Najwyraźniej Mardukanin miał nadzieję, że książę będzie chociaż trochę zbity z tropu, kiedy okaże się, że Teb zna jego tożsamość.
– Przyszedłeś tu na darmo, Sor Tebie – ciągnął Roger. – Szpon został powstrzymany, nasze posiłki będą tu lada chwila. Wasza armia jest uwięziona między naszymi murami a wzbierającą rzeką i masowo poddaje się. Wszystkich jeńców, których weźmiesz, będziesz musiał wydać albo nie dostaniecie z powrotem swojej armii. A jeśli natychmiast nie zawrócisz, w ramach negocjacji zażądam twojej głowy.
– Gratuluję odwagi, Wasza Wysokość – powiedział wódz Plagi ze śmiechem. – Ale są trzy rzeczy, o których nie wiesz. Po pierwsze, w sytuacji, jaką stworzyliście w Kirsti, moja głowa nie jest warta nawet splunięcia w Ogień. Po drugie, nie przyszliśmy tu po jeńców. Zamierzamy wszystkich zabić, złupić miasto i wrócić do Shademu. Nie wracamy do Krath.
– W takim razie moja ostatnia uwaga brzmi tak: jeżeli nie zawrócicie, zetrę was wszystkich na miazgę – powiedział Roger, ważąc w dłoniach działko. – Zabiję przynajmniej połowę z was, zanim dotrzecie do murów. A potem wytropię resztę i powyrywam wam ręce z ramion. Aha, i nie umiesz liczyć: to były tylko dwie rzeczy.
– Ależ umiem, Wasza Wysokość. – Krathianin wyciągnął zza pleców rękę. – Po trzecie, mam dla ciebie niespodziankę.
Roger nigdy przedtem nie widział na oczy urządzenia, które wódz Plagi trzymał w lewej górnej dłoni, ale natychmiast je rozpoznał. Było nie większe niż latarka sprzed epoki kosmicznej, a zasada jego działania była niemal równie starożytna. „Niespodzianka” Sor Teba to była kontaktowa broń ostatniej szansy, przeznaczona do eliminowania pancerzy wspomaganych i lekko opancerzonych pojazdów. Znana jako jednostrzałówka, składała się z nadprzewodnikowego kondensatora, silnego zminiaturyzowanego promienia przyciągającego i stugramowego ładunku elastycznego kataklizmitu w wyłożonym chromframem kanale.
Po przytknięciu jednostrzałówki do celu i aktywowaniu, zasilany z kondensatora promień przymocowuje ją do niego jak małże do skały. Wówczas kataklizmit jest wypychany z uchwytu broni z dużą prędkością. Kiedy zderza się z zewnętrzną powłoką pancerza, rozpłaszcza się i detonuje. Eksplozja nie jest w stanie przebić chromframu... ale może przekazać przez niego falę uderzeniową, a wewnętrzna warstwa zbroi już nie jest chromframowa. Tworzy ją plastal, o wiele twardszy i wytrzymalszy niż jakikolwiek stop z epoki przedkosmicznej, ale o wiele delikatniejsza niż chromfram. Służy z jednej strony jako szkielet chromframowej matrycy, z drugiej – podstawa monitorów biofeedbacku i aktywatorów serwomechanizmów, które pokrywają każdy milimetr kwadratowy wnętrza zbroi. Zdetonowanie sta gram kataklizmitu wystarczy, żeby wyrwać z niej „strup” mniej więcej centymetrowej średnicy.
Wyrwać z wystarczającą siłą, by przebił na wylot człowieka wewnątrz pancerza.
Była to także z wielu przyczyn broń samobójcza. Maksymalny zasięg aktywowania promienia przyciągającego wynosi pięć – sześć metrów, a szansę udanego ataku maleją gwałtownie wraz ze wzrostem odległości. Oznacza to, że aby zranić kogoś w pancerzu, trzeba podejść dość blisko; ale to nie jedyna wada tej broni.
Uchwyt jednostrzałówki został zaprojektowany tak, aby wytrzymał eksplozję kataklizmitu, ale niestety często zawodził. A gdyby nawet nie zawiódł, lecz promień nie uchwyciłby dokładnie celu, siła wybuchu odbita od płyt pancerza zabiłaby każdego nieopancerzonego człowieka przebywającego w bezpośredniej odległości. Nie wspominając już o tym, że gdyby promień całkowicie zawiódł, jednostrzałówka zamieniłaby się w staromodną rakietę, dość potężną, by przebić człowieka na wylot, a przynajmniej urwać mu rękę.
Kiedy jednak wszystko działało, broń pozwalała komuś pozbawionemu zbroi pokonać opancerzonego przeciwnika.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  – Cóż, skoro wiesz, kim jestem, powinieneś też wiedzieć, że nie jestem za dobry w negocjacjach – powiedział spokojnie Roger i poczuł...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.