MiaÅ‚ ochotÄ™ na spacer, wiÄ™c wyrwaÅ‚ siÄ™ z pracy na godzinÄ™ przed zachodem sÅ‚oÅ„ca; zdąży dojść do Chelsea, nim miasto pogrąży siÄ™ w mroku. PopoÅ‚udnie byÅ‚o Å‚adne, chÅ‚odne, ale bezdeszczowe i prawie bezwietrzne. Puchate, szare chmury z brzuszkami zaró­Å¼owionymi od promieni zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca sunęły nad West Endem. Londyn żyÅ‚. Vicary obserwowaÅ‚ tÅ‚umy na Parliament Square, z podziwem spoglÄ…daÅ‚ na dziaÅ‚a przeciwlotnicze na Bird­cage Walk, bÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ wÅ›ród cichych, osiemnastowiecznych zakÄ…t­ków Belgravii. Zimowe powietrze cudownie oczyszczaÅ‚o mu pÅ‚uca, powstrzymaÅ‚ siÄ™ od zapalenia papierosa. Ostatnio drÄ™czyÅ‚ go suchy, ostry kaszel, taki sam jak podczas egzaminów koÅ„cowych w Cambridge i poprzysiÄ…gÅ‚ sobie, że po zakoÅ„czeniu wojny rzuci przeklÄ™te palenie.
Minął Belgrave Square i skierował się w stronę Sloane Square. Czar prysnął. Sprawa znowu zaabsorbowała jego myśli. Nigdy właściwie o niej nie zapominał. Czasami tylko udawało mu się zepchnąć ją na nieco dalszy plan. Styczeń przeszedł w luty. Wkrótce nadejdzie wiosna i inwazja. A jej powodzenie lub klęska może zależeć przede wszystkim od niego.
MyÅ›laÅ‚ o ostatniej rozszyfrowanej wiadomoÅ›ci, którÄ… mu prze­sÅ‚ali chÅ‚opcy z Bletchley Park. Nadano jÄ… ubiegÅ‚ej nocy do agenta dziaÅ‚ajÄ…cego w Anglii. Nie pojawiÅ‚ siÄ™ tam żaden pseudonim, lecz Vicary zakÅ‚adaÅ‚, że to jeden z agentów, na których poluje. Dono­szono, że przekazane dotychczas informacje sÄ… dobre, ale potrzeba dalszych. Żądano również raportu o tym, w jaki sposób agent siÄ™ skontaktowaÅ‚ ze źródÅ‚em. Vicary próbowaÅ‚ siÄ™ dopatrzyć w tym jakichÅ› dobrych stron. Skoro Berlin potrzebuje wiÄ™cej materiaÅ‚u, to znaczy, że nie ma peÅ‚nego obrazu. A jeÅ›li nie ma peÅ‚nego obrazu, to on, Vicary, zdąży jeszcze zdezorientować wroga. CaÅ‚a sprawa tak go przygnÄ™biaÅ‚a, że czerpaÅ‚ pociechÄ™ z takiej oto logiki.
MinÄ…Å‚ Sloane Square i znalazÅ‚ siÄ™ w Chelsea. PrzypomniaÅ‚ sobie takie same wieczory sprzed niepamiÄ™tnych czasów — sprzed wojny i cholernego zaciemnienia — kiedy to wracaÅ‚ z uni­wersytetu do domu, dźwigajÄ…c teczkÄ™ wypchanÄ… książkami i no­tatkami. Wtedy najwiÄ™ksze jego zmartwienia byÅ‚y o wiele prost­sze. Czy uÅ›piÅ‚em studentów wykÅ‚adem? Czy zdążę skoÅ„czyć książkÄ™ na czas?
I coÅ› jeszcze do niego doszÅ‚o. Niezależnie od tego, co twierdzi Boothby, okazaÅ‚ siÄ™ doskonaÅ‚ym oficerem kontrwywiadu. Sam charakter go do tego predysponowaÅ‚. Nie należaÅ‚ do próżnych. Nie potrzebowaÅ‚ publicznych pochwaÅ‚ ani zachwyconych wiel­bicieli. WystarczaÅ‚o mu w samotnoÅ›ci rozkoszować siÄ™ wÅ‚asnymi zwyciÄ™stwami. PodobaÅ‚o mu siÄ™, że nikt nie wie, co wÅ‚aÅ›ciwie robi. Z natury byÅ‚ skryty i zamkniÄ™ty w sobie, a praca w wywiadzie tylko pogÅ‚Ä™biÅ‚a te cechy.
PomyÅ›laÅ‚ o Boothbym. Dlaczego zabraÅ‚ teczkÄ™ Vogla i wyparÅ‚ siÄ™ tego? Dlaczego nie chciaÅ‚ przekazać Eisenhowerowi ani Churchillowi ostrzeżenia Vicary'ego? Dlaczego przesÅ‚uchaÅ‚ Karla Beckera, ale nie przekazaÅ‚ mu informacji o istnieniu oddzielnej niemieckiej siatki szpiegowskiej? Vicary'emu nie nasuwaÅ‚o siÄ™ żadne logiczne wytÅ‚umaczenie postÄ™powania zwierzchnika. Przy­pominaÅ‚o to luźne notatki, których w żaden sposób nie mógÅ‚ uÅ‚ożyć w harmonijnÄ… caÅ‚ość.
DotarÅ‚ do swego domu przy Draycott Place. PchnÄ…Å‚ drzwi i po stercie nie podnoszonej od wielu dni poczty przeszedÅ‚ do zaciem­nionego salonu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czyby nie zaprosić na kolacjÄ™ Alice Simpson, ale doszedÅ‚ do wniosku, że brak mu siÅ‚ na uprzejmÄ… pogawÄ™dkÄ™. NalaÅ‚ do wanny gorÄ…cej wody i moczyÅ‚ siÄ™, sÅ‚uchajÄ…c sentymentalnej muzyki w radiu. WypiÅ‚ szklankÄ™ whisky i przejrzaÅ‚ gazety. Od kiedy zamieszkaÅ‚ w Å›wiecie kontrwywiadu, nie wierzyÅ‚ w ani jedno drukowane w nich sÅ‚owo. Wtedy zaczÄ…Å‚ dzwonić telefon. Pewnie z biura, bo ostatnio już nikt inny siÄ™ do niego nie odzywaÅ‚. WyszedÅ‚ z kÄ…pieli, wÅ‚ożyÅ‚ szlafrok. Telefon staÅ‚ w ga­binecie. Vicary podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™.
— Tak. Harry? — odezwaÅ‚ siÄ™.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
   RozdziaÅ‚ trzeci Londyn Alfred Vicary uznaÅ‚, że wieczór w domu wyjdzie mu na dobre...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.