On pod hymnem anioła opuścił śniade skronie i wrócił od bram cyrku.
Zgrzytał i rwał ci ręce, i wołał: "Potępiony. potępiony, kto mi wydrze jego?"
Tu, u stóp Męki Pańskiej, kiedy do zorzy blisko już było, kiedy miesiąc zapadał
niżej amfiteatru, kiedy cała arena świetniała połyskami bijącymi od skrzydeł,
brzmiała muzyką niewidzialnego chóru, zaczął się spór ostatni, wyroczny, wokoło
twojej poświęconej głowy!
A ty, powyżej kusiciela, poniżej anioła, stoisz na stopniach krzyża - trwogi nie
ma na czole twoim ni modlitwy na ustach - jesteś, jako byłeś zawżdy, samotny na
świecie!
On, wsparłszy stopy w kipiący piasek, głowę schyliwszy na spalone piersi,
dopomina się o prawa swoje: "Wrogu nieśmiertelny, on moim - on żył w zemście,
on, nienawidził Romy". Lecz anioł, rozwiązując tęczę skrzydeł, potrząsając
złocistymi puklami: "O Panie! on jest moim, bo on kochał Grecję".
I od walki potęg zamgliło się powietrze - uczułeś powtórne konanie. Życie twoje
stało się całe oczekiwaniem i rozdarciem - ogień piekieł palił ci stopy, blaski
niebieskie raziły ci oczy - tłumy rwały cię na dół i drugie tłumy ciągnęły cię w
górę. Wtedy nadzieja boska wszczęła się w sercu twoim i zemdlała, i znów się
obudziła jak iskra, i znów zagasła, i stało się czarno - pusto - głucho jak w
nicości - boleśno - gorzko - nieznośnie jak w rozpaczy - i słabo, nikczemnie jak
w hańbie.
O godzino, przeznaczona każdemu z żyjących, oddal się od myśli mojej!
Ojcze niebieski! Ty raz tylko jeden w wieczności, raz Syna własnego opuściłeś,
by dotąd już nie opuszczać żadnego z dzieci Twoich - nie - żadne dzieło Twoje
nie pójdzie w rozsypkę na wieki!
Powstań, o synu Grecji - patrz! wróg dłoniami zakrył lica i gmach starożytnych
ludzi wstrząs! się od próżnych jego wysileń - w mgle zarannej coraz posępniej
mdleją kształty jego. On kona, głowę oparłszy o bramy cyrku - głos jego już
teraz jak szum wód dalekich. Świadectwem Kornelii, modlitwą Kornelii ty zbawion
jesteś, boś ty kochał Grecję!
Powstań! Czy słyszysz ten głos, co zagrzmiał nad milczeniem wszystkich duchów? O
pierwszych połyskach świtu on to zleciał jak piorun i woń wszystkich kwiatów
dolin podniosła się ku niemu.
"Idź na północ w imieniu Chrystusa - idź i nie zatrzymuj się, aż staniesz na
ziemi mogił i krzyżów20 - poznasz ją po milczeniu mężów i po smutku drobnych
dzieci - po zgorzałych chatach ubogiego i po zniszczonych pałacach wygnańców -
poznasz ją po jękach aniołów moich, przelatujących w nocy.
Idź i zamieszkaj wśród braci, których ci daję - tam powtórna próba twoja - po
drugi raz miłość twoją ujrzysz przebitą, konającą, a sam nie będziesz mógł
skonać - i męki tysiąców wcielą się w jedno serce twoje!
Idź i ufaj imieniowi mojemu - nie proś o chwałę twoją, ale o dobro tych. których
ci powierzam - bądź spokojny na dumę i ucisk, i natrząsanie się
niesprawiedliwych - oni przeminą, ale ty i słowo moje nie przeminiecie!
A po długim męczeństwie zorzę rozwiodę nad wami - udaruję was, czym aniołów
moich obdarzyłem przed wiekami - szczęściem - i tym, co obiecałem ludziom na
szczycie Golgoty - wolnością!
Idź i czyń! Choć serce twoje wyschnie w piersiach twoich, choć zwątpisz o braci
twojej - choćbyś miał o mnie samym rozpaczać - czyń ciągle i bez wytchnienia, a
przeżyjesz marnych, szczęśliwych i świetnych, a zmartwychwstaniesz nie ze snu,
jako wprzódy było - ale z pracy wieków - staniesz się wolnym synem niebios!
I weszło słońce nad ostatkami Romy - i nie było komu powiedzieć, gdzie się
podziały ślady myśli mojej - ale Ja wiem, ze ona trwa i że ona żyje!
KONIEC KSIĄŻKI



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  KrasiĹ„ski Zygmunt - Irydion, Rozdzial7się żegna z pięknością na wieki!Głos wzywał starca na powrót przed stopnie krzyża, na sąd, nie rozstrzygnionyjeszcze...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.