedtem Strona 5 z 6
Marek Hłasko – Opowiadania – Miesiąc Matki Boskiej



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  — Ja jestem dowódcą grupy — powiedział chłopiec o gładkiej twarzy, a jego policzki poróżowiały nagle...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.