|
- John!- Przepraszam - powiedział cicho, chociaż czuł, iż nikt go nie słyszy i nacisnął dwukrotnie spust CAR-15, ścinając młodzieńca z bagnetem...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Lewa ręka Rourke'e przemknęła wzdłuż ciała, wyszarpując detonika, kciuk odwiódł kurek, gdy tylko broń wyskoczyła z uprzęży Alessi. Wskazującym palcem lewej ręki posłał pocisk, który ugodziwszy przywódcę między oczy, rzucił go w gromadkę zebranych za jego plecami. John chciał coś krzyknąć do Natalie, ale gdy odwrócił się, zobaczył, że zsiadła już z motoru i w przysiadzie z obiema dłońmi na phytonie, strzelała do szóstki napastników zbliżających się od tyłu. Ruszył naprzód, wsunął detonika za pasek spodni i zastąpił w lewej ręce chromowanym stingiem. Gdy dotarł do Rubensteina, przeciął obustronnym ostrzem noża więzy na lewym nadgarstku, potem na prawym, i wręczył mu “czterdziestkę piątkę”. Paul, ciągle na kolanach, spojrzał w górę krzycząc: - To tylko dzieci, John! Rourke zagryzł dolną wargę i powiedział: - Na Boga! Wiem, do cholery! Trzech dobrze uzbrojonych młodzieńców poderwało się w stronę doktora. Uniósł więc CAR-15 i otworzył ogień, ścinając ich na ziemię. Zerknął na Rubensteina. Właśnie kończył z wyglądającym na osiłka osiemnastolatkiem przy swoim motorze. Natalie przeładowywała pythona i ponownie uniosła go do strzłu, lewą ręką odgarniając włosy z twarzy. I wtedy, na chwilę, John znalazł się z dala od walki na śmierć i życie z gangiem żądnych krwi dzieciaków, umierających od zabójczej dawki promieni radioaktywnych. Był z powrotem w Ameryce Łacińskiej. Broń, którą trzymała Natalie, nie była pythonem, lecz SMG. Włosy były blond, ale gesty, postawa, spojrzenie oczu - chociaż nie były błękitne w tamtych dniach - były dokładnie te same. Z prawej strony rozległa się trzystrzałowa seria i Rourke skierował tam wzrok. Zobaczył Paula prażącego z niemieckiego MP-40, “schmeissera”, pod nogi trzech kolejnych napastników. Nie powstrzymało to młodzików i Rubenstein z wyraźną niechęcią ponownie uniósł lufę SMG i strzelił. John odwrócił się do Natalie. Wiedział już, że nie było to jej imię. Pistolet w jej rękach milczał. Rourke rozejrzał się wokół, muszka jego CAR-15 zakreśliła koło w powietrzu. Były tylko ciała, nikogo żywego. Doliczył się dziesięciu zabitych, co oznaczało, że co najmniej piętnaścioro była jeszcze gdzieś w pobliżu. Po chwili Paul stanął przy nim. Dziewczyna, która nazywała samą siebie Natalie, odwróciła się do niego twarzą. Odezwała się pierwsza. - Zaczynałam już myśleć, że nigdy się nie zdecydujesz. Wiem, dlaczego zwlekałeś. Wydaje mi się, że szybciej od ciebie zorientowałam się, że oni wszyscy umierają na chorobę popromienną. Rourke popatrzył na swój motocykl i odbierając od Rubensteina “czterdziestkę piątkę”, powiedział do dziewczyny: - Pamiętam, gdzie cię wiedziałem. W Ameryce Południowej, kilka lat temu. Byłaś wtedy blondynką, myślę, że miałaś zielone oczy. Ale to byłaś ty. Szkła kontaktowe? Popatrzył na nią zdejmując okulary i zakładając je ponad czołem na włosy. Zmrużył oczy porażone południowym słońcem. - To były szkła kontaktowe - przytaknęła. - Co teraz? - Mówisz o tym, czy o moich wspomnieniach o tobie? -spytał spokojnie John. - O obydwu tych rzeczach. - Trzymajmy się na razie tego, o inne rzeczy pomartwimy się później. Potrzebujemy zaopatrzenia. Wygląda na to, że z jakiegoś powodu miasto zostało opuszczone. Możliwe że, gdy się dobrze rozejrzymy, znajdziemy to, czego nam potrzeba. Nadal musimy wystrzegać się tych dzieciaków. - Nie mogę tego zrozumieć! - Paul nieomal krzyknął. - Czego? - spytał Rourke. - Zabiliśmy właśnie dziesięcioro porządnych dzieciaków, przynajmniej na takich wyglądali. Co się dzieje? - Czasem, gdy ludzie zdają sobie sprawę z tego, że umierają, reagują tak, jakby przestali być sobą - zaczął Rourke. - Te dzieciaki były na tyle cwane, by zorientować się, co się z nimi dzieje i zogniskowały całą energię, wszystkie myśli, na pilnowaniu tego miasta. Rodzaj wyrachowanej, masowej histerii. Nie przejmowali się tym, że jest to zupełnie irracjonalne, niemożliwe, nawet jeśli wiedzieli, że miałem rację mówiąc, iż nikt po nich nie przyjdzie. Możliwe, że gdy któreś z nich spostrzegło co się stało, a inni rozpoznali u