Jeśli tak będziemy rozumieć tarota - przytoczmy raz jeszcze Colina Wilsona - starając się
pojąć wewnętrzną rzeczywistość jego symboli, to możemy go traktować jako bezpośredni
zachodni odpowiednik I-Cing... Tak więc krąg się zamknął.
I-Cing i tarot to prawdopodobnie dwa różne, ale nawzajem się uzupełniające podstawowe
filary, na których opiera się cały gmach wyroczni (jeśli nawet wiele z nich jest starszych).
Oba systemy omówiliśmy szczegółowo. Choć naturalnie wcale nie wszystko zostało
powiedziane i mogą paść usprawiedliwione zarzuty, to udało nam się zapewne przybliżyć do
ich zrozumienia. Tak więc pozostaje nam jeszcze tylko kończący ten rozdział przegląd
wyroczni świata...
Wyrocznie świata
Kiedy cofanie się granicy lasów przed ok. 14 milionami lat sprawiło, że osiadły głównie na
terenach północnoindyjskiego masywu górskiego Sziwalik Ramapithecus stanął przed
dylematem, czy nadal być małpą, czy raczej jednak zostać człowiekiem (tak to przynajmniej
widzą antropologowie), na scenie świata pojawił się nowy element.
Był to duch ze swoimi odwiecznymi prawami, jak trafnie to ujął Heinrich Heine.
Oczywiście, nie nastąpiło to z dnia na dzień, ale przez etapy pośrednie: Australopithecus
afarensis, Homo habilis, Homo erectus, człowiek z Cro-Magnon aż po Homo sapiens (jeśli
jesteśmy skłonni wierzyć w teorię ewolucji, nie zważając na parę brakujących ogniw).
W jaki sposób faktycznie narodził się duch - przynajmniej w niektórych mózgach - pozostanie
jeszcze długo sprawą dyskusyjną. Podobnie sporna jest kwestia, czym on właściwie jest
(kilkakrotnie już ją poruszaliśmy). Jeśli podążyć tropem ewolucji, to da się sklecić całkowicie
materialną obudowę dla naszego aparatu do myślenia i przyjąć wersję, że wszystko to jest
identyczne z naszym duchem. Nawet dręczące nas wszystkich mniej lub bardziej intensywnie
pytanie, jaki jest sens tego wszystkiego, można by sprowadzić do funkcji komórek
nerwowych, biochemicznych związków przenoszących informacje, pobudzonych synaps itd.
Materializm XIX w. święci, jak się zdaje, radosne zmartwychwstanie. Ale to tylko pozory, bo
obraz ducha jako niewolnika materii jest równie płaski jak utożsamienie programu
telewizyjnego z telewizorem. Bez programu nie uda się wydobyć z lampy kineskopowej nic
poza bezładnym szumem wiązki promieni katodowych, owym migotaniem, przy którym tak
często mają zwyczaj drzemać późni telewidzowie.
W którymś punkcie trwającego miliony lat procesu uczłowieczenia mogło dojść do syntezy
materii (naszego ciała) z czymś w rodzaju „programu kosmicznego", który tworzy
podstawową strukturę wszechświata. Kto płonie żądzą dowiedzenia się czegoś więcej na ten
temat, ten może od razu sięgnąć do czwartej części książki. Na razie poradzimy sobie z
pomocą tego wyobrażenia zrastania się człowieka i kosmosu. Co ciekawe, także Hoimar von
Ditfurth (1921-1989), naukowiec i autor bestsellerów, w swojej książce Nie tylko z tego
świata jesteśmy wyznaje pogląd, że ewolucja kosmiczna odzwierciedla się w naszych
mózgach. Nie dość na tym, jego zdaniem ewolucja jest procesem przyrostu zdolności
poznania, która poszerza nasze horyzonty, a zarazem stale przemienia transcendencję w
rzeczywistość subiektywną. Na sześć tygodni przed śmiercią, 1 XI 1989, Hoimar von Ditfurth
powiedział w rozmowie z Dieterem Zillingenem, emitowanej przez kanał Bayern 3: „Duch
nie narodził się w naszych głowach. Duch (kosmiczny) był zawsze..."
