|
Rozdział 3 Znam swoich magów Już po chwili grono wykładowców skierowało swój zbiorowy intelekt na filozoficzne sedno...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
-Jeśli nikt nie będzie wiedział, że to się stało, to w całkiem realnym sensie nic się nie stanie - stwierdził wykładowca run współczesnych. Miał sypialnię w jednym z chłodniejszych skrzydeł budynku. - Z pewnością nikt nie będzie nas obwiniał - dodał dziekan. - Nawet gdyby się stało. -Prawdę mówiąc -wtrącił Myślak, zachęcony swobodnym traktowaniem tej sprawy przez magów -istnieją pewne teoretyczne dowody, że coś takiego nie mogłoby się zdarzyć w żaden sposób, ze względu na nietemporalną naturę składowej thaumicznej. - Co proszę? - zdziwił się Ridcully. - Awaria nie spowoduje eksplozji, panie nadrektorze - wyjaśnił Myślak. - Ani też, o ile zdołałem to przeliczyć, nie sprawi, że rzeczy przestaną istnieć od tej chwili dalej. One przestaną istnieć całkowicie, z powodu wielokierunkowego kolapsu pola thaumicznego. A że jesteśmy tutaj, to musimy żyć we wszechświecie, gdzie wszystko poszło jak należy. - A, słyszałem o tym - przyznał Ridcully. - To z powodu kwantów, tak? Istnieją różni my w jakimś sąsiednim wszechświecie, gdzie eksperyment się nie udał, a ci biedacy wylecieli w powietrze? - Tak, panie nadrektorze. A właściwie nie. Nie wylecieli w powietrze, ponieważ urządzenie, które ten drugi Myślak Stibbons by zbudował, doznałoby awarii, a więc... on nie zaistniał, żeby go nie zbudować. Taka przynajmniej jest teoria. - Cieszę się, że to rozstrzygnęliśmy - oświadczył raźnie pierwszy prymus. -Jesteśmy tu, ponieważ tu jesteśmy. A że tu jesteśmy, to nie musimy przy tym marznąć. - A zatem doszliśmy do porozumienia - podsumował Ridcully. - Panie Stibbons, może pan uruchamiać swoją piekielną machinę. Wskazał czerwoną dźwignię na postumencie. - Sądziłem raczej, że to pan wyświadczy nam ten zaszczyt, panie nadrektorze. Myślak skłonił się z szacunkiem. - Trzeba tylko pociągnąć dźwignię. To zwolni... tego... blokadę, pozwalając zawirowaniom przeniknąć do wymiennika, gdzie prosta reakcja oktironowa zmieni magie w ciepło i podgrzeje wodę w kotle. - Więc to naprawdę tylko wielki kocioł? - upewnił się dziekan. - W pewnym sensie tak - zgodził się Myślak, usiłując zachować poważną minę. Ridcully chwycił dźwignię. - Może zechciałby pan powiedzieć kilka słów? - zaproponował Myślak. - Tak. - Ridcully zastanowił się i rozpromienił nagle. - Załatwmy to szybko i chodźmy na obiad. Rozległy się oklaski. Szarpnął za dźwignię. Wskazówka na ściennej tarczy zsunęła się z zera. - No to jakoś nie wybuchliśmy - ucieszył się pierwszy prymus. - Po co są te liczby na tarczy, Stibbons? - Och... one... one pokazują, do jakiej liczby to doszło - odparł Myślak. - Aha. Rozumiem. - Pierwszy prymus chwycił się za klapy szaty. - Panowie, dzisiaj mamy kaczkę z zielonym groszkiem, o ile pamiętam - dodał tonem o wiele bardziej przejętym. - Dobra robota, panie Stibbons. Wszyscy ruszyli do wyjścia pozornie leniwym, ale szybkim krokiem magów zdążających na posiłek. Myślak odetchnął z ulgą, lecz westchnienie zmieniło się w pełne przerażenia syknięcie, gdy zauważył, że nadrektor wcale nie wyszedł i z uwagą przygląda się machinie. - Hm... Czy mógłbym coś jeszcze wyjaśnić, panie nadrektorze? - zapytał pospiesznie. - Kiedy pan to naprawdę uruchomił, panie Stibbons? - Słucham? - Każde słowo w tym zdaniu było całkiem krótkie i łatwe do zrozumienia. Czyżbym poukładał je w niewłaściwym porządku? - Ja... my... zaczęło się zaraz po śniadaniu, panie nadrektorze - wyznał pokornie Myślak. - Wskazówkę na tarczy przesunął pan Rzepisz.cz za pomocą nitki. - Czy coś wybuchło, kiedy uruchomił pan machinę? - Nie, panie nadrektorze! Przecież... no, w każdym razie wiedziałby pan o tym. -Niedawno tłumaczył pan, mam wrażenie, że niczego byśmy nie zauważyli. - No nie, to znaczy...
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- PRZYPISY: Przypisy do rozdziau I...
- Po dwuletniej wojnie w kraju Kusz powrócił Horemheb do Teb, prowadząc mnóstwo bydła, i rozdzielił dary między ludność, i święcił zwycięstwo przez...
- ROZDZIAł DRUGIPo dwóch latach szkolenia wyruszył na morze i dostał się w strefy tak dobrze znane swej wyobraźni odkrył, że są dziwnie wyjałowione z przygód...
- KrasiÅ„ski Zygmunt - Irydion, Rozdzial7siê ¿egna z piêknoœci¹ na wieki!G³os wzywa³ starca na powrót przed stopnie krzy¿a, na s¹d, nie rozstrzygnionyjeszcze...
- Gdy Empedokles stwierdził już, że wszelkie zmiany w przyrodzie zachodzą, ponieważ cztery korzenie łączą się i rozdzielają, do wyjaśnienia nadal pozostawał...
- Rozdział drugi to próba ujęcia Mistycznych dróg religii świata, poczynając od „bezdroży mistyki", graniczących z szarlatanerią i pseudoreligijną...
- ju¿ hetman wielki Janusz Kiszka uchyli³ siê od spe³nienia swoich obo-wi¹zków i wojsko zacz¹³ zbieraæ hetman polny ksi¹¿ê Janusz Radziwi³³...
- Rozdział dziesiąty Londyn Catherine Blake przyjęła, że oficerom alianckim dopuszczonym do ważnych sekretów wojennych...
- Przed oczyma rodziców swoich rostąc, mało Od ziemie się co wznióswszy, duchem zaraźliwym Srogiej Śmierci otchniona, rodzicom troskliwym U nóg martwa upadła...
- ³y mnie miejsca, których nazwy nie zmieni³y siê w ogóle, które trwa³y przy swoich imionach jak starzy ludzie przy utartych œcie¿kach...
|
|