|
Rozdział trzeci Londyn Alfred Vicary uznał, że wieczór w domu wyjdzie mu na dobre...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
MiaÅ‚ ochotÄ™ na spacer, wiÄ™c wyrwaÅ‚ siÄ™ z pracy na godzinÄ™ przed zachodem sÅ‚oÅ„ca; zdąży dojść do Chelsea, nim miasto pogrąży siÄ™ w mroku. PopoÅ‚udnie byÅ‚o Å‚adne, chÅ‚odne, ale bezdeszczowe i prawie bezwietrzne. Puchate, szare chmury z brzuszkami zaróżowionymi od promieni zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca sunęły nad West Endem. Londyn żyÅ‚. Vicary obserwowaÅ‚ tÅ‚umy na Parliament Square, z podziwem spoglÄ…daÅ‚ na dziaÅ‚a przeciwlotnicze na Birdcage Walk, bÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ wÅ›ród cichych, osiemnastowiecznych zakÄ…tków Belgravii. Zimowe powietrze cudownie oczyszczaÅ‚o mu pÅ‚uca, powstrzymaÅ‚ siÄ™ od zapalenia papierosa. Ostatnio drÄ™czyÅ‚ go suchy, ostry kaszel, taki sam jak podczas egzaminów koÅ„cowych w Cambridge i poprzysiÄ…gÅ‚ sobie, że po zakoÅ„czeniu wojny rzuci przeklÄ™te palenie. MinÄ…Å‚ Belgrave Square i skierowaÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Sloane Square. Czar prysnÄ…Å‚. Sprawa znowu zaabsorbowaÅ‚a jego myÅ›li. Nigdy wÅ‚aÅ›ciwie o niej nie zapominaÅ‚. Czasami tylko udawaÅ‚o mu siÄ™ zepchnąć jÄ… na nieco dalszy plan. StyczeÅ„ przeszedÅ‚ w luty. Wkrótce nadejdzie wiosna i inwazja. A jej powodzenie lub klÄ™ska może zależeć przede wszystkim od niego. MyÅ›laÅ‚ o ostatniej rozszyfrowanej wiadomoÅ›ci, którÄ… mu przesÅ‚ali chÅ‚opcy z Bletchley Park. Nadano jÄ… ubiegÅ‚ej nocy do agenta dziaÅ‚ajÄ…cego w Anglii. Nie pojawiÅ‚ siÄ™ tam żaden pseudonim, lecz Vicary zakÅ‚adaÅ‚, że to jeden z agentów, na których poluje. Donoszono, że przekazane dotychczas informacje sÄ… dobre, ale potrzeba dalszych. Żądano również raportu o tym, w jaki sposób agent siÄ™ skontaktowaÅ‚ ze źródÅ‚em. Vicary próbowaÅ‚ siÄ™ dopatrzyć w tym jakichÅ› dobrych stron. Skoro Berlin potrzebuje wiÄ™cej materiaÅ‚u, to znaczy, że nie ma peÅ‚nego obrazu. A jeÅ›li nie ma peÅ‚nego obrazu, to on, Vicary, zdąży jeszcze zdezorientować wroga. CaÅ‚a sprawa tak go przygnÄ™biaÅ‚a, że czerpaÅ‚ pociechÄ™ z takiej oto logiki. MinÄ…Å‚ Sloane Square i znalazÅ‚ siÄ™ w Chelsea. PrzypomniaÅ‚ sobie takie same wieczory sprzed niepamiÄ™tnych czasów — sprzed wojny i cholernego zaciemnienia — kiedy to wracaÅ‚ z uniwersytetu do domu, dźwigajÄ…c teczkÄ™ wypchanÄ… książkami i notatkami. Wtedy najwiÄ™ksze jego zmartwienia byÅ‚y o wiele prostsze. Czy uÅ›piÅ‚em studentów wykÅ‚adem? Czy zdążę skoÅ„czyć książkÄ™ na czas? I coÅ› jeszcze do niego doszÅ‚o. Niezależnie od tego, co twierdzi Boothby, okazaÅ‚ siÄ™ doskonaÅ‚ym oficerem kontrwywiadu. Sam charakter go do tego predysponowaÅ‚. Nie należaÅ‚ do próżnych. Nie potrzebowaÅ‚ publicznych pochwaÅ‚ ani zachwyconych wielbicieli. WystarczaÅ‚o mu w samotnoÅ›ci rozkoszować siÄ™ wÅ‚asnymi zwyciÄ™stwami. PodobaÅ‚o mu siÄ™, że nikt nie wie, co wÅ‚aÅ›ciwie robi. Z natury byÅ‚ skryty i zamkniÄ™ty w sobie, a praca w wywiadzie tylko pogÅ‚Ä™biÅ‚a te cechy. PomyÅ›laÅ‚ o Boothbym. Dlaczego zabraÅ‚ teczkÄ™ Vogla i wyparÅ‚ siÄ™ tego? Dlaczego nie chciaÅ‚ przekazać Eisenhowerowi ani Churchillowi ostrzeżenia Vicary'ego? Dlaczego przesÅ‚uchaÅ‚ Karla Beckera, ale nie przekazaÅ‚ mu informacji o istnieniu oddzielnej niemieckiej siatki szpiegowskiej? Vicary'emu nie nasuwaÅ‚o siÄ™ żadne logiczne wytÅ‚umaczenie postÄ™powania zwierzchnika. PrzypominaÅ‚o to luźne notatki, których w żaden sposób nie mógÅ‚ uÅ‚ożyć w harmonijnÄ… caÅ‚ość. DotarÅ‚ do swego domu przy Draycott Place. PchnÄ…Å‚ drzwi i po stercie nie podnoszonej od wielu dni poczty przeszedÅ‚ do zaciemnionego salonu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czyby nie zaprosić na kolacjÄ™ Alice Simpson, ale doszedÅ‚ do wniosku, że brak mu siÅ‚ na uprzejmÄ… pogawÄ™dkÄ™. NalaÅ‚ do wanny gorÄ…cej wody i moczyÅ‚ siÄ™, sÅ‚uchajÄ…c sentymentalnej muzyki w radiu. WypiÅ‚ szklankÄ™ whisky i przejrzaÅ‚ gazety. Od kiedy zamieszkaÅ‚ w Å›wiecie kontrwywiadu, nie wierzyÅ‚ w ani jedno drukowane w nich sÅ‚owo. Wtedy zaczÄ…Å‚ dzwonić telefon. Pewnie z biura, bo ostatnio już nikt inny siÄ™ do niego nie odzywaÅ‚. WyszedÅ‚ z kÄ…pieli, wÅ‚ożyÅ‚ szlafrok. Telefon staÅ‚ w gabinecie. Vicary podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. — Tak. Harry? — odezwaÅ‚ siÄ™.
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- PRZYPISY: Przypisy do rozdziau I...
- — Może jednak uda siÄ™ nam jakoÅ› z tego wybrnąć?— OczywiÅ›cie, może pani wrócić do Anglii i zainstalować siÄ™ we wÅ‚asnym domu...
- Po dwuletniej wojnie w kraju Kusz powrócił Horemheb do Teb, prowadząc mnóstwo bydła, i rozdzielił dary między ludność, i święcił zwycięstwo przez...
- ROZDZIAł DRUGIPo dwóch latach szkolenia wyruszył na morze i dostał się w strefy tak dobrze znane swej wyobraźni odkrył, że są dziwnie wyjałowione z przygód...
- KrasiÅ„ski Zygmunt - Irydion, Rozdzial7siê ¿egna z piêknoœci¹ na wieki!G³os wzywa³ starca na powrót przed stopnie krzy¿a, na s¹d, nie rozstrzygnionyjeszcze...
- – A wy nie ostaniecie w domu?
– Ja? Co ci w gÅ‚owie?
– Bo wedle prawa możecie, że to czÅ‚owiek z was w leciech podeszÅ‚y, a byÅ‚aby jakaÅ›...
- Gdy Empedokles stwierdził już, że wszelkie zmiany w przyrodzie zachodzą, ponieważ cztery korzenie łączą się i rozdzielają, do wyjaśnienia nadal pozostawał...
- Rozdział drugi to próba ujęcia Mistycznych dróg religii świata, poczynając od „bezdroży mistyki", graniczących z szarlatanerią i pseudoreligijną...
- Rozdział 3 Znam swoich magów Już po chwili grono wykładowców skierowało swój zbiorowy intelekt na filozoficzne sedno...
- Nie zaczynaj lektury następnego rozdziału, zanim nie opanujesz też na wyrywki "zakładek" od 1 do 25...
|
|