Jeśli chcemy przyjąć tę śmiałą koncepcję, będą nam potrzebne poszlaki przemawiające na jej
korzyść. Jedną z takich poszlak są paranormalne (ezoteryczne) zdolności naszego ducha; inną
- występowanie talentów bez uzasadnienia w ewolucjonistycznej zasadzie selekcji (więcej o
takich talentach dowiemy się w następnym rozdziale).
Krótko mówiąc: w naszych głowach wykształciło się coś w rodzaju „ludzkiego odbiornika",
który może jednocześnie myśleć, liczyć, czuć i tęsknić za czymś wyższym. Wiedza
ezoteryczna wydaje się być od pradawnych czasów owym przełącznikiem, który nastawia
naszego ducha na odbiór, wyszukuje właściwe „pasmo częstotliwości" i przetwarza
napływające informacje. Tu zapewne należy szukać korzeni wróżbiarstwa.
Musiało ono zawsze być czymś więcej niż tylko kłamst-wem i oszustwem, mimo że
stanowiło pożywkę dla szarlatanów i przesądnych.
Wiedzieli o tym już władcy antyczni. Herodot pisze, że król Lidii Krezus znany z ogromnych
bogactw, był tak zaniepokojony ekspansją perską, że postanowił poradzić się wyroczni.
Sceptycznie nastawiony, jak wszyscy możni i bogaci, chciał najpierw się przekonać, której
wyroczni można zaufać, i rozesłał „weryfikatorów wyroczni".
Ich zadanie polegało na tym, by setnego dnia po wyjeździe z Sardes zadać każdej wyroczni
proste pytanie: „Co Krezus robi dzisiaj?"
Odpowiedź Pytii delfickiej brzmiała: „Dochodzi do moich nozdrzy woń żółwia o mocnej
skorupie, warzącego się razem z mięsem jagnięcia w spiżowym naczyniu. Spiż otacza to ze
wszystkich stron, od góry jak i od dołu".
Dziwaczna ta odpowiedź była zgodna z prawdą, gdyż praktyczny Krezus na oznaczony dzień
wymyślił sobie coś takiego, czego nie sposób było odgadnąć: gotowanie żółwia i jagnięcia
razem w spiżowym kotle pod spiżową pokrywką.
Plutarch uważał za godne uwagi, że Pytia odpowiadała na niektóre pytania, zanim je jeszcze
zadano. Podobne przypadki można odkryć na przestrzeni tysięcy lat, niestety przysypane całą
górą iluzji, blagi, czarnoksięskich sztuczek i świadomie zagadkowych wieloznaczności.
Mimo to wyrocznie przetrwały wszelkie prześladowania, potępienia, kwestionowanie i
odrzucanie. W Starym Testamencie znajdują się liczne złowróżbne zdania (np. w Księdze
Powtórzonego Prawa, 13,6: „Prorok lub wyjaśniacz snów musi umrzeć"). Także w cesarstwie
rzymskim, na przykład w czasach rządów Konstantyna (ok. 285-337 po Chr.) wróżbitom stale
groziła kara śmierci.
Natura ludzka jest jednak silniejsza niż wszelkie zakazy i nawet egzekucje nie przerażają,
czego dowodzi także historia wyroczni.
Chaldejski lud Akadów, który żył ok. 4000 - 2000 prz. Chr. w Międzyrzeczu (Mezopotamii) i



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  pomocÄ… Å›redniowiecznych ideogramów (stÄ…d to wspomniane na wstÄ™pie zalecenie, by zająćsiÄ™ owym Å›wiatem duchowym odlegÅ‚ym od nas o setki lat w celu...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.