A Horemheb kołysał swego syna w ramionach i uczył go chodzić, mówiąc z dumą:
– Patrz, Sinuhe, oto z moich lÄ™dźwi wyszedÅ‚ nowy ród królewski i w żyÅ‚ach mego syna pÅ‚ynie Å›wiÄ™ta krew, choć ja urodziÅ‚em siÄ™ ze stopami uwalanymi gnojem!
Poszedł też do Eje, ale ten zamknął przed nim drzwi swojej komnaty, przerażony zabarykadował je górą stołków i łóżek, wołając zza drzwi piskliwym starczym głosem:
– Idź precz, Horemhebie, bo jestem faraonem i dobrze wiem, że przyszedÅ‚eÅ›, aby mnie zabić i wÅ‚ożyć sobie korony na gÅ‚owÄ™!
Lecz Horemheb śmiał się tylko z niego, rozwalił kopnięciem drzwi, wywrócił barykadę sprzętów i trzęsąc nim do utraty tchu, mówił:
– BÄ…dź spokojny! Nie zamierzam ciÄ™ zabić stary lisie! Nie chcÄ™ ci zabierać życia, mój kochany rajfurze, bo jesteÅ› dla mnie czymÅ› wiÄ™cej nić teÅ›ciem, twoje życie jest mi bardzo drogie. Co prawda Å›wiszczy ci już w pÅ‚ucach i Å›lina cieknie ci z ust, a kolana uginajÄ… siÄ™ pod tobÄ…, ale musisz siÄ™ jeszcze trochÄ™ trzymać, Eje! Przez jeszcze jednÄ… wojnÄ™ musisz siÄ™ trzymać, ażeby Egipt miaÅ‚ faraona, na którego mógÅ‚by wylewać swojÄ… nienawiść podczas mojej nieobecnoÅ›ci.
Eje nie wierzył jednak w jego słowa, lecz gorzko płakał i obejmował go trzęsącymi się ramionami za kolana, błagając o życie. Wtedy Horemhebowi zrobiło się żal starego i odszedł, lecz kazał mieć na niego oko i osadził swoich ludzi na najwyższych stanowiskach, każąc im czuwać, żeby Eje nie robił jakichś szaleństw pod jego nieobecność. Czas Eje już się bowiem skończył i był on tylko głupim siwowłosym starcem, który z trudnością dźwigał korony na trzęsącej się od strachu głowie podczas uroczystych ceremonii wobec ludu.
Dla swojej małżonki Baketamon przywiózÅ‚ Horemheb bogate dary – zÅ‚oty piasek w plecionych koszach, skóry lwów zabitych przez siebie z Å‚uku, strusie pióra i żywe maÅ‚py – ale Baketamon nie chciaÅ‚a nawet patrzeć na jego podarunki i powiedziaÅ‚a do niego:
– Może być, że w oczach ludzi jesteÅ› moim małżonkiem i urodziÅ‚am ci syna. Zadowól siÄ™ wiÄ™c tym, bo wiedz, że jeÅ›li jeszcze raz mnie dotkniesz, splugawiÄ™ twoje Å‚oże i zdradzÄ™ ciÄ™ tak, jak żadna kobieta jeszcze nie zdradziÅ‚a swego męża. Å»eby ciÄ™ pohaÅ„bić, bÄ™dÄ™ uprawiać rozpustÄ™ z niewolnikami i tragarzami i bÄ™dÄ™ spółkować z poganiaczami osłów na tebaÅ„skich targowiskach, i nie bÄ™dzie w Tebach dla mnie czÅ‚owieka zbyt niskiego stanu, żebym z nim nie zażyÅ‚a rozkoszy po to, by ciebie pohaÅ„bić, jeÅ›li jeszcze raz oÅ›mielisz siÄ™ mnie dotknąć. W moich oczach bowiem nie ma w caÅ‚ym Egipcie czÅ‚owieka tak nÄ™dznego jak ty, twoje dÅ‚onie cuchnÄ… krwiÄ… i caÅ‚e twoje ciaÅ‚o cuchnie krwiÄ…, tak że mnie mdli, gdy siÄ™ do mnie zbliżasz.