siebie podobne symptony, zawiązali coś w rodzaju paktu. Małolaty lubią takie rzeczy - pakty, przysięgi krwi... Rubenstein zapatrzony w ziemię, powiedział: - Ta przeklęta radioaktywność! Tylko dlatego, że byli w złym miejscu o złym czasie. Zamiast nich mogliśmy to być my. - To ciągle możemy być my - rzekł doktor przyciszonym głosem ponownie zakładając ciemne okulary. - Kiedy ostatni raz sprawdzałeś licznik Geigera? - Czasem wydaje mi się, że byłoby lepiej, gdybyś nie mówił wszystkiego bez ogródek - powiedziała Natalie chowając rewolwer do kabury. ROZDZIAŁ XXVII Rourke siedział przy małym piecyku Coleman, znad żółtego kociołka unosiła się para. W lewej dłoni trzymał czerwone opakowanie “Mountain House”, w prawej - znalezioną łyżkę stołową. Pogrzebał nią w konserwie, wypełnioną włożył do ust i oparł się plecami o tylny zderzak pickupa. - Uwielbiam ten ich beef strogonoff - zamruczał pod nosem. - Ta papka nie wygląda zachęcająco, ale smakuje wybornie - rzekł Rubenstein. - Co tam masz, Paul? - spytał John. - Kurczak w ryżu - odrzekł tamten bełkotliwie z ustami pełnymi jedzenia. - Następnym razem spróbuj tego, makaron też jest doskonały. Natalie, nie przerywając, mieszała zawartość swojej puszki, spojrzała na Rourke'a poprzez blask lampki Coleman, znajdującej się między ich trojgiem, i powiedziała: - Hmm, znaleźliśmy żywność, mnóstwo wody, benzynę i czterokołowego pickupa. Co dalej? John pochylił się i patrząc na pełną łyżkę oddaloną o cal od jego ust powiedział: - Nie zapominaj, że znaleźliśmy cygara dla mnie i papierosy dla ciebie. - Ten facet miał dobry pomysł, by ukryć towar pod podłogą magazynu - podsumował Rubenstein, wciąż z pełnymi ustami. - Tak. Jaka szkoda, że najprawdopodobniej nie będzie miał szansy z tego skorzystać. - Rourke westchnął i błyskawicznie pochłonął zawartość łyżki. - Nie rozumiem tego miasta - powiedziała dziewczyna. -Dlaczego nie było tu bandytów? - Cóż... - zaczął John. - Dlaczego i gdzie przepadli wszyscy ludzie, którzy tu mieszkali? - mówiła dalej. Popatrzył na nią, nabrał na łyżkę kolejną porcję i zaczął jeszcze raz:
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- {Fertile_effects_desc}Zwiksza szanse posiadania dzieci{Prolific_effects_desc}Zwiksza szanse posiadania dzieci{Flaccid_effects_desc}Zmniejsza szanse posiadania dzieci{Infertile_effects_desc}Zmniejsza szanse posiadania dzieci{Barren_effects_desc}Zmniejsza szanse posiadania dzieci{Astute_Wife_effects_desc}Zwiksza szans wyboru na urzd senacki, 5% premia do popularno[ci gracza w Senacie{Well_Mannered_Wife_effects_desc}Zwiksza szans wyboru na urzd senacki, 10% premia do popularno[ci gracza w Senacie{Motivated_Wife_effects_desc}Zwiksza szans wyboru na urzd senacki, 15% premia do popularno[ci gracza w Senacie{Tax_Assessor_effects_desc}10% premii do wpByww z podatkw{Efficient_Taxman_effects_desc}20% premii do wpByww z podatkw, +1 do niepokojw (ma negatywny wpByw na porzdek publiczny){Cruelly_Efficient_Taxman_effects_desc}30% premii do wpByww z podatkw, +2 do niepokojw (ma negatywny wpByw na porzdek publiczny){Useless_Assessor_effects_desc}10% kary do wpByww z podatkw{Inefficient_Taxman_effects_desc}20% kary do wpByww z podatkw{Tax_Farmer_effects_desc}30% kary do wpByww z podatkw{Divorced_effects_desc}Brak efektw--------------------{Chancer} Ryzykant{Chancer_desc}Prowadzc atak, ten czBowiek lubi podejmowa ryzyko
- jej nos można zwiastować!
– Szkoda wielka – rzekłem – że tego właśnie nie raczyłeś nam był powiedzieć – –
–...
- — Dobra — powiedział Frink...
- – Cóż, skoro wiesz, kim jestem, powinieneś też wiedzieć, że nie jestem za dobry w negocjacjach – powiedział spokojnie Roger i poczuł...
- – Szczerze mówiąc – powiedział, prostując ramiona – jeżeli nam brakuje pół plutonu, podejrzewam, że w innych oddziałach pułku jest tak...
- — Nie jest ładny — powiedział Gillbret — ale czy to ważne? Zgaś światło...
- — W skórę — powiedziała matka...
- — Jak chcesz — powiedziała w końcu...
- - Wiedziałam, że nie jestem tą jedyną, której nie można się oprzeć - powiedziała Joanna, potrząc na portret Bobbie w wykonaniu Dce*a Mazzarda, który Bobbie...
- - Nie znoszę, jak ktoś siada w moim fotelu - powiedział Han, kiedy Leia weszła do kabiny i usiadła w fotelu drugiego pilota...
|
|