Ale jej opór podniecał jeszcze bardziej żądzę Horemheba, gdy patrzył na jej pociągłą twarz, wąskie biodra i wzgardliwe usta, zaczynał gwałtownie dyszeć i trudno mu było zapanować nad rękami. Toteż przyszedł do mnie i skarżył się gorzko:
– Sinuhe, dlaczego tak siÄ™ dzieje i co zÅ‚ego zrobiÅ‚em, że moja żona unika mego Å‚oża? Wiesz sam, ile siÄ™ natrudziÅ‚em, żeby jÄ… zdobyć i żeby stać siÄ™ jej godnym stosownie do mojej sÅ‚awy, i wiesz, że nieczÄ™sto dotykaÅ‚em piÄ™knych kobiet, które przyprowadzano mnie do namiotu jako mojÄ… część Å‚upu, lecz oddawaÅ‚em je dla uciechy moim wszarzom. Doprawdy, na palcach mogÄ™ policzyć kobiety, z którymi zażyÅ‚em rozkoszy przez wszystkie te lata, i nie miaÅ‚em też z tego wielkiej przyjemnoÅ›ci, bo trzymajÄ…c je w ramionach myÅ›laÅ‚em tylko o niej, o Baketamon, tylko Baketamon byÅ‚a dla mnie czarowna jak księżyc. Co to za czary, które zasÄ™piajÄ… mi duszÄ™ i zatruwajÄ… me ciaÅ‚o jak jad żmii?
Odparłem:
– Nie dbaj o szalona kobietÄ™, bo ona cierpi wiÄ™cej niż ty z powodu swej dumy. Teby peÅ‚ne sÄ… piÄ™knych kobiet i nawet najskromniejsza niewolnica może ci dać to samo, co ona.
Lecz on rzekł na to:
– Mówisz wbrew swemu sercu, Sinuhe, bo wiesz doskonale, że miÅ‚oÅ›ci nie można nakazać.
Ostrzegłem go więc:
– Dlatego nie próbuj nakazywać jej miÅ‚oÅ›ci, bo wyniknie z tego tylko zÅ‚o!
Ale Horemheb mi nie wierzył i mówił:
– Sinuhe, daj mi jakiÅ› lek, żeby usnęła i żebym przynajmniej w czasie snu mógÅ‚ zażyć z niÄ… rozkoszy, bo doprawdy ta kobieta winna mi jest dużo rozkoszy.
Ja jednak wzbraniałem się dać mu taki lek, ale on zwrócił się do innych lekarzy, a ci dali mu niebezpieczne środki, które czynią kobiety szalonymi i rozpalają ich łona tak, że zdaje im się, iż płonie w nich ogień. Takie to leki podał Horemheb potajemnie Baketaton, ale gdy podniósł się z jej objęć, nienawidziła go jeszcze bardziej niż przedtem i mówiła:
– PamiÄ™taj, co ci powiedziaÅ‚am, i pamiÄ™taj, że ciÄ™ ostrzegaÅ‚am.
Horemheb był jednak zaślepiony i szalony w swej bezmiernej żądzy, dał jej wina i usypiających środków, żeby usnęła i nie zbudziła się na jego dotknięcia, i nie mogła już stawiać oporu, gdy zażywał z nią rozkoszy. Ile rozkoszy jednak zaznał z nią Horemheb, nie mogę powiedzieć, sądzę jednak, że rozkosz ta miała gorzki posmak i że miłość stała się dla niego cierpka. Toteż niebawem wyjechał do Syrii, żeby przygotowywać wojnę przeciw Hetytom, bo mówił:
– W Kadesz postawili wielcy faraonowie kamienie graniczne Egiptu i nie spocznÄ™, dopóki moje wozy bojowe nie wjadÄ… do Kadesz.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Po dwuletniej wojnie w kraju Kusz powróciÅ‚ Horemheb do Teb, prowadzÄ…c mnóstwo bydÅ‚a, i rozdzieliÅ‚ dary miÄ™dzy ludność, i Å›wiÄ™ciÅ‚ zwyciÄ™stwo przez...